„To niewątpliwie dobra wiadomość dla Donalda Tuska – mógłby pozbawić fotela marszałka  Grzegorza Schetynę. Czy ofiarowałby mu w zamian posadę w rządzie? Nie wiadomo. Kto miałby zostać gospodarczym wicepremierem. Zapewne ktoś z PO. Możliwe, że Jan Vincent Rostowski, którego pozycja w rządzie się umacnia. Ale możliwe, że Jan Krzysztof Bielecki, obecnie szara eminencja tego rządu. Mógłby łączyć to stanowisko z teką ministra skarbu.”- analizuje Piotr Zaremba, który zaznacza jednak, że takie roszady możliwe będą jednak, o ile odtworzy się koalicja PO-PSL.

 

Według zawsze świetnie poinformowanego publicysty, Donald Tusk bardzo nie chce koalicji z Napieralskim, a konieczność współdziałania z atakującym go non stop i oczerniającym w książce Januszem Palikotem traktowałby jak osobiste upokorzenie. Ja jednak uważam ,że Donald Tusk jest na tyle bezideowym i makiawelicznym politykiem ( polecam znakomitą książkę „Daleko od miłości” o kulisach rządów Tuska), że nie będzie miał większych moralnych obiekcji by wejść w koalicję z Napieralskim. Tusk już dawno stał się głównym wyrazicielem pragnień „salonu”, który po stracie swoich reprezentantów z Unii Wolności musiał znaleźć sobie reprezentacje na scenie politycznej.  Ukłony w stronę lewicy ( transfer Arłukowicza czy Rosatiego) to nie tylko przedwyborcze chwyty, ale przygotowanie gruntu pod przyszłą koalicję. Jedynym problemem dla Tuska może być obalenie Napieralskiego przez duet Miller- Kwaśniewski. Rządy z tym pierwszym politykiem mogłyby być źle odebrane przez jakąś coraz mniejsza cząstkę konserwatywnego elektoratu PO. Natomiast sojusz z Palikotem będzie potrzebny Tuskowi by mieć kim przykryć problemy rządu i partii. A kto lepiej to zrobi niż facet od atakowania „brzuchatych” biskupów i domagający się przywilejów dla gejów?  A Pawlak jako marszałek Sejmu?  Nie będzie trzeba brać środkow nasennych.

 

Łukasz Adamski