Zatrzymanie w Brukseli i deportacja na Ukrainę Lyudmily Kozlovskiej nie tylko z Polski ale ze strefy Schengen to wydarzenie bez precedensu. Do tej pory były pojedyncze przypadki zatrzymań i wydalenia rosyjskich dyplomatów, posądzanych o szpiegostwo na rzecz Kremla, czy zatrzymania polityków, co do których istniały uzasadnione podejrzenia, że mogą pracować na rzecz Moskwy. Przypadek szefowej fundacji Otwarty Dialog stał się wyjątkowo nośny politycznie i medialnie. Być może dlatego, że kryje za sobą głębszy problem: beztroskie i niekontrolowane przez służby działania różnych lobby i agentur zarówno w Polsce i w Unii Europejskiej, funkcjonujące pod płaszczykiem demokratyzacji, walki o wolności i prawa człowieka.

Media nie przestają się zajmować sprawą Lyudmily Kozlovskiej, jej męża Bartosza Kramka, oraz funkcjonowaniem i finansowaniem fundacji Otwarty Dialog. Polskie służby mają coraz mniej wątpliwości co do nieprawidłowości przy finansowaniu tej organizacji, na rzecz której środki płynęły m.in. od firm powiązanych z państwowymi rosyjskimi spółkami i podmiotów dostarczających swoje wyroby dla rosyjskiej marynarki wojennej. Negatywną opinię dotyczącą długoterminowego pobytu Kozlovskiej na terenie Unii Europejskiej wydała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Trudno się dziwić takiej decyzji, zwłaszcza gdy najbliższa rodzina szefowej Otwartego Dialogu i główni darczyńcy tej organizacji posługują się rosyjskimi paszportami i przez różnego rodzaju podmioty powiązani są z Rosją. Dziwi natomiast wielomiesięczna tolerancja państwa polskiego i jego bezradność związana z działaniami tej fundacji po ogłoszeniu w lipcu 2017 r. przez jej prokurenta manifestu, wzywającego do obalenia demokratycznie wybranych władz.

W niedawnym wywiadzie dla WP Bartosz Kramek pytany o paszport swojej żony powiedział, że tak naprawdę nie wie czy dostała ona paszport rosyjski. W drugim zdaniu tej samej wypowiedzi sugeruje on, że nawet jeśli taki paszport dostała to nie znaczy, że jest on w jakikolwiek sposób obowiązujący, a w trzecim stwierdza, że jego żona takiego paszportu nie widziała na oczy a za całą operacją stoją rosyjskie służby. Pomimo niebywałego wzmożenia i działań osłonowych antyrządowych mediów, opracowane narracje mające na celu obronę osobowych, finansowych i politycznych powiązań rodziny Kozlovskiej oraz jej fundacji nie są zbyt spójne i przekonywujące.

W tym samym wywiadzie Kramek nie zaprzecza związkom Otwartego Dialogu z kazachskim oligarchą Mukhtarem Ablyazowem, posądzanym o zdefraudowanie ponad 6 miliardów dolarów z banku, którym kierował. Wspólnik Ablyazova został zabity we własnym samochodzie strzałem w głowę, a sam Ablyazow został w Wielkiej Brytanii skazany za ukrywanie majątku i z paszportem jednego z krajów afrykańskich zbiegł do Francji. Dziś mówi się już wprost, że to właśnie kazachski oligarcha stał za utworzeniem tej fundacji, oraz szeregu innych organizacji „obywatelskich” po to między innymi, by chroniły go one przed oskarżeniami o malwersacje finansowe, zapewniły mu legendę nękanego przez kazachski reżim opozycjonisty, przez co ułatwiały zachowanie zagrabionych funduszy.

Pomimo funkcjonowania w Polsce ponad 22 tysięcy fundacji i 110 tys. stowarzyszeń, to właśnie szefowej Otwartego Dialogu udało się zyskać wparcie czołowych postaci z kręgów opozycji totalnej. Petycję w obronie tej działaczki społecznej podpisało kilkset osób, w tym m.in. były prezydent RP, była minister, obecni europosłowie polscy i zagraniczni. Na ironię zakrawa fakt, że część z sygnatariuszy tego dokumentu zdążyło się zapisać na kartach walki o demokrację, których kopie wraz z potwierdzeniami pobierania gotówki od SB znajdują się do dziś w archiwach IPN, a ich zmikrofilmowane teczki na Łubiance. Swojego wsparcia pani Kozlovskiej raczył też udzielić znany m.in. ze swoich zażyłych relacji z Gazpromem, były belgijski premier, obecny europoseł, zaciekle zwalczający polski rząd, Guy Verhofstadt. Pani Lyudmila musi być figurą nie byle jaką, skoro w sukurs przyszedł jej także były marszałek polskiego Sejmu, były szef MON i MSZ, Radosław Sikorski.

Nie może zaskaiwać natychmiastowy odruch obronny bezradnej opozycji, ponieważ każde działanie polskiego państwa, mające na celu praktyczną realizację zasad praworządności i dbania o dobrze pojęte interesy naszego kraju, muszą być przez nich interpretowane jako bezpośredni atak na ich dotychczasowe status quo. Jeśli dziś polskie służby zabierają się za cudzoziemców podejrzanego autoramentu, którzy przez ostatnie kilkanaście lat hasali sobie po Polsce jak po Placu Czerwonym, to w przyszłości może się okazać, że zabiorą się za te autorytety z lewa i prawa, które tym mołojcom i gierojom torowały ścieżki i dopisywały uwiarygadniające legendy.

Jednym ze sposobów na powrót pani Kozlovskiej do Polski ma być podobno przyznanie jej przez któryś z krajów Unii Europejskiej obywatelstwa, co jest sytuacją absolutnie do wyobrażenia. Po przyzwoleniu na przybycie do strefy Schengen kilku milionów nielegalnych imigrantów, z których znaczna część jest osobami niewiadomego pochodzenia i może stanowić agenturę z całego niemal świata, przyznanie obywatelstwa tak zasłużonej bojowniczce o wolność i demokrację, nie powinno stanowić zbyt wielkiego problemu dla Belgii, Francji czy Niemiec. I będzie to kolejny dowód na prawdziwość tezy o samobójstwie Europy na własne życzenie jej dotychczasowych elit.

Paweł Cybula