Orzechowski: Przedszkole Europa i radykalni islamiści

Orzechowski: Przedszkole Europa i radykalni islamiści

Ostatnie zamachy w Belgii i szok oraz zaskoczenie społeczeństw krajów Zachodniej Europy wpisują się długa tradycję zachodnioeuropejskiego aroganciego i nieodpowiedzialnego zadufania w siebie i europejską tzw. miękką siłę. Europa Zachodnia nie rozumie, że jej spokój i dobrobyt po drugiej wojnie światowej wynikały z możliwości spokojnego konsumowania nagromadzonego gigantycznego dobrobytu - uzyskanego w wyniku złodziejskiej eksploatacji kolonialnej krajów zamorskich – które były możliwy dzięki nieustannej ochronie Europy przez amerykańską armię i wspólne siły Paktu Północnoatlantyckiego NATO. Tylko dzięki obecności amerykańskiej armii i jej sił nuklearnych w Europie Związek Sowiecki i jego wasale z Paktu Warszawskiego nie odważyli się na planowane w Moskwie przez dziesięciolecia uderzenie na kraje Zachodniej Europy. Ale dzisiaj słabe i nieodpowiedzialne rządy i społeczeństwa Europy, które nadal śnią sen o europejskiej 'miękkiej sile' i dobrobycie, stają w obliczu ataków połączonych sił neoimperialnej Rosji i muzułmańskich ekstremistów, którzy łączą siły dla wspólnego osłabienia i obalenia znienawidzonego 'Zachodu' czyli wspólnoty państw wolnych i demokratycznych.

Samo w sobie wpuszczanie imigrantów nie miałoby jeszcze tak katastrofalnych skutków, gdyby przynajmniej było realizowane mądrze, odpowiedzialnie i rozsądnie – tak jak było mądre i odpowiedzialne 'multikulti' naszej I Rzeczpospolitej, która pozwalała osiedlać się na stałe na swoim terytorium przybyszom na określonych prawach i obowiązkach – w tym przede wszystkim na bezwzględnym respektowania wspólnego prawa. Także imigracja do USA opiera się na kwotach narodowościowych, przez co napływ imigrantów jest zrównoważony i kontrolowany, a osiedlanie się na terytorium Stanów Zjednoczonych obwarowane jest obowiązkiem bezwzględnego przestrzegania amerykańskiego prawa. Natomiast kraje Europy Zachodniej, które po prostu pozwalały się osiedlać - bez żadnych wstępnych warunków i wyraźnie okreśłonych obowiązków - na swoim terytorium ludziom pochodzących bardzo częśto z marginesów i dołów społecznych krajów Bliskiego Wschodu i północnej Afryki, a w wyniku stosowana przez głupich europejskich polityków samobójczych reguł politycznej poprawności imigrantach nie była wymuszana akulturacja, nauka języka i szacunek do obowiązujących zwyczajów i prawa danego kraju, dzisiaj stają w obliczu gett rasowych i religijnych oraz nienawiści pozostawionych samym sobie imigrantom, którymi 'zaopiekowali' się radykalni doktrynerzy i fanatycy muzułmańscy. Zagrożenie ze strony radykałów i terrorystów muzułmańskich współpracujących z Rosją Putina oczywiście istnieje, ale ogłaszanie dzisiaj 'wojny z Islamem' dosłownie wpycha w ręce radykałów tych z europejskich muzułmanów, którzy opowiadają się po stronie rządów i społeczeństw wolnych, demokratycznych krajów. 

Dlatego należy bezwzględnie rozróżniać islamistów i ekstremistów muzułmańskich od normalnych, odpowiedzialnych muzułmanów, takich jak np. polscy Tatarzy, Tatarzy Krymscy, mieszkający w Polsce Czeczeni, Kurdowie, Turcy oraz wszystkich tych z milionów mieszkających w Europie muzułmanów, które w przeważającej większości wypadków mają duży dystans wobec muzułmańskiego fundamentalizmu i ewentualnych prób wprowadzania szariatu. Popadanie zarówno w antyislamską histerię, jak i z drugiej strony w politycznie poprawne udawanie że nie ma zdanego problemu, uniemożliwia zdiagnozowanie grożących na realnych zagrożeń, szczególnie kiedy władze Rosji wspierają muzułmańskich w ich atakach na rządy i społeczeństwa krajów wolnego świata. Trzeba rozpocząć prawdziwy i autentyczny dialog z tymi środowiskami muzułmańskimi, które opowiadają się przeciwko terroryzmowi, żeby znaleźć metody I środki do wspólnej pracy nad znalezieniem środków zaradczych przecieko wszelkim motywowanym religijnie ektremizmom. 

I warto także pamiętać że w bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. obok wojsk polskich brały udział po naszej stronie także niechrześcijanie: Litwini oraz Tatarzy, by wspólnie bronić naszej wspólnej sprawy.

Michał Orzechowski/sdp.pl

/