Nowa ustawa o służbie cywilnej niedawno uchwalona przez sejm z całą pewnością przyczyni się do radykalnej zmiany obrazu kadr wśród przedstawicieli administracji. W tym względzie z pewnością nadchodzi wielka zmiana. 

Ze swoimi stanowiskami w najbliższym czasie będą się musieli pożegnać m.in. dyrektorzy i wicedyrektorzy z urzędów wojewódzkich. Dotyczy to zresztą nie tylko osób z nadania Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale wielu urzędników, którzy na swoich stanowiskach siedzą latami, a czasem wręcz dekadami.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości podczas sejmowej dyskusji nad ustawą podkreślali dwie rzeczy. Po pierwsze, że rząd musi opierać się na ludziach utożsamiających się z jego polityką, a tym samym wymiana kadr jest potrzebna dla sprawnego funkcjonowania aparatu państwowego. Po drugie zaznaczano, że PiS nie chce zaślepionej w sobie, sztywnej, sztucznie zabetonowanej administracji, przesiąkniętej starymi nawykami. 

Podkreślano, że władze, a tym w kontekście premier, muszą mieć realny wpływ na wybór kadr w administracji państwowej. Administracja miałaby też dawać szansę młodym ludziom, w tym absolwentom wyższych uczelni, nie tylko starej gwardii.

Podczas prac nad ustawą można było usłyszeć, że wg nowych przepisów dobór kadr ma się odbywać w sposób elastyczny i mniej sformalizowany, niż do tej pory.

Jak to zwykle bywa, zrywanie betonu nie jest rzeczą prostą i spotyka się z wielkim oporem żywej materii. Obecni dyrektorowie i wicedyrektorowie rozmaitych instytucji podnoszą szum, że zmiany kadr poniosą za sobą wielkie szkody i destabilizację.

daug/tokfm.pl