Były premier Jan Olszewski zabrał głos w sprawie ekstradycji Dariusza Przywieczerskiego. "Mózg" afery FOZZ dziś o godzinie 13:15, w eskorcie policjantów przyleciał z USA do Polski. Zdaniem Olszewskiego, "lepiej późno niż wcale" to jedyne pocieszenie w tej sytuacji. 

W rozmowie z wPolityce.pl prawnik zwraca uwagę, że od czasu, kiedy sprawa była aktualna, upłynęło wystarczająco wiele lat, aby "niektórzy bardzo czynni uczestnicy" afery FOZZ zdążyli odejść z tego świata. 

"Przywieczerski ma teraz dobry sposób, jeżeli oczywiście będzie chciał cokolwiek zeznawać, by bardzo wiele zrzucić na ludzi, których działalności już nie będziemy mogli sprawdzić, bo nie żyją. Generalnie nie spodziewam się, żeby były rewelacje, a jeżeli będą, to wymagają bardzo dokładnego sprawdzenia"- powiedział były szef polskiego rządu. Rozmówca wPolityce.pl zwrócił również uwagę, że po tylu latach zeznania Przywieczerskiego mogą być bardzo pokrętne. Jak wskazał Olszewski, "Napoleon polskiego biznesu" (tak mówił sam o sobie Przywieczerski- przyp. red.) zapewne będzie również bardzo ostrożny, zdaje sobie bowiem sprawę, co może mu grozić jeżeli narazi się tym ze swoich dyspontentów, którzy jeszcze żyją. 

Prawnik był pytany również o wypowiedź posła Szewczaka o tym, że rząd Jana Olszewskiego został obalony, ponieważ ówczesne elity obawiały się wyjaśnienia afery. Były szef polskiego rządu przyznał, że gdyby nie wydarzenia z 4 czerwca 1992, afera FOZZ byłaby na pewno wyjaśniona. Olszewski mówił również o byłym wiceministrze finansów, Wojciechu Misiągu, oficerze służb specjalnych w randze pułkownika. Misiąg przez pięć lat pełnił funkcję podsekretarza stanu w resorcie finansów, Również za czasów Leszka Balcerowicza. 

"Prawdopodobnie więc on był tą osobą, w której rękach koncentrowały się wszystkie działania wymagające akceptacji resortu, bo bez tego było to niemożliwe. Ale nie sądzę, żeby pan minister Balcerowicz o tym nie wiedział. To byłoby co najmniej dziwne, jeżeli człowiek o tej bystrości umysłu i wielkim intelekcie i chyba jakimś elementarnym poczuciu odpowiedzialności za pełnioną funkcję, nie był o tym przynajmniej ogólnie poinformowany. To niemożliwe, żeby nie wiedział, jakie sumy tam wchodzą w grę i przechodzą przez ten mechanizm"-zauważa były premier. Jak tłumaczy, "elementarnym obowiązkiem" Balcerowicza było zainteresowanie się sprawą FOZZ i dopilnowanie, czy pieniądze wydawane są właściwie. 

Adwokat wyraził zdziwienie, że nawet dziś- gdy za sprawą ekstradycji Przywieczerskiego powraca temat afery FOZZ- nikt nie mówi na temat wiedzy Leszka Balcerowicza w tej sprawie. Rozmówca wPolityce.pl podkreślił, że były minister finansów miałby wiele do powiedzenia w tej sprawie i czymś niewyobrażalnym jest, aby Balcerowicz miał stwierdzić, że nic nie wiedział.

yenn/wPolityce.pl, Fronda.pl