Ich premier, ich „wódz” (tak określa go Jarosław Kurski w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”) opuścił ich... A oni teraz sami muszą stawić czoła scenariuszom, od których robi im się słabo. A na podorędziu nikogo, kto mógłby zastąpić Donalda Tuska. Nikogo, kto poprowadzi ku zwycięstwu, da nadzieję.

Trudno przecież uznać, że osobą taką będzie Ewa Kopacz. Zero charyzmy, spaprany kłamstwami w sprawie Smoleńska i współudziałem w zabójstwie dziecka życiorys, brak silnego oparcia w aparacie. Nie jest nią także Tomasz Siemioniak, który być może jest niezłym urzędnikiem (choć armię systematycznie rozkłada), ale liderem żadnym. Grzegorz Schetyna może by się nadał (bo za mordę umie trzymać), ale też trudno go posądzać o nadmiar osobistego uroku i charyzmy. Słowem pustka. I dlatego trudno się dziwić platformersom i ich wiernym akolitom, że są przerażeni i zrozpaczeni. Tusk zrobił ich w bambuko, wykorzystał i zostawił. Uciekł do Brukseli, a ich zostawił na pastwę PiS. A oni tak się starali, tak się starają... Teraz pozostał im już tylko płacz.

Tomasz P. Terlikowski