Wywiad, którego autorami są Jędrzej Bielecki i Jerzy Haszczyński, dotyczy kilku osobnych kwestii. Władimir Miedinski opowiada m.in. o swoich przodkach pochodzących z Polski; tłumaczy, że ani oni, ani on – nie nazwaliby wejścia Armii Czerwonej w trakcie II wojny światowej "okupacją rosyjską". – Nie zgodzę się, by tak to nazywać. Armia Czerwona wraz z 200-tysięcznym Wojskiem Polskim wyzwoliła Polskę, polskie flagi powiewały na zdobytym Reichstagu – mówi rosyjski minister. – Jedyną obcą armią, która brała udział w paradzie zwycięstwa na placu Czerwonym były jednostki Wojska Polskiego, a całą defiladą kierował marszałek Armii Czerwonej, ale jednocześnie w 100 proc. Polak Konstanty Rokossowski. (...) Gdyby nie oni, nie byłoby dziś Polaków, ale obawiam się, że nie byłoby także Rosjan. Jak więc można porównywać okupację niemiecką z tym, co pan błędnie nazywa okupacją sowiecką? – oburza się Miedinski. 

I dodał, że Polacy sami wybrali sobie komunizm: - To była droga, którą wybrała Polska i po której podążała. Nie mogę powiedzieć, czy wybór był słuszny, czy nie. Ale ta droga nie oznaczała zgładzenia Polaków, ani jednego z nich! Tylko głupi, niewykształcony człowiek może zrównywać faszyzm i komunizm.

"Rzeczpospolita" pytała rosyjskiego ministra także o sprawę pomnika smoleńskiego. – Nikt w Rosji nie jest przeciw. Popieramy projekt, podpisaliśmy memorandum z polską stroną w tej sprawie. (..) Ale potem dostaliśmy projekt pomnika, który jest sześć razy większy. Niemożliwe jest wzniesienie tak dużego – to jest przecież lotnisko, będą problemy z lądowaniem samolotów – tłumaczy. – Jesteśmy całkowicie gotowi do dyskusji, do przyjęcia polskiego ministra w Moskwie w celu omówienia zmian w projekcie – zapowiada Miedinski.

Ciężko jest dyskutować z kimś, kto uważa, że komunizm nie jest totalitaryzmem, że nie można go porównywać z faszyzmem. Ale cóż oczekiwać od ludzi Putina.

mm/Rzeczpospolita

CAŁY WYWIAD PRZECZYTAJ TUTAJ