Janusz Palikot przekonywał dziś przed ośrodkiem wywiadu, że potrzebne jest "zerwanie z katolicką obłudą", polegającą na tym, że jeśli czegoś się nie powie, to nie będzie konsekwencji. „Właśnie ukrywanie prawdy może wzmagać chęć odwetu [na polskich żołnierzach] w Afganistanie” - przekonywał. „Ta wojna i tak już pociągnęła za sobą sporo ofiar, w tym także polskich obywateli. To właśnie te trupy, a nie anioły powinny śnić się Leszkowi Millerowi po nocach do końca życia”- mówił w przypływie demagogii, w której lider RP jest najmocniejszy. Po konferencji posłowie RP na tablicy z nazwą miejscowości "Stare Kiejkuty" przykleili napis "wolne". Palikot przypomniał, że Ruch w ubiegłym roku dokonywał podobnych akcji, "uwalniając" miejscowości spod wpływu Kościoła. „A dzisiaj uwalniamy Stare Kiejkuty od przekleństwa więzień CIA, mówiąc otwarcie o tym i ściągając z Polski ryzyko zemsty” - powiedział. Oczywiście polemika z błazeństwem nie ma większego sensu, powiem nobilitowałaby je bez potrzeby. Palikot jednak przekroczył dziś kolejną granicę chamstwa.

 

Polityk obrzucił błotem na Twitterze ministra sprawiedliwości, który stwierdził, że wspominanie o więzieniu CIA w Polsce, to zaproszenie Al-Kaidy do akcji odwetowej. "Gowin zachowuje się jak katolicka ciota. To że biskup gwałci dziecko nie ma znaczenia dopóki nikt się o tym nie dowie" - napisał Palikot. Dziennikarze zapytali czy pisanie o kimś „ciota” nie jest obrazą homoseksualistów. Palikot wytłumaczył, że „są homoseksualiści, ale też i cioty”. Polityk zapewnia, że jego wpis na Twitterze nie ma nic wspólnego z homofobią. Pewnie nie ma. W końcu to Biedroń z kolegami decyduje czym jest homofobia oraz kto jest homofobem. Palikot z pewnością do tej kategorii ludzi nie należy. Należy do innej. Znacznie gorszej.

 

Ł.A/Gazeta Wyborcza/Twitter/TVN24