Ile dzieci nienarodzonych zabija się tak naprawdę w Polsce? Według oficjalnych statystyk aborcji jest od kilkuset do tysiąca. Skala podziemia aborcyjnego jest nieznana - szacunki różnią się tak bardzo, że trudno mówić o jakiejkolwiek ich wiarygodność.

Jednak dzieci w Polsce giną nie tylko zabijanie szczypcami pseudo-lekarza. Śmiertelnie żniwo zbierają także tabletki poronne. O tym problemie mówiła na antenie telewizji "Rzeczpospolitej" Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, współautorka książki z wywiadami o aborcji. Jak powiedziała, wiele kobiet zamawia dziś przez internet tabletki. Robią to nielegalnie i otrzymują podejrzane produkty, mimo wszystko w ten właśnie sposób decydują się przeprowadzić aborcję.

A więc aborcja i tak jest społeczną rzeczywistością, można powiedzieć. I to zwykle koronny argument tych, którzy w pewnej mierze przynajmniej uznają negatywny charakter tego procederu, na piedestale stawiając jednak (rzekomą) wolność kobiety oraz - często przede wszystkim - konieczność konfrontacji z realiami.

Można mieć zasadne zarzuty wobec Prawa i Sprawiedliwości, że i to ugrupowanie ulega podobnemu myśleniu. Aborcji nie zdelegalizowano, uginając się pod naporem manifestacji radykalnych środowisk feministycznych (tak, radykalnych - bo nawet "zwykłe" kobiety wychodzące na Czarne Protesty są w istocie zarażone wirusem radykalnego feminizmu!). Teraz rządząca partia popełniła kolejny poważny błąd. Próbując rozwiązać jakoś problem pigułki "po" wybrała półśrodki i uznała, że środek ten będzie dostępny wyłącznie na receptę. Ograniczenie prawa, ale czy sukces? "Być dostępny" - to żaden sukces, bo to oznacza pójście na wyjątkowo zgniły kompromis moralny. Tymczasem w takich kwestiach jak obrona życia ludzkia i żywienie podstawowego szacunku dla istoty ludzkiej jako takiej nie ma mowy o żadnym kompromisie. 

Dlaczego nie zrobiono czegoś więcej? Tu nie chodzi o demokrację. Zwolennikami legalności zabijania dzieci nienarodzonych - czy to poprzez aborcje w gabinecie lekarskim czy też poprzez różnego rodzaju farmaceutyki - jest przecież mniejszość społeczeństwa. To niechęć PiS do ostrego konfliktu medialnego, bo ci, którzy popierają aborcję, trzymają często w rękach potężne imperia telewizyjne czy prasowe. Ale czy to jakiekolwiek usprawiedliwienie? Idąc tropem taktyki stronienia od tak zwanych "światopoglądowych" konfliktów i stopniowego przyzwalania, by wizję moralności kształtował współeczesny świat, a nie niezmienna nauka Kościoła, będziemy dryfować w kierunku państw zachodnich. Także tam formalnie "chrześcijańskie" partie pozwalają na aborcję - w imię pokoju społecznego. 

PiS robi wiele dobrego, ale odpuszczaniem pola prawdziwej ochrony życia ostatecznie zatruwa tę sferę życia społecznego, pozwalając, by kręgosłup moralny Polaków degradował się coraz bardziej pod wpływem liberalnych mediów. I jakiekolwiek by nie były "rzeczywiste okoliczności społeczne" czy siła głosu grupki radykałów, tego tematu po prostu nie wolno odpuszczać. Gospodarka, wojsko i ekonomia - to wszystko nas nie zbawi. To właśnie stosunek do życia ludzkiego jest tym polem, na którym najaktywniej działa szatan. Nie wpuszczajmy po cichu diabła, tylnymi drzwiami, żeby mieć spokój medialny.

fronda.pl