W rozmowie z „Gościem Niedzielnym” Patryk Vega przyznaje, że każdy film jest w świadectwem tego, w jakim miejscu drogi życiowej znajduje się jego twórca. To odpowiedź na pytanie Edwarda Kabiesza o wątki, których reżyser do tej pory nie poruszał, a które znalazły się w filmie „Służby specjalne”.

Chodzi o nawiązania do wiary, do religii. W jednej z recenzji filmu pojawiło się nawet, brzmiące jak zarzut sformułowanie, że w „Służbach...” jest „dużo religii”. Zdaniem Vegi, odnoszenie jego filmu wyłącznie do polityki, spłaszcza go. „To jest również historia o tym, czy można zmienić naturę człowieka, czy nasz charakter jest naszym przeznaczeniem” - tłumaczy reżyser w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”.

Vega dodaje, że przecież zadaniem głównych antybohaterów w filmie jest... zabijanie. A nie można o tym mówić, nie poruszając spraw wiary i religii. Dlaczego do tej pory reżyser takimi tematami się nie zajmował? „Bo dotąd nie było to w moim życiu ważne. Od dwóch lat chodzę do kościoła, ale wcześniej miałem rozmaite poszukiwania duchowe” - odpowiada Vega.

Reżyser mówi, że wiara i Kościół w czasach dzieciństwa jakoś istniały w jego świadomości, ale jego matka nie była praktykującą katoliczką. Vega przyznaje, że do sakramentów przystąpił, ale nie miał zbyt dobrego przykładu wiary w swoim środowisku.

„Uczęszczałem na religię, ale w okresie dorastania pogubiłem się. Wychowywałem się bez ojca, poszukiwałem więc tych męskich autorytetów gdzieś na zewnątrz. Chciałem udowodnić rówieśnikom, że jestem stuprocentowym mężczyzną. Wdałem się w złe towarzystwo, była tam jakaś młodociana gangsterka, handel narkotykami, dostałem też wyrok w zawieszeniu za kradzież z włamaniem” - opowiada reżyser. Całość rozmowy w najnowszym numerze „Gościa Niedzielnego”.

MaR/Gosc.pl