Jarosław Kaczyński w rozmowie z Joanną Lichocką na łamach tygodnika „Gazeta Polska” ocenia czteroletnie postępy w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. I mówi wprost: „Trudno sobie wyobrazić, żeby jakieś normalne państwo zachowało się podobnie i oddało wszystko - badanie katastrofy, dowody rzeczowe - innemu państwu, i to takiemu, które jest zainteresowane brakiem wyjaśnienia tragedii, dając mu jeszcze przy tym niebywale potężne instrumenty w rozgrywaniu sytuacji wewnątrz Polski”. I dodal: "Nie jest tak, że Polska nie mogła zachować się inaczej. Państwo tak działało, bo ma takie władze, jakie ma. Ale tej słabości jaką Polska pokazała po katastrofie smoleńskiej, nie możemy traktować jako immanentnej cechy państwa".

Prezes PiS mocno podkreśla, że w dzisiejszej Polsce potrzeba ponownego zjednoczenia społeczeństwa, opartego na fundamencie Prawdy: „Nie rozstrzygając, chociaż wszystko wskazuje na najgorszy scenariusz tego, co się wydarzyło w Smoleńsku, chcę powiedzieć, że budowanie jedności musi się oprzeć na prawdzie. Dziś w debacie publicznej dominuje coś innego - przeświadczenie, że samo dążenie do prawdy i kwestionowanie najbardziej nawet prywmitywnych kłamstw jest niedopuszczalne, bo to mentalnie jest nie do zaakceptowania, jest niewygodne i na dodatek godzi „w naszych”. Tego przyjąć nie można, bo to życie w świecie, który nie ma nic wspólnego z demokracją.”

Jarosław Kaczyński odniósł się również do sytuacji na Ukrainie. Powiedział, że gdyby prezydentem był dziś śp. Lech Kaczyński, Polska byłaby znacznie bardziej wiarygodnym krajem w kwestii zaangażowania na Wschodzie. Za czasów PiS – jak podkreśla Kaczyński- „byliśmy jednym z dwóch, trzech państw, które hamowały spontaniczną prorosyjskość Unii Europejskiej (…) Rząd Tuska ma kłopot z wiarygodnością. Przez to, że przez lata nie tylko ośmielał, ale wręcz rozzuchwalał Władimira Putina. Nawet, gdyby założyć że Smoleńsk to tragiczny zbieg okoliczności, wszystko, co nastąpiło po katastrofie, jak badano okoliczności itp. było rozzuchwalaniem Moskwy. Dano sygnał, że wszystko można”.

Na koniec Kaczyński mówi, że polskie bezpieczeństwo nie powinno opierać się na ślepej miłości do siły USA i jej pomocy, ale na budowie własnej, potężnej armii: „PiS był jedyną partią, która potrzebę zbudowania dużej  i silnej armii stawiała otwarcie i było to jeszcze przed atakiem na Ukrainę. Trzeba było być ślepym, żeby nie zobaczyć że sytuacja w Europie się zmienia. Rosja przeprowadzała olbrzymie programyzbrojeniowe nie po to, by urządzać defilady. Od siedmiu lat trwa projekt zbrojeniowy Rosji, a tu głoszono nieustannie, że jesteśmy bezpieczni, że nic nie trzeba robić”.

Całość w „Gazeta Polska”

philo