Tomasz Wandas, Fronda.pl: Putin przyjechał do Francji już trzy tygodnie po zaprzysiężeniu Macrona na prezydenta i siedem miesięcy po tym jak oburzony odwołał swoja ostatnią wizytę we Francji. Skąd ten zwrot Putina? Czy to ta trzechsetna rocznica przybycia do Wersalu Piotra I, to wystarczający argument, aby przybyć do Francji?

Piotr Skwieciński: Nie, oczywiście to pretekst. Stałą linią polityki Rosji, a w szczególności Putina, jest próba rozbijania jedności Zachodu, tego co pozostało z tej jedności. Osiągnąć to można różnorakimi metodami, np. wspierając Marinę Le Pen, Francoisa Fillona, ale również i poprzez strategiczne dogadanie się z Macronem. Rusofilia emocjonalna czy intelektualna we Francji nie jest domeną wyłącznie francuskiej prawicy. Zjawisko to w silny sposób istniało i istnieje na wszystkich skrzydłach francuskiego spektrum politycznego. Moim zdaniem Rosjanie w tej sytuacji dostrzegli możliwość gry z Makronem.

Francja stosunkowo miała i ma cieplejsze relacje z Rosją niż pozostałe kraje Europy, ale Putin w kampanii prezydenckiej wyraźnie wspierał Marinę Le Pen. Czy Pana zdaniem Macron ma problem? Czy faktycznie jest tak antyrosyjski jak twierdzi o nim większość Francuzów, skoro jednak dochodzi do takich spotkań?

Nie należy przesadzać ze stwierdzeniem — tak jak co do większości zachodnio-europejskich polityków, że mają oni co do Rosji stały stosunek, ponieważ on może się zmieniać. Dla przykładu — Beppe Grillo, szef włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazd jest obecnie prorosyjski, choć początkowo był antyrosyjski. To ruch antyestablishmentowy, który krytykował włoski establishment polityczny za to, że jest proputiniowski. Podsumowując: po obu stronach mogą zachodzić zmiany co do poglądów.

Komu Pana zdaniem bardziej zależy na przełamaniu tego impasu w relacjach, Paryżowi czy Kremlowi?

Moim zdaniem, bardziej zależy na tym Kremlowi, ponieważ jest on w sytuacji do tego stopnia podbramkowej, że rozbicie w miarę jednolitej postawy Zachodu i NATO wobec polityki rosyjskiej, jest dla niego bardzo ważne. Natomiast myślę że sam Macron też ma jakąś korzyść, chodzi o to by mieć z Moskwą jak najlepsze stosunki oraz by w ten sposób dystansować się od Stanów Zjednoczonych. Te dążenia są żywe we Francji, gdyby Macronowi udało się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi doprowadzić do czegoś co mogłoby być uznane za jakiś spektakularny sukces w przestrzeni relacji francusko-rosyjskich, wiązałoby się to zapewne ze wzmocnieniem jego kandydatury w tychże wyborach.

Jak na to spotkanie ma patrzeć polski rząd? Dobrze że dochodzi do takich spotkań czy wręcz przeciwnie?

Rząd powinien wypowiadać się dyplomatycznie, używać takiego języka by elity zachodnie, z którymi jest obecnie w konflikcie nie miały powodu by uznać go za niekompatybilny czy emocjonalny. Myślę że rząd powinien wypowiadać się pozytywnie na ten temat wiedząc równocześnie, że to spotkanie nie jest korzystne dla Polski.

Z jakiego powodu nie sprzyja ono naszemu krajowi?

Wszystko co wzmacnia Rosję nie jest dla Polski dobre. Odprężenie w relacjach z jednym z większych mocarstw zachodnioeuropejskich umacnia Rosję.

Dziękuję za rozmowę.