O sprawie pisze „Deutsche Welle”, powołując się na artykuł z „Tagesschau”. Pegida powstała już między innymi w Szwecji. Jej założycielem jest Henrik Rönquist, który zapewnia, że nie ma niczego wspólnego z rasizmem. Jednak w swojej galerii wystawiał wystawy, za które został później skazany pod zarzutem podżegania do nienawiści rasowej.

Szwedzka Pegida wciąż jest jednak jedynie ruchem internetowym. Nie wiadomo, czy uda jej się zorganizować jakieś większe manifestacje w kraju. Inaczej jest w Austrii, gdzie pierwsza demonstracja lokalnej Pegidy przewidziana jest na początek lutego. Niechętni „islamizacji” mają wyjść na ulicy w Wiedniu. Tamtejsza Pegida cieszy się poparciem na wielu polach radykalnej Wolnościowej Partii Austrii.

Z kolei w Szwajcarii antyislamski ruch jest raczej anonimowy, ma jednak maszerować także na początku lutego. Aktywność szwajcarskiej Pegidy koncentruje się na Facebooku. Z przedstawionego tam programu ruchu wynika, że jego zwolennicy domagają się ograniczenia imigracji, wydalania cudzoziemców skazanych za naruszenie prawa oraz wprowadzenia zakazu noszenia burki.

Pegida funkcjonuje też w Belgii. Już wcześniej działał tam antyislamski ruch „Vlativa”, teraz, wobec popularności niemieckiej Pegidy, przemianowany. Ruch koncentruje swoją działalność we Flandrii, gdzie sporym poparciem cieszą się radykalne prawicowe partie.

Zobaczymy, czy ta ogólnoeuropejska Pegida się utrzyma, czy raczej nie. Jak na razie wyłącznie niemiecki ruch potrafił zorganizować demonstracje, ale z drugiej strony: co znaczy w praktyce marsz kilku czy kilkunastu tysięcy osób? By coś osiągnąć, Pegida musi wyjść poza Facebooka czy demonstracje na ulicach. 

pac