Kandydat demokratów na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych Bernard Sanders zabiegał o audiencję u Ojca Świętego. Franciszek nie spotka się jednak z tym skrajnym lewakiem, choć sam Sanders uważa się za "wielkiego, wielkiego fana" papieża.

 

Sanders będzie gościł w Rzymie na zaproszenie kanclerza Akademii Nauk Społecznych, bp. Marcela Sancheza Sorondo. Amerykański demokrata to promotor socjalistycznej wizji świata, która zakłada obok innych diabelskich idei także pełną dopuszczalność mordowania dzieci nienarodzonych.

Socjalista weźmie w Watykanie udział w konferencji akademickiej z okazji 25.-lecia opublikowania encykliki społecznej Jana Pawła II "Centesimus annus". Sanders liczył też, że uda mu się spotkać z Ojcem Świętym, do czego - dzięki Bogu - ostatecznie nie dojdzie.
Bo choć Sanders mówi o sobie jako o "wielkim, wielkim fanie papieża", to nie jest już z pewnością tak samo "wielkim, wielkim fanem" Kościoła.

Sanders docenia po prostu przydatność niektórych refleksji Ojca Świętego dla budowy socjalistycznego świata. To, oczywiście, zupełnie nieuprawnione podejście, które całkowicie wyrywa sądy Francisza z ich katolickiego kontekstu. Przyzwyczailiśmy się już jednak, że pełni obłudy lewacy chętnie sięgają po figurę obecnego papieża, by nieudolnie usprawiedliwiać własne diabelskie zamiary.

hk