Ostatnie wybory do Europarlamentu pokazały, że wielu Polaków w obawie sfałszowania wyborów mocno zaangażowało się w komisje wyborcze. W Internecie mogliśmy zobaczyć filmy z wadliwych prac niektórych komisji wyborczych. Wielu członków komisji przeszkolonych przez organizacje odwołujące się do uczciwych wyborów starało się sfotografować protokoły wyborcze a PiS zorganizował nawet niezależne liczenie głosów oddanych w wyborach.

Teraz wszystkie te obywatelskie inicjatywy mogą zostać zniszczone. PKW korzystając przecież z pieniędzy budżetowych ( bez pomocy rządu nie jest to możliwe) wywindowała stawki diet za pracę w komisjach wyborczych. Do 300 zł z wcześniejszych 135 zł wzrosła dieta za pracę w obwodowej komisji w wyborach samorządowych. Dla Przewodniczącego obwodowej komisji ze 165 do 380 zł. PKW podwyższyła diety także za pracę w komisjach terytorialnych. Zgodnie z uchwałą PKW, przewodniczący terytorialnych komisji wyborczych za pracę podczas wyborów samorządowych otrzymają 650 zł. To podwyżka z 245 zł. Członkowie terytorialnych komisji wyborczych otrzymają 550 zł (poprzednia stawka to 200 zł).

Taka decyzja spowoduje masowy napływ chętnych do pracy w komisjach ze względu na możliwość zarobku. Małe komitety wyborcze zajmą się przede wszystkim zgłaszaniem całej masy członków komisji. Wyeliminuje to przeszkolonych ludzi chcących pracować ze względu na chęć przeprowadzenia uczciwych wyborów.

Doświadczenie obsadzania komisji wyborczych jest takie, że w sytuacji zgłoszenia więcej chętnych niż miejsc w komisji, następuje losowanie. Niestety możliwość wylosowania miejsca dla jednego z kilkunastu chętnych drastycznie spada. Dodatkowo kierowanie komisją wyborczą, które dotychczas często obsadzał zdeterminowany wolontariusz, będzie zdecydowanie utrudnione. Bardzo wysoka dieta przewodniczącego będzie łakomym kąskiem dla chcących zarobić i to spowoduje ostrą konkrecję w wyborze osoby na tą funkcję.

Arkadiusz Czartoryski
Poseł na Sejm RP PiS

Oprac. MaR