Eksperci z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) powiązali powolny spadek standardów demokratycznych w regionie Europy Centralnej i Wschodniej z rosnącymi wpływami Rosji. Ich zdaniem oba zjawiska ściśle się wiążą, szczególnie jeśli przyjrzeć się rozrastającym się strefom wpływów Moskwy w tych krajach w ostatnich latach.

O sprawie pisze "Wirtualna Polska".

CSIS uważa, że Kreml celowo próbuje złamać spójność ideową zachodniego systemu, zarówno od gospodarczej, jak i politycznej strony. Moskwa działa więc dwutorowo. Z jednej strony celuje w dominację w strategicznych sektorach gospodarki, a z drugiej wzmacnia podziały polityczne, wspierając opcje nacjonalistyczne, populistyczne, eurosceptyczne, a zarazem prorosyjskie.

Rosyjska polityka koncentruje się wokół podważania sensu instytucji demokratycznych. W ostatnich latach miała ku temu wiele powodów. Kryzys strefy euro, wojna w Syrii oraz kryzys migracyjny, konflikt na Ukrainie, Brexit, a nawet nieudany zamach stanu w Turcji - wszystkie te zdarzenia stanowią moskiewski argument za nieskutecznością zachodniego systemu.

Nie chodzi jedynie o zasianie wątpliwości. Jak zauważa CSIS, Kreml od początku hoduje alternatywę - partia Jedna Rosja utrzymuje dobre stosunki z ugrupowaniami o podobnym charakterze w Europie, a niektóre z partii były wprost sponsorowane przez Moskwę na długo zanim pojawią się w krajowym obiegu politycznym.

O tym, że rosyjski model zarządzania stał się punktem odniesienia dla liderów Europy Środkowo-Wschodniej najlepiej świadczą przykłady premierów Viktora Orbana z Węgier i Roberta Fico ze Słowacji. Ten pierwszy publicznie przywoływał Putina jako pewien wzorzec, a w przypadku drugiego ujawniono depesze dyplomatyczne, z których wynikało, że słowacki przywódca chciałby stworzyć scentralizowany system rządów na wzór Putina.

Na drodze do dominacji na rynkach energetycznych w swoim regionie, która daje Rosji fundament pod budowę strefy wpływów, Moskwa sięga po jakże bardzo rozbudowany aparat korupcyjny. Strefę rosyjskiego wpływu CSIS porównuje do wirusa, który latami osłabia, a w efekcie zabija demokrację, dzięki czemu podporządkowuje sobie państwo-nosiciela. By dojść do ostatecznego stadium "choroby", Kreml wykorzystuje szereg zagrań biznesowych, wojskowych, wywiadowczych i politycznych, które choć uznawane za legalne, równocześnie "są zaprojektowane opacznie, by eksploatować i czerpać korzyści z dziur w systemach demokratycznych".

 

TZW/WP/Fronda.pl