Przyznam się, że w ogóle nie byłem zaskoczony odwołaniem prezesa Jacka Kurskiego; o takiej decyzji w stosunku do niego byłem przekonany w ostatni dzień wizyty Ojca Świętego Franciszka w Polsce, w niedzielę wieczorem.
Gdy papież miał odjeżdżać, jak pamiętamy, nad Krakowem rozszalała się burza. Zainstalowane na lotnisku w Balicach kamery od dwóch godzin wpatrywały się bezczynnie w eleganckiego Dreamlinera. Ponuro, deszcz leje, raz słabiej, raz wprost siecze; trudno myśleć o ceremonii pożegnania na płycie lotniska, tym bardziej, że marny namiocik przygotowany w tym celu nie posłużyłby nawet skromnemu handlarzowi dewocjonaliów. Kamery trwają zatem nieruchomo wycelowane w nowoczesny samolot, za to w studio red. Zając dywaguje, ale nikt nie wie, gdzie jest główna persona – papież. Niemożliwe, by Ojciec Święty odleciał nie pożegnawszy się z prezydentem i rządem! Widzowie są coraz bardziej poirytowani, bo przecież domyślamy się, że ceremonia pożegnania, choćby ograniczona, musi się gdzieś odbywać, że wobec burzy została gdzieś przeniesiona. Nie chodzi tylko o samą ceremonię, ale o kolejne słowa papieża, które z taką łapczywością wyłapywaliśmy i słuchaliśmy podczas całej pielgrzymki. Franciszek podziękował w Tauron Arenie tysiącom wolontariuszy, w Brzegach milionom pielgrzymów, przyszedł czas na podziękowanie władzom. A naprawdę jest za co. Bo tym razem władza państwowa nie zawiodła (choć do organizatorów kościelnych miano pretensje, np. za fatalne przygotowanie obsługi medialnej). Zwłaszcza wojsko, ale i wszelkie służby policyjne, medyczne, transportowe, czyszczące miasto itp. – na medal.
Zwykle takie podziękowania czyni się w momencie odjazdu. I tak było teraz. Papież uczynił to jednak nie na płycie lotniska, lecz wewnątrz portu, w osobnej hali. W obecności kilkudziesięciu osób, nie na oczach milionów Polaków i całego świata. Kamer przy tym nie było, ani redaktorów telewizyjnych. Ci ostatni swoim zwyczajem gwarzyli sobie w studio prężąc torsy pełne dumy nie z tego, co są w stanie powiedzieć, ale z tego, że są na szkle. Korespondentka TVP w Watykanie reklamowała Dreamlinera, zachwalała zalety maszyny, pokazywała jego puste wnętrze, przybliżono nawet kiełbaski w schowku na żywność. Fascynująca relacja… A wozy transmisyjne, których TVP dostarczyła do relacji z ŚDM w liczbie 13, drzemały sobie spokojnie. Z 400 osób, które ponoć obsługiwały telewizyjnie Światowe Dni Młodzieży, w tym ostatnim momencie nie oddelegowano nikogo, choćby tych ludzi z wnętrza pustego samolotu, choćby z najmarniejszą kamerą przenośną, do hali gdzie odbywała się ceremonia pożegnania. Dziwne to tym bardziej, że burza nie była znów takim zaskoczeniem, bo wisiała w powietrzu od kilku godzin, lało już podczas spotkania z wolontariuszami w Tauron Arenie.


Ostatecznie Polacy nie zobaczyli pożegnania prezydenta, premier, ministrów, wojewody z papieżem. Musieli nam wystarczyć prezenterzy i ich gadki szmatki oraz puste fotele Dreamlinera. To wyglądało słabo. Są błędy, których się nie wybacza. Zwłaszcza jeśli nakładają się na ogólną słabość – a tak właśnie jest w przypadku pana Jacka Kurskiego. Naprawdę nic do niego osobiście nie mam, tak samo – wbrew temu co podał pan Bronisław Wildstein – nie zamierzam ubiegać się o jakiekolwiek stanowisko w TVP z prezesem na czele. Podobnie zresztą uważam za fatalny pomysł prezesury dla pani Małgorzaty Raczyńskiej-Weinsberg (nie wiem dlaczego w publikacjach nie używa się drugiego członu jej nazwiska). Ale to nie znaczy, że mam pozostawać obojętny na to, co się dzieje z podobno narodową telewizją.


Tymczasem zmiany jakie zachodzą od ubiegłego roku w TVP dotyczą prawie tylko i wyłącznie Wiadomości. Są to wielkie zmiany na plus jeśli chodzi o przekazywanie prawdy, jednak różnorodność materiałów i form przekazu – wg starego schematu. Kiedy mówimy o prezesie Zarządu TVP, to na telewizję publiczną trzeba jednak patrzeć jak na całe przedsiębiorstwo, a to składa się z 16 kanałów! Ewidentnie pan Kurski nie ogarnia tego. Co się poprawiło np. na TVP Sport? Czyż TVP Polonia nie zieje dalej nudą? Czy TVP Historia nie powinna się nazywać „Powtórkowa Telewizja Wołoszańskiego”? A o TVP Kultura szkoda nawet mówić: uczyniono sobie z publicznego środka przekazu narzędzie do lansowania całkowicie niszowej kultury, kompletnie oderwanej od wartości narodowych, a nawet nie zawaham się powiedzieć: usilnie podtrzymuje się antynarodowy charakter tej stacji. A co wiecie Państwo o TVP 3? To ma być telewizja regionalna, która przekazuje tylko z Warszawy? Regiony tak naprawdę są wciąż martwe, jeśli chodzi o telewizję publiczną, nie ma dla regionalnych ośrodków żadnego planu poza likwidacją. A to właśnie tam tętni prawdziwe życie - nie na Marszałkowskiej, Krakowskim Przedmieściu lub na Woronicza. Tam jest bogactwo realizatorów, tematów, pomysłów, tam są doświadczeni pracownicy, teraz na bezrobociu.


Po co w ogóle tyle bezsensownych kanałów? Jakieś TVP2 HD, jakieś TVP Seriale i Rozrywka puszczające na zmianę to samo, jakieś kompletnie niszowe TVP ABC... Byle tylko zapełnić miejsca na multipleksie. No i żeby na wszystkich kanałach mógł trwać festiwal filmów Andrzeja Wajdy powtarzanych w nieskończoność. A wszystko to kosztuje. Czyż nie lepiej było np. stworzyć 8 silnych ośrodków regionalnych – wszak baza dla nich istnieje! – i przeznaczyć im po kanale? Niech rywalizują ze sobą, niech walczą o własne środki uzupełniające centralne finansowanie, niech intensyfikują życie w swych regionach, niech propagują ich kulturę, ich gospodarkę, ich sukcesy i problemy, a Polacy niech mają możliwość łączenia się z nimi w każdej chwili i oglądania całej Polski, a nie tylko świata widzianego oczami „Warszawki”. Do tej pory bywa tak, że nawet po 3-minutowe nagranie wysyła się realizatorów z Warszawy do Krakowa, Gdańska, czy Poznania, byle nie dopuścić do działania ludzi w regionach. Poprzedni układ polityczny bał się „nieprawomyślności” regionów, czy ten również ma takie obawy?


Ta potężna machina zatrudniająca parę tysięcy ludzi nie ma prawie własnych dziennikarzy! Jest kilkoro prezenterów szybko przechodzących na pozycje celebrytów oraz trzymacze mikrofonów, nazywani dla zmyłki redaktorami, ludzie ubezwłasnowolnieni, z pytaniami wypisanymi na kartce przez centralę. Tak samo jest w telewizjach prywatnych, wiem, ale chyba w narodowym medium można by zaufać swoim dziennikarzom, a nie korzystać bez końca z osobników pożyczonych i to nawet z Gazety Wyborczej (!), medium szczególnie antypolskiego. To z telewizji publicznej powinny iść w świat najciekawsze autorskie komentarze, a nie z gazet i gazetek typu „Krytyka polityczna”. Tyle tysięcy zatrudnionych, a żadnej własnej kadry intelektualnej, artystycznej…


A gdzie mamy raport o reklamach telewizyjnych, o tym kto emituje je za pół darmo i dlaczego, jakie są w tym dziale straty? A dlaczego nie sposób się dowiedzieć, ile TVP płaci NC +, Polsatowi i TVN za to, że platformy te emitują telewizję publiczną, choć bez niej straciłyby pewnie 80% klientów? Dlaczego to obywatel ma słono płacić za oglądanie TVP na wyżej wymienionych platformach oraz jeszcze dodatkowo być obciążany osobnym abonamentem? Dlaczego nie wraca się do zarzuconej przez PO z powodów politycznych realizacji własnej platformy satelitarnej?


Pytań jest wiele, koncepcji zaś żadnej nie widać. 7 miesięcy prezesury to dość czasu na przedstawienie choćby planu naprawczego. Nie mówiąc o tym, że jak ktoś się na to stanowisko zgodził, to powinien już znacznie wcześniej mieć jakieś konkretne, bogate wizje.


Prezes sam sobie zrobił reklamę, jak to wspaniale relacjonował pielgrzymkę papieża Franciszka do Polski. Niestety prawda jest nieco inna, niż wydaje się panu Jackowi Kurskiemu; obsługa Światowych Dni Młodzieży obnażyła stare bolączki TVP. Najlepiej zobrazuje to chyba telefon jaki odebrałem od Staszka Markowskiego w trakcie papieskiej transmisji, który nie wytrzymał i poirytowany żalił się, że redaktorzy i komentatorzy TVP nie pozwalają skupić się na wydarzeniach, na modlitewnych przeżyciach, nie pozwalają na osobiste refleksje, że narzucają swoje głupawe komentarze w najbardziej niestosownych momentach. Trudno się z tym nie zgodzić. Tu „błysnął” znów wychowanek Tygodnika Powszechnego red. Zając, suwerennie brylujący na ekranie, że aż chciało się zapytać, a co to za jeden tan pan w bieli, co pojawia się w tle pana redaktora… W tle, bowiem nakładano na siebie po dwa obrazy. Ledwo skończyła się jakaś sekwencja transmisji, a już tłumaczono nam, co oglądaliśmy, co do nas powiedział papież, jak należy go rozumieć. Ewidentnie uznawano nas, widzów, za idiotów nie będących w stanie własnymi organami słuchu i wzroku oraz własnymi szarymi komórkami ogarnąć, co słyszeliśmy i widzieliśmy. Na TVP Info bombardowano nas dodatkowo paskami informacyjnymi u dołu ekranu, aby mętlik w naszych głowach był doskonały. Nie chcę komentować tego, kogo zapraszano do studia; parę osób zacnych, to prawda, ale w większości albo nudziarze, albo ludzie nie umiejący się wygadać, albo silący się na mądrości interpretacyjne wcale nie w duchu tego, co akurat przeżywaliśmy. Oczywiście nie wszystko było złe; np. relacja z wieczornego koncertu na Brzegach przed nocnym czuwaniem modlitewnym budzi szacunek.


Pan prezes kazał podać swoim mediom informacje o audiencji jakiej to udzielił mu papież Franciszek. No cóż, może jemu wydawało się, że był na audiencji, ale praktycznie było to spotkanie w sieni Pałacu Arcybiskupów Krakowskich – też rzecz zaszczytna, ale jednak chyba nie audiencja… Prezes czekał, Ojciec Święty nadjechał, wysiadł z auta, prezes został przedstawiony, uśmiech Franciszka, „grazie” i koniec audiencji.


Pan Kurski chwalił dzień przed zachodem słońca. Obwieścił wielki sukces TVP, a przez to ma się rozumieć wielki sukces prezesa. Jacek Kurski rozpoczął działania, jakby znajdował się w trakcie kampanii wyborczej. Czyż można się jednak temu dziwić, skoro jest zawodowym politykiem (w jakich partiach, to on nie był…)? Trzeba się raczej zastanowić, jaki jest sens stawiania polityków na czele narodowych mediów. Wiem, że trzeba ich jakoś nagradzać, ale może jednak nie tak.


Jeżeli obecny prezes stanie niebawem do konkursu na stanowisko prezesa, to ma moim zdaniem bardzo małe szanse; może wygrać tylko z ludźmi niekompetentnymi, a mam nadzieję, że tacy nie będą już brani pod uwagę.


Leszek Sosnowski
Autor jest założycielem i prezesem Białego Kruka, wydawcą miesięcznika opinii „Wpis”, działa na rynku mediów od ponad 40 lat.