Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Opozycja i środowisko „Gazety Wyborczej” nieustannie próbują nas „biczować” tematem imigrantów. Z lubością odwołują się zarówno do religii, co w innych kwestiach raczej im się nie zdarza, jak i do historii. Mówi się albo o tym, że Polacy również byli uchodźcami, albo o... „polskich imigrantach na Syberii”, jak napisał ostatnio dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Paweł Wroński

Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”, członek zarządu Reduty Dobrego Imienia: Takie słowa trudno w ogóle komentować. Albo jest to absurd wynikający z nieznajomości historii, albo jest to świadoma manipulacja. Nie ma w ogóle mowy o jakichkolwiek podobieństwach między Polakami, którzy wskutek zaborów, a w szczególności zaboru rosyjskiego musieli opuszczać Polskę. Przede wszystkim represjonowani za udział w powstaniach niepodległościowych przeciwko władzom carskim, a tymi dzisiejszymi imigrantami, o których nie wiemy, aby brali udział w walkach o swój kraj, w dużej mierze jest to po prostu migracja ekonomiczna. Stosując tego typu porównania, człowiek naraża się na śmieszność.

W Polsce w ogóle panuje jakaś dziwna tendencja do przeinaczania czy wręcz zakłamywania tego problemu. Pojawiają się też całkowicie poronione akcje, jak ta rozpoczęta przez Grzegorza Schetynę, choć jak rozumiem, to po prostu jakiś pomysł na kampanię samorządową: Platforma wygra i będzie przyjmowała uchodźców. Dobra była kontra pani premier Szydło, ponieważ jednak jest to sprawa rządowa. I to na tym szczeblu zapadają decyzje, co więcej, ta decyzja jest jednoznacznie formułowana również na forum międzynarodowym: Polska nie będzie przyjmowała żadnych imigrantów.

Zaczęło się od samorządowców związanych z Platformą, którzy chcieli w swoich miastach przyjmować sieroty czy też bardziej ogólnie, uchodźców. Z kolei Grzegorz Schetyna zamierza przyjmować matki z dziećmi. A przecież nie możemy wybierać, kogo przyjmiemy, mielibyśmy przyjąć ludzi, którzy zostali do nas wysłani. PO posuwa się do kłamstwa?

To działanie ze strony PO nosi znamiona hucpy i sabotażu. Szczęśliwie się składa, że nie zostanie zrealizowane, ponieważ to nie pan Schetyna strzeże polskich granic, ale polski rząd. Jeżeli wcześniej jacyś platformersi mogli przyjmować jakichś imigrantów, to muszą oni zostać wpuszczeni do naszego kraju, a na to władze centralne nie przyzwalają. Ta zagrywka propagandowa ze strony PO jest nie tylko antypisowska. Uderza po prostu w wybrany demokratycznie rząd polski. To próba całkowitego podważenia kompetencji polskich władz, ignorowanie tego, że w Polsce rządzi ktoś inny, niż Platforma.

Nie wydaje mi się jednak, aby to odniosło jakikolwiek skutek na poziomie propagandowej walki o głosy wyborców. Jak wynika z sondaży, Polacy są przeciwni przyjmowaniu do Polski imigrantów. Dlatego też pan Schetyna najprawdopodobniej po raz kolejny „przestrzeli”. Zwłaszcza, że nie mamy gwarancji, że jutro nie powie znów czegoś innego, że znowu okaże się, że jest przeciwko przyjmowaniu imigrantów. To całkowicie niespójna i chaotyczna polityka na poziomie hasłowym. Co więcej, nie jest zbyt przekonująca, ponieważ to zdanie zmienia się niemal z godziny na godzinę.

Czy takie „batożenie” Polaków uchodźcami można traktować jako działanie antypolskie?

W ten sposób trzeba to traktować. Jest to głos zupełnie wbrew woli większości Polaków. Schetyna udowadnia, że jest całkowicie oderwany od rzeczywistości. Zachowywał się w ten sposób już będąc ministrem spraw zagranicznych w rządzie Platformy. Wtedy również kompletnie nie miał wyczucia, a na tym stanowisku jest jednak potrzebny dyplomata, czyli człowiek, który potrafi rozgrywać pewne myśli i trzymać język za zębami. Schetyna natomiast tu „chlapnie”, tam „chlapnie” i często są to rzeczy kompletnie bez sensu, zaprzeczające sobie. Podobnie zresztą z zapowiedziami likwidacji CBA i IPN. Nie wiem, czy lider PO rzeczywiście tak uważa, czy też ktoś w ostatniej chwili podrzucił mu kartkę z tą propozycją, takie mam wrażenie. To było kompletnie nieprzemyślane, nie sądzę zresztą, by Platforma miała w ogóle takie prawa. To było raczej ot tak rzucone w przestrzeń. Nie jest to zbyt poważne, ale przede wszystkim trzeba patrzeć na to, co myślą Polacy, a Polacy mają dość jasno sprecyzowane zdanie w kwestii IPN i CBA, ale szczególnie w kwestii migrantów. Mam wrażenie, jakby pan Schetyna chciał kreować politykę, chciał być na czele totalnej opozycji, jednak nie bardzo mu to wychodzi. Jest to program niespójny i mijający się z poglądami Polaków. Z tego nie byłoby nawet żadnego rządu na wychodźstwie... Żartuję, ale w sumie, jeżeli uznajemy, że całkowicie ignoruje stanowisko rządu, prezydenta oraz większości parlamentarnej, to może chciałby stworzyć jakiś rząd na wychodźstwie i w innej przestrzeni geopolitycznej i terytorialnej przyjmować sobie imigrantów. Jednak nikt za nim nie pójdzie. Tego typu działania są pozbawione jakiegokolwiek sensu.

W czyim interesie mogą być takie działania?

Z jednej strony to taka próba ucieczki do przodu, ponieważ wiemy, co dzieje się z Platformą i jakie afery są teraz odsłaniane. Z jednej strony mamy prężnie działającą komisję do spraw afery Amber Gold, która bada sprawę OLT Express i panów Tusków. Właśnie ruszyła również komisja reprywatyzacyjna. Dlatego też Schetyna próbuje wykreować jakieś nowe pomysły, które miałyby być ucieczką od afer PO. Niestety, odbywa się to zarówno kosztem Polaków, jak i kosztem naszego interesu narodowego. To, co mówi pan przewodniczący, niestety, wpisuje się w politykę niemiecką, dziś również w politykę francuską. Widzimy bowiem pewne zbliżenie na linii Berlin-Paryż. Jak dotąd nie było tam aż tak dobrych relacji. Owszem, były dobre w czasach prezydentury pana Hollande'a, ale teraz są wręcz przyjacielskie czy nawet rodzinne. Obecnie to właśnie ten duet przywódców i ta dwójka państw rządzi Unią Europejską i zapewne pan Schetyna chciałby się jakoś podczepić. Jednak tutaj sam uśmiech nie wystarczy. Nie wystarczy wyszczerzyć zęby, trzeba mieć jeszcze jakieś pomysły. Próbuje coś ugrać na imigrantach, próbuje pokazać, że jest ważnym przywódcą, macha do kanclerz Merkel i prezydenta Macrona: halo, halo, ja się zgadzam na przyjęcie imigrantów. Ale ani w Berlinie, ani w Paryżu nikt nie potraktuje tego poważnie, zwłaszcza że to zdanie jest ciągle zmieniane, a sondażowo Platforma jest po prostu rozłożona na łopatki. Nie jest żadną poważną siłą, żeby mogła cokolwiek robić ponad głowami polskiego rządu. Bardzo by chciał, ale nic z tego nie będzie.

Czy opozycja może w ten sposób zaszkodzić Polsce?

To są działania w pewnym sensie szkodliwe, myślę jednak, że większych skutków nie spowodują. Wpisują się jednak w bardzo niebezpieczną praktykę znaną od wielu lat, odbywającą się szczególnie wtedy, gdy rządzi PiS. To kolejna odsłona tej sytuacji. Zarówno wtedy, gdy PiS rządził poprzednio, jak i dziś, opozycja krzyczy, że rząd jest nielegalny, że trzeba go obalić, że trzeba prowadzić politykę ponad głowami rządu warszawskiego. Tak było za poprzednich rządów PiS, dziś mamy dokładnie tę samą sytuację. Z jedną tylko różnicą. Poprzednio opozycja miała trochę poważniejszych graczy. Aleksander Kwaśniewski, Adam Rotfeld czy Władysław Bartoszewski. Tych ludzi na stanowisku krytyków rządu zastąpili dziś pan Petru i pan Schetyna. Zaznaczam, że nie jestem zwolennikiem ani jednych, ani drugich, jednak widzę zdecydowane obniżenie lotów. Mimo to dzisiejsza opozycja próbuje grać dokładnie tym samym schematem, co opozycja z czasów pierwszego PiS-u. Ten schemat doskonale już znamy z historii III Rzeczypospolitej: próba dezawuowania rządu i działania ponad głowami zarówno władzy, jak i, niestety, ponad głowami Polaków. Odbywa się to w bieżącej polityce, jednak bardzo ważnym orężem tej totalnej opozycji jest wpisywanie się w zakłamywanie naszej historii. Ma to przynieść efekt wzmocnienia opozycji i osłabienia rządu. W momencie, gdy obecny rząd rozwija prawdziwą politykę historyczną, obecna opozycja robi coś innego. Oni wpisują się w te wrzaski, że Polacy są ksenofobami, antysemitami, ciemnogrodem i zawsze tak było, w dodatku „mordowaliśmy Żydów”, a obozy koncentracyjne były „polskie”... Ostatnio popisał się również redaktor Wojciech Maziarski, opluwając Żołnierzy Niezłomnych. Jednak tak jak mówię, to są już zgrane karty. Przy tym poziomie osobowym, przy takich kadrach, totalna opozycja nic nie ugra. Są po prostu za słabi. Natomiast ich tuba propagandowa, „Gazeta Wyborcza”, również słabnie, jest pozbawiona sił. Moim zdaniem są w tej kwestii skazani na porażkę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.