Janusz  Palikot powiedział w TVN, że niechętnie przyłącza się do chóru tych, którzy wplatają swoje osobiste historie w tę tragedię. „Wiele osób mówi, że mogłaby być w tym pociągu albo ich bliscy mogliby nim podróżować. Ja nie. Zgadzam się z Robertem Biedroniem, który mówił, że nie ma podstaw do żałoby narodowej. W Polsce co tydzień ginie na drogach wiele osób i musielibyśmy mieć nieustannie żałobę” - powiedział. Według niego, żałoba to "coś, co co tkwi głęboko w romantycznym podejściu Polski do narodu, jego misji i cierpienia" oraz że Polacy łatwo wpadają w przeżywanie ich, "jakbyśmy się w nich lubowali". Palikot zwraca uwagę, że: „Powstała cała masa spółek zależnych bez wizji całości. Minister Nowak zaczął (kadencję) od ogłoszenia, że nie będzie programu szybkich kolei, nie przedstawił też całości planu - powiedział. Według niego, nie jest to wina ministra, ale powinien on wprowadzić zmiany personalne w PKP i przedstawić mapę celów, które chce zrealizować przez cztery lata, "konkretów, z których będziemy go mogli rozliczyć".

 

Janusz Palikot powtórzył starą tezę Janusza Korwin-Mikkego, który zwracał uwagę na absurd wprowadzania żałoby narodowej za każdym razem, gdy zdarzy się tragiczny wypadek. Po wypadku polskiego autokaru pod Grenoble kilka lat temu Korwin podkreślał, że człowiek, który zginął w samochodzie z żoną i dziećmi, jest przez władze państwowe traktowany gorzej, niż ten, kto zginął wraz z 25 pielgrzymami. Nie chodziło tylko o sam fakt wprowadzania żałoby, ale również o wypłacanie przez państwo odszkodowań rodzinom zmarłych. Oczywiście argument o tym, że dziennie ginie i umiera w Polsce o wiele więcej ludzi niż w wypadku pociągu jest logiczny i trudno z nim tak naprawdę polemizować. Jak bowiem określić kiedy powinna być wprowadzana żałoba? Gdy zginie 19 osób? A może 15? A czemu nie 9? A 8? Czy ta jedna osoba więcej powoduje, że cała Polska powinna symbolicznie cierpieć? Zbyt często wprowadzana w Polsce żałoba narodowa jest  uwarunkowana normami kulturowymi, które mnie również nie do końca się podobają. Palikot oczywiście chce upiec przy tym swoją pieczeń i od razu zwala winę na „polski romantyzm”. Ja się akurat z tym nie zgadzam. Romantyzm, ani znienawidzony mesjanizm nie ma z tym nic wspólnego. W moim przekonaniu mało kto dziś w Polsce traktuje poważnie kwestie żałoby (za wyjątkiem takich okoliczności jak śmierć papieża czy prezydenta) ustanowionej po jakimś tragicznym wypadku. Nawet w mediach jest to zauważalne. Widok portali internetowych, które puszczają newsy o powiększaniu piersi przez celebrytkę i dają czarną wstążeczka w swoim logu, pokazuje to najlepiej. Tak samo żałośnie wyglądają programy muzyczne, które prezentują ociekające seksem klipy Lady GaGi z symbolem żałoby w rogu ekranu. To pokazuje absurd  wprowadzania żałoby narodowej, której i tak nikt nie przestrzega. I trudno z tego powodu rozdzierać szaty. Może zresztą to zbyt częste jej wprowadzanie spowodowało znieczulicę? A może ludzie mają po prostu zdrowy rozsądek i cierpią wtedy, gdy umrze ktoś bliski albo (ewentualnie) głowa państwa? Tym razem (chyba drugi raz w życiu) zgodzę się z Palikotem i Biedroniem, którzy zwrócili uwagę na jeden z absurdów naszego życia. Absurdu, za który odpowiadają politycy, na siłę wprowadzający żałobę by nie wyjść na nieczułych. Cóż, ja się pomodliłem za ofiary tragedii sprzed kilku dni i przeszedłem na nią do porządku dziennego. Jak większość Polaków.


Łukasz Adamski