„Do występowania do operatorów komórkowych o dane abonentów, wykazy połączeń, informacje o lokalizacji telefonów i użytkowników uprawnione są policja, prokuratura i służby. Już 2010 rok pokazał, że korzystają z tego prawa ochoczo. Wtedy występowały o dane 1,3 mln razy. To oznaczało, że jesteśmy najbardziej inwigilowanym narodem w Europie. Dane za 2011 rok są jeszcze bardziej szokujące. Oficjalne wyliczenia są już w ABW, największej polskiej służbie specjalnej, oraz w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym”- pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Okazuje się, że policja występowała o takie dane 2 mln razy.  Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Małgorzata Woźniak zapytana przez „DGP”, skąd taki skok, odpowiedziała jedynie, że odbywa się to „zgodnie z prawem i jedynie w celu ustalenia sprawców. Ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa, były wiceminister spraw wewnętrznych Zbigniew Rau uważa, że taki wzrost związany jest z coraz częstszym stosowaniem przez policję analizy kryminalnej. „Jej przydatność pokazuje głośna sprawa Madzi z Sosnowca. Gdy matka zawiadomiła o porwaniu dziecka, sprawdziliśmy, jak poruszał się jej telefon. Zyskaliśmy mocne poszlaki, że kłamie”– wyjaśnia w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.  

 

Politycy Platformy Obywatelskiej niejednokrotnie podkreślali, że chcą ograniczyć inwigilację obywateli przez służby specjalne. Jak widać, również w tym przypadku ich obietnice skończyły się słowach. Oczywiście prorządowe media i tak będą przekonywać, że to za czasów PiS-u działało niemal Stasi a Polacy bali się o swoją wolność. Platforma m.in. właśnie na takich hasłach zdobyła władzę. Jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia- jak mówi wyświechtane, ale pasujące tutaj przysłowie. W przypadku inwigilacji trudno się temu dziwić. Śledzenie i podsłuchiwanie własnych obywateli jest pokusą nie do odparcia. Dziś niestety wolność osobista staje się przeżytkiem. Dzięki telefonom komórkowych, kamerom przemysłowym, czy GPS-om naprawdę nie trudno jest namierzyć człowieka. Znakomicie to pokazał ostatni sezon świetnego serialu „24”, po którym Amerykanie naprawdę zaczęli zastanawiać się czy żyją jeszcze w kraju zupełnie wolnym. Dodajmy do tego szpiegowskie gadżety rodem z Bonda, które już za kilkaset złotych można kupić w sklepach z elektroniką. Oczywiście rząd będzie przekonywał, że to wszystko dla naszego bezpieczeństwa. Przykład matki Madzi dowodzi tego najlepiej. Trudno jest polemizować z faktem, że częściowe oddanie wolności przez obywateli uchroniło ich w USA czy Wielkiej Brytanii przed kolejnymi zamachami terrorystycznymi. Jaka jest jednak granica między walką z terroryzmem i bandziorami a zniewalaniem własnego narodu? Nie wiem. Czy można się w pełni przeciwstawić inwigilacji? Podejrzewam, że tylko wyprowadzka na wieś, odcięcie się od telefonu i Internetu zapewni takie bezpieczeństwo na jakiś czas. Ilu z nas jest jednak gotowych dokonać takiego poświęcenia? Może sami chcemy, w imię hedonizmu i bezpieczeństwa takiej inwigilacji?

 

Łukasz Adamski