Kabaret w wykonaniu posłów PO doczekał się odpowiedzi ze strony Poczty Polskiej, która szybko wyjaśniła, skąd problemy z doręczeniem przesyłki.

"Okazuje się, że nawet, by wysłać list w Polsce, trzeba mieć odpowiednie przekonania polityczne! I ktoś, kto jest w opozycji, nie ma do tego prawa! Poczta Polska straciła kontrakt o wysokości 100 tys. złotych!"-grzmiał były rzecznik rządu PO-PSL, Cezary Tomczyk podczas dzisiejszej konferencji prasowej posłów PO. Poszło konkretnie o rozesłanie 800 tysięcy zaproszeń na sobotnią manifestację opozycji. Okazało się, że Poczta Polska nie da rady dostarczyć wszystkich listów przed marszem. Posłowie PO winili za to PiS, który zniechęca ludzi do udziału w demonstracji i uniemożliwia dostarczenie zaproszeń.

Powody okazały się nieco bardziej prozaiczne. To tylko ograniczenia czasowe...

Druki bezadresowe są usługą umowną realizowaną w ramach standardowej działalności biznesowej Poczty Polskiej. Standardowym terminem doręczenia dla tej usługi jest 7 dni roboczych. W przypadku zleceń niestandardowych, o krótszym terminie doręczenia, każdorazowo sprawdzane są możliwości operacyjne takiego doręczenia. (...) Z uwagi na to, że klient oczekiwał skróconego terminu doręczenia i nie zaakceptował terminu standardowego – umowa nie została zawarta, a pieniądze zostały zwrócone-podaje biuro prasowe Poczty Polskiej w swoim oświadczeniu, dodając, że zlecenie na dostarczenie zaproszeń wpłynęło 26 kwietnia z prośbą o realizację w ciągu czterech dni roboczych. Ze względu na długi weekend majowy było to jednak niemożliwe do zrealizowania.

Ktoś tu kiedyś zdaje się, powtarzał dość często zwroty w rodzaju "paranoja smoleńska". A co mamy w tym przypadku? Paranoję pocztową?

JJ/TVN24.pl