Państwo Islamskie traktuje „niewierne” kobiety po prostu jako zdobycz wojenną. Bojownicy nie mają żadnych oporów przed gwałtami, mordami i sprzedawaniem kilkuletnich nawet dziewczynek jako niewolnic seksualnych. To, o czym opowiadają Irakijki, które przebywały lub wciąż przebywają w niewoli, jest przerażające.

Charakterystyczna dla poziomu terroru, jaki Państwo Islamskie powoduje wśród irackich kobiet, jest historia z 16 sierpnia. Wówczas to trzy jazydki, siostry, wydostały się z więzienia, w którym trzymali je radykałowie. Kobiety były gwałcone i tak dotkliwie poniżane, że nie wytrzymały ciężaru wspomnień: chociaż wróciły do swoich rodzin, rzuciły się w przepaść z klifu, by odebrać sobie życie, naznaczone nieznośnym piętnem cierpienia.

Matka tragicznie zmarłych dziewcząt opowiada, że przed śmiercią zgwałcone jazydki błagały w desperacji lokalną społeczność, by je zabito. Gdy nikt się na to nie zgodził, popełniły zbiorowe samobójstwo.

Podobnych historii jest dziś w Iraku o wiele, o wiele więcej. Na szczęście większość kobiet, którym udaje się wyrwać ze szponów islamskich barbarzyńców, nie decyduje się na tak radykalne kroki, i szuka ukojenia na łonie swoich rodzin – o ile te nie zostały zabite przez ekstremistów. Szacuje się, że Państwo Islamskie porwało w sumie od 1500 do 4000 jazydek. Nie wiadomo, ile z nich zostało już  zabitych, a ile sprzedanych jako niewolnice seksualne. Dochodzi do tego nieoszacowana liczba chrześcijanek. Jest jednak pewne, że dla radykałów nie ma żadnego znaczenia wiek: porywają, biją, gwałcą i sprzedają dziewczynki, które nie ukończyły nawet 13 roku życia.

Smutne świadectwo przedstawiono niedawno na łamach „Washington Post”. Dziennikarz Mohammed A. Salih spisał historię 14-letniej Irakijki, którą nazywa Narin. Jej relacja została przytoczona w „WP” niemal dosłownie. Dziewczyna wspomina, że do ataku ekstremistów na jej wieś, Tel Uzer, doszło 3 sierpnia. Gdy jej rodzina dowiedziała się, że zbliżają się bojownicy Państwa Islamskiego, w pośpiechu uciekła pieszo z domu, dążąc na północ na górę Sindżar, gdzie schroniło się już wielu jazydów. Niestety – nie zdołali uciec. Gdy zatrzymali się przy studni, by napić się wody, podjechało do nich kilka pojazdów ekstremistów.

Bojownicy podzielili grupę uciekinierów pod względem wieku i płci. Najpierw okradli ją ze wszystkich wartościowych rzeczy. Kobiety i dziewczęta załadowali do ciężarówki. Młodych mężczyzn, w tym 19-letniego brata Nariny, zamordowali na miejscu.

Kobiety zostały ulokowane w szkole w miejscowości Baaj, nieopodal Mosulu. Dołączyły do znajdujących się już w niewoli jazydek. Bojownicy powiedzieli im, że także ich ojcowie, bracia i mężowie zostali zabici. Ekstremiści od razu zażądali, by porwane kobiety przeszły na islam: jeden z nich wyrecytował szahadę, ale porwane odmówiły.

Przez kilkadziesiąt dni trzymano je wewnątrz szkoły. Musiały spać na ziemi, karmiono je tylko raz dziennie. Codziennie próbowano je nawrócić; bez skutku. Wreszcie kobiety przekazano jako niewolnice różnym muzułmanom; Narinie przypadł około 50-letni muzułmanin o imieniu Abu Hussajn, duchowny. Mężczyzna bił ją, poniżał i wielokrotnie próbował zgwałcić, ale Narina nie chciała mu się poddać. Wreszcie udało jej się uciec; teraz poszukuje swojej siostry, która wciąż przebywa gdzieś w Mosulu jako niewolnica.

Trzeba zaznaczyć, że Narina miała wiele szczęścia. Wiele kobiet, jak wiemy z ich własnych relacji, jest przez bojowników Państwa Islamskiego gwałconych każdego dnia; są zmuszane do telefonicznych kontaktów z rodziną, której muszą opowiadać o tym, co robią im ich oprawcy. Niektóre ekstremiści sprzedają na „żony” muzułmanom już za równowartość niespełna 100 złotych. Taki los jest ostatecznie przeznaczony wszystkim „niewiernym”. Narina, gdyby nie udało jej się uciec, bez wątpienia także zostałaby zgwałcona, zmuszona do przejścia na islam – albo po prostu zabita. 

pac