Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Wiemy już, że nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych zostanie Donald Trump. W trakcie kampanii wypowiadał się dość ciepło o Polsce i Polakach, a pod koniec wyścigu do Białego Domu spotkał się z Polonią amerykańską. Zapewnił wówczas, że zależy mu na silnym NATO, nie wycofa się z budowy tarczy antyrakietowej na terenie Polski, obiecał zniesienie wiz dla Polaków. W wypowiedzi przewijały się wyrażenia: „Ja was obronię”, „Zatroszczymy się o wszystkich naszych przyjaciół”. Z drugiej jednak strony mówi się, że Trumpa nie będą interesowały inne kraje i przypomina jego wypowiedzi o Władimirze Putinie czy „dogadaniu się” z Rosją. Czego możemy się spodziewać po prezydenturze Trumpa? Jak mogą wyglądać nasze relacje z USA?

Piotr Semka, Do Rzeczy: Szczerze mówiąc, nie ma chyba mądrego do oceny, w jakim kierunku pójdzie Trump. Po pierwsze, polityka zazwyczaj jest jednak nieco inna od kampanii. Po drugie, wiele będzie zależało od tego, jak będzie wyglądać obsada Departamentu Stanu oraz Obrony, gdyż są to dla kluczowe dla współpracy Polski oraz innych państw NATO z Ameryką. Z całą pewnością rząd PiS oddycha nieco swobodniej, ponieważ nie jest tajemnicą, że np. politycy opozycji czy działacze KOD bardzo wiele obiecywali sobie po prezydenturze Hillary Clinton jako elemencie nacisków na polski rząd np. w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Z drugiej jednak strony, Donald Trump jest politykiem, który niewiele wie o Europie. Rodzi to pewne zagrożenie, że za priorytet Ameryki uzna walkę z Chinami czy niszczenie Państwa Islamskiego. W tej logice Władimir Putin jest gdzieś na boku. Nie stanowi dla Białego Domu tak dużego problemu, jak dla polityków w Tallinie czy Warszawie. Myślę, że ogromną rolę odegra teraz Polonia w Stanach Zjednoczonych, która powinna zorganizować pewnego rodzaju front do „pilnowania” Trumpa, aby nie lekceważył Polski czy może szerzej- Europy Wschodniej.

Niewątpliwie, Stany Zjednoczone są dla nas bardzo ważnym, o ile nie kluczowym sojusznikiem. Czy jednak nie przeceniamy niekiedy roli prezydenta USA?

Myślę, że Ameryka jest bardzo ważnym czynnikiem na świecie, natomiast dla naszego bezpieczeństwa pod względem militarnym- wręcz kluczowym. W obozie lewicy w Europie Zachodniej odzywały się już głosy, że Europa powinna trzymać Donalda Trumpa na dystans, tak samo, jak trzymała Putina. W przypadku dominacji tego rodzaju głosów może dojść do sytuacji, gdy nie tyle Donald Trump będzie odwracał się od Europy, ale Europa sama odwróci się od Stanów Zjednoczonych. A to byłoby bardzo niebezpieczne...

Wspomniał Pan, że tak naprawdę najważniejszą rolę w relacjach Stanów Zjednoczonych z Polską czy może w ogóle w polityce zagranicznej USA odgrywa administracja prezydenta. Wiemy już, że wiceprezydentem będzie prawdopodobnie Mike Pence. Są też spekulacje co do osoby sekretarza stanu i sekretarza obrony...

Pojawiło się już kilka nazwisk, jak na przykład Newt Gingrich. Jest to polityk, któremu wytknięto, że powiedział kiedyś, że Estonia to przedmieścia Petersburga, ale z drugiej strony- jak wspominał Adam Bielan- był on ważnym komentatorem filmu o pielgrzymkach Jana Pawła II do Polski. Czynnikiem pozytywnym jest też niewątpliwie fakt, że obecna ekipa PiS ma podobny system wartości, co Republikanie. Trzeba natomiast pamiętać, że w historii Republikanów zdarzali się również politycy, którzy prezentowali dość egoistyczny cynizm i izolacjonizm. Przede wszystkim na razie jest za wcześnie, aby cokolwiek orzekać. Powinniśmy najpierw poczekać na pierwsze wystąpienie Donalda Trumpa, ale również polityków z jego najbliższego otoczenia.

Czy jednak prezydent-elekt jest faktycznie konserwatystą? Wielu polityków lub wyborców Republikanów odwracało się od tego kandydata na prezydenta, zapewniało, że go nie poprze. Mówi się nawet, że „republikańskiego kanonu” bardziej trzyma się właśnie gubernator Indiany, Mike Pence, przyszły wiceprezydent.

To prawda, jednak istnieje oczywiście pewien typ wrażliwości republikańskiej, od której Trump nie może się uchylać. Można wiązać z tym pewne nadzieje, jednak powtórzę: nie należy zbyt szybko udzielać prezydentowi-elektowi kredytu zaufania. Musimy najpierw zorientować się, jakie będą jego pierwsze decyzje. Naturalnym jest, że w Polsce, gdy widzimy histerię w obozie Hillary Clinton, wśród wyborców kandydatki Demokratów, niejako automatycznie nasuwają się skojarzenia z polskim obozem lewicy, który źle zareagował na przegraną. Nie oznacza to jednak od razu pełnego zaufania dla Donalda Trumpa.