Przedstawiamy fragmenty książki „Duch Jezusa”, Karol de Foucauld, Instytut Globalizacji 2016. Książkę można zamawiać poprzez http://globalizacja.org/node/648 lub pisząc na adres: instytut@globalizacja.org lub dzwoniąc pod nr kom. 510 223 686

 

 

Jezus


Medytacje nad Ewangelią na temat głównych cnót
[Słowa i przykłady Pana naszego Jezusa Chrystusa na temat: modlitwy – wiary – nadziei – miłości Boga – miłości bliźniego – pokory – męstwa – posłuszeństwa – czystości – ubóstwa – uniżenia – pracy ręcznej – pokuty – odosobnienia].

Modlitwa


Św. Mateusz. 4,10 „Będziesz wielbił Pana, Boga swego”... Ty nam to mówisz, mój Panie i mój Boże. To pierwsze słowo z Twoich ust w Ewangelii dotyczące modlitwy. To również rdzeń, istota naszych modlitw: uwielbiać, znaleźć się u Twoich stóp, pod Twymi stopami, jak nicość, jak pył, zdatny tylko pod Twe stopy, ale pył myślący, pył kochający, pył, który Cię podziwia, który Cię czci, który Cię szanuje i namiętnie kocha, który obejmuje i całuje Twoje stopy, deptany przez nie, oraz rozlewa się w miłości i czci względem Ciebie... Oto moja pierwsza powinność wobec Ciebie, mój Panie i mój Boże, mój Mistrzu, mój Stwórco, mój Zbawicielu, mój ukochany Boże!... Sporządzam tę małą medytację dla wydoskonalenia mnie i wydoskonalenia bliźniego. A tego podwójnego doskonalenia chcę tylko dlatego, że to najwięcej, co mogę uczynić dla Twej chwały. Racz zatem pobłogosławić, Boże mój, tę małą pracę, tę słodką pracę podjętą jedynie dla Twojej chwały, dla pocieszenia Twego Serca. Najświętsze Serce Jezusa, składam w Tobie tę pracę wykonaną dla Ciebie: wylej na nią swe łaski, aby była tym, czym Ty chcesz, żeby była. Pani Nasza Nieustającej Pomocy, udziel mi swej przepotężnej pomocy w tym dziele, we wszystkich moich myślach, słowach i uczynkach. Matko moja, święta Magdaleno, święty Józefie, święty Janie Chrzcicielu, święty Piotrze, święty Pawle, mój dobry Aniele, święte niewiasty, któreście roztarły zapachy, aby zabalsamować naszego Pana, uczyńcie to samo z moją pracą i ze mną, rozetrzyjcie nas niby woń przyjemną u stóp naszego Pana. Raczcie też pomóc mi w tym i we wszystkim wy, drodzy święci, którym szczególnie oddałem się pod opiekę – święta Anno, święty Joachimie, święci apostołowie,

święci uczniowie Pańscy, święty Benedykcie, święty Bernardzie, święty Franciszku z Asyżu, święty Augustynie, święty Aleksy, święty Piotrze z Alkantary, święty Karolu Boromeuszu, święty Franciszku Ksawery, święty Janie Chryzostomie, święta Moniko, święta Tereso, święta Małgorzato Mario. Roztoczcie swoją opiekę nade mną w tej sprawie i we wszystkim, święci i święte, święci aniołowie rajscy! Amen.

5,44. „Modlić się za swoich prześladowców i nieprzyjaciół”. Zastosujmy ten rozkaz starannie, ze skrupulatną troską miłości. I dla pewności, że nie opuścimy żadnej modlitwy, wyznaczmy sobie tę czy inną modlitwę za naszych prześladowców i nieprzyjaciół. Kiedy z warg naszego Umiłowanego spływa przykazanie, czyż nie jest rzeczą najmniejszą przyjąć je i wykonać z największym pośpiechem, z jak największą miłością i jak najdoskonalej?

6,6. „Modlić się samotnie, w zaciszu swej izdebki”. Nasz Pan nakazuje nam modlić się samotnie, zamknąć się w izdebce i modlić się w zaciszu do naszego Ojca, który widzi nas w ukryciu. Obok zatem ukochanej modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, obok wspólnej modlitwy, gdy Pan nasz jest pośród zgromadzonych na modlitwie, umiłujmy i praktykujmy każdego dnia modlitwę samotną w ukryciu, tę modlitwę, na której nikt nas nie widzi poza Ojcem niebieskim, kiedy z jesteśmy z Nim absolutnie sam na sam, kiedy nikt nie wie, że modlimy się do Niego. Potajemna, rozkoszna schadzka, gdy swobodnie rozlewamy swoje serce, z dala od wszystkich oczu, na kolanach u naszego Ojca. Oto zatem trzy rodzaje modlitwy, wszystkie doskonałe i trzeba praktykować je wszystkie.

6,7. Co chcesz nam powiedzieć, polecając, Boże mój, modlić się w niewielu słowach, a nie w wielu, jak czynią poganie? – Słów się nie zakazuje, bo Kościół zaleca i nakazuje modlitwy na głos, a nawet dość długie, lecz poganie uważali, że wystarczy wypowiadać je ustami, a Ty chcesz, aby serce modliło się zawsze tyle, co i usta. W tym poleceniu mówisz nam trzy rzeczy. Po pierwsze, że modlitwy na głos nie są modlitwami godnymi tej nazwy, nie są zdolne podobać się Tobie, jeśli serce nie modli się razem z wargami. Po drugie, że nie musimy czuć się zobowiązani do odmawiania modlitw na głos, ale że wystarczy zwracać się do Ciebie wewnętrznie w modlitwie myślnej. Po trzecie, że nie trzeba nawet wypowiadać do Ciebie wewnętrznie słów modlitwą myślną, ale że wystarczy trwać w miłości u Twych stóp, kontemplując Ciebie, u kolan Twych odczuwając wszelki podziw, współczucie, oddanie, pragnąć Twej chwały i pociechy, miłując, pragnąc usilnie Cię widzieć, wszelkie uczucia mając natchnione miłością. Ta trzecia modlitwa, tak żarliwa, choć niema,

jest znakomita... Modlitwa polega – jak powiada nam święta Teresa – nie na wielomówstwie, a na tym, żeby bardzo kochać. I to również bije z Twoich słów...

6.8. Mój Boże, jakiś Ty dobry, Ty, który pozwalasz siebie nazywać „Ojcem naszym”! Kimże ja jestem, aby mój Stwórca, mój Król, mój najwyższy Pan pozwalał mi mówić do siebie: „Ojcze mój”? I nie tylko pozwalał, ale nakazywał? Mój Boże, jakżeś Ty dobry! Ileż mam ten słodki rozkaz rozpamiętywać we wszystkich chwilach mego życia! Jakąż wdzięczność, jaką radość, jaką miłość, ale przede wszystkim jakież zaufanie ma on we mnie tchnąć? Skoro jesteś moim Ojcem, Boże mój, ileż mam w Tobie pokładać nadziei? Skoro jednak jesteś taki dla mnie dobry, jakiż ja mam być dobry dla innych? Skoro chcesz być ojcem moim i wszystkich ludzi, ileż ja mam mieć czułego braterskiego uczucia dla każdego człowieka, jakikolwiek by był, choćby nie wiem, jaki był zły! A zatem niezmienne zmieszanie, wdzięczność, zaufanie, ponadto synowska miłość względem Boga, braterska miłość ku ludziom... Ojcze nasz, Ojcze nasz, naucz mnie zawsze to imię mieć na ustach razem z Jezusem, w Nim i przez Niego, bo największym moim szczęściem jest móc to mówić... Ojcze nasz, Ojcze nasz, obym mógł żyć i umrzeć mówiąc: „Ojcze nasz”, a przez wdzięczność mą, moją miłość, moje posłuszeństwo być naprawdę Twoim wiernym synem, synem miłym Twemu sercu. Amen.

6.9. Ojcze nasz, „któryś jest w niebie”... Czemu wybierasz właśnie ten przymiot, a nie jakiś inny raczej: „Ojcze sprawiedliwy”, „Ojcze święty”? Zapewne po to, Boże mój, żeby wynieść naszą duszę od samego początku modlitwy znacznie ponad tę biedną ziemię i umieścić ją od początku tam, gdzie zawsze powinna być w tym i tamtym życiu w niebie – jej ojczyźnie... Po to również, aby od jej pierwszych słów umieścić nasze życie w nadziei i pokoju. Ojciec nasz jest w niebie. Jakże więc mielibyśmy w zaufaniu nie mieć nadziei i słodkiego pokoju? I jeszcze po to, aby od początku umieścić się w radości. Jakże mielibyśmy nie być w radości, skoro myślimy, że nasz Ojciec, nasz Bóg, Umiłowany, którego kochamy całym naszym sercem, całą duszą, całym naszym umysłem, ze wszystkich naszych sił, cieszy się wiecznie nieskończonym szczęściem?

6,9. „Święć się imię Twoje”... O co prosimy w tych słowach, Panie mój? Prosimy o wszystko, co jest przedmiotem naszych pragnień, o wszystko, co jest celem naszego życia, życia Kościoła i Twojego własnego życia, mój Panie Jezu! Prosimy o objawienie chwały Bożej i zbawienie ludzi... Czym w istocie jest prośba, aby święciło się imię Twoje, jeśli nie prośbą, byś jak najwięcej był wychwalany przez wszystkich ludzi, przez ich myśli, ich słowa i ich czyny? To zaś jest zarazem

objawieniem Twej chwały i ich wydoskonaleniem... W tych słowach jest więc zawarty zarazem jedyny i dwojaki cel naszych wszystkich modlitw i całego naszego życia: „Święć się imię Twoje”... Z jakąż miłością, jak gorąco powinniśmy wzdychać ku Tobie, mój Boże, by ta modlitwa została wysłuchana! Ileż razy wyrwała się z ust naszego Pana, Tego, który przyszedł na ziemię jedynie trudzić się nad jej wypełnieniem! Ile razy prosił Boga o to, o co nam poleca prosić tymi słowami? Ta modlitwa stanowiła istotę jego próśb, to pragnienie najmocniej płonęło w Jego Sercu. I tak samo wypełnienie ich było celem i całym trudem Jego życia... Oby ta modlitwa była także istotą naszych modlitw, głośnych i cichych, naszych pragnień; obyśmy, odmawiając pacierz, nie tylko prosili Boga o Jego chwałę i zbawienie ludzi, lecz oby większość naszych modlitw nie miała innego przedmiotu, za przykładem Pana naszego. I oby wszystkie nasze myśli, nasze słowa i nasze czyny miały ten sam cel, co Pańskie. O to módlmy się bez ustanku, po to jedynie żyjmy jak nasz boski wzór... Niech nasze westchnienia, nasze słowa, nasze dzieła wszystkie zmierzają ku temu, żeby imię Pańskie było wychwalane, a w tym celu, aby ludzie się uświęcali, podobnie jak westchnienia, słowa i dzieła Zbawiciela zmierzały wszystkie do tego celu. To nie znaczy, że nie mamy modlić się i dokonywać aktów z myślą o szczególnych sprawach zmierzających również do generalnego celu, podobnie jak Pan Nasz modli się szczególnie za swoich Apostołów, w szczególności poucza, uzdrawia tego albo tamtego... Przez nasze akty my – tacy mali – będziemy mieli zawsze widoczny wpływ tylko na jednostki, lecz ofiarujmy je Bogu, zaprzężmy je do dobra ogólnego, a w naszych modlitwach, które dotykają i dosięgają nieskończoności poświęćmy zawsze większą część ogólnej prośbie o objawienie chwały Bożej i zbawienia dusz naśladując w tym Pana naszego Jezusa Chrystusa.

6,10. „Przyjdź królestwo Twoje”... W tej prośbie proszę dokładnie o to samo, co w poprzedniej – o objawienie chwały Bożej i zbawienie ludzi... Na czymże w istocie polega nadejście królestwa Bożego, jeśli nie na tym, że wszyscy ludzie, uznając Go za jedynego Pana, któremu mają okazywać posłuszeństwo, jako swemu wszechmocnemu i ukochanemu królowi, ze wszystkich sił spieszą jak najlepiej służyć temu błogosławionemu królowi, wkładają całe serce, cały umysł, wszystkie siły, całą duszę w wypełnianie najdoskonalej jego najdrobniejszych życzeń? A czymże jest ta niezrównana gorliwość wszystkich ludzi do służenia ich Królowi niebieskiemu z całego serca, jeśli nie objawieniem chwały Bożej i zbawieniem wszystkich ludzi? Ile nam trzeba się modlić, wzdychać, umartwiać się, kierować myśli i uczynki ku temu celowi, który Pan nasz uczy stawiać nie tylko na pierwszym miejscu, ale i jako drugi przedmiot naszych modlitw! Jakże bardzo prośba ta ma stanowić istotę naszych głośnych modlitw, naszych myśli, naszych pragnień, skoro nasz Pan z

taką mocą poucza nas o tym i skoro wiemy, że stanowiły istotę Jego modlitw, Jego rozmów z Ojcem przez całe Jego życie!

6,10. „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”... Ta prośba jest dokładnie tą samą, co dwie poprzednie. Jest prośbą o dwie te same rzeczy – o objawienie chwały Bożej i o uświęcenie ludzi... Czymże w istocie jest prośba, aby ludzie czynili wolę Bożą, jeśli nie prośbą, aby żyli święcie? A świętość ludzi jest tym samym, na czym polega objawienie chwały Bożej na ziemi... W modlitwie, której uczy mnie nasz Pan, chce On zatem, abym przed wszelką inną prośbą, modlił się do Jego Ojca po trzykroć o objawienie Jego chwały na ziemi i uświęcenie ludzi... To mi pokazuje, jak bardzo leżały Mu na sercu te dwie sprawy, jak bardzo stanowiły istotę Jego pragnień, jak zresztą były one celem całego Jego życia na tym padole... To pokazuje mi także, jak bardzo wszystko, co właściwe jest dla wychwalania Boga i czynienia dobra duszom, raduje Serce naszego Pana, skoro zgadza się to z Jego najżarliwszymi pragnieniami, z dziełem całego Jego życia... I to pokazuje też, jak bardzo wszelka zniewaga przeciw Bogu i wszystko, co opóźnia uświęcenie jednej choćby duszy, bolesne jest dla Jego Serca, skoro stoi w bezpośredniej sprzeczności z tym, czego najżarliwiej pragnie, z tym, czego dzień za dniem wypraszał u swego Ojca łzami i wzdychaniem, wobec tego, za co oddał całą swoją krew... W ten sposób widzimy, jak dalece ci, którzy – jak błogosławiona święta Teresa – odczuwają ucisk serca, gdy widzą, dowiadują się z relacji, o najmniejszym grzechu popełnionym przez kogokolwiek, ci mają Ducha Pana naszego, który w podobnym wypadku sam odczuwał dokładnie tę samą udrękę, gdyż żarliwie pragnął, gdyż gorąco kochał, w cenie miał chwałę, sławę, cześć swego Ojca i uświęcenie ludzi... Widzimy też, jak mało mają Ducha Pana Naszego ci, którzy mogą patrzeć na popełnianie grzechów i słuchać o tym bez cierpień. Dopóki nie odczuwa się tego dojmującego bólu z powodu wszelkiej zniewagi względem Boga, który odczuwała święta Teresa, a znacznie bardziej jeszcze nasz Pan, nie ma się szczerej miłości do objawienia chwały Bożej, jest się bardzo daleko od posiadania Ducha Jezusowego... Musimy zatem mieć radość i ogromne pragnienie wszelkiego dobrego czynu, ogromną gorliwość w sprawianiu dobra i musimy cierpieć, ogromnie trwożyć się z powodu wszystkiego, co obraża Boga, a nadto ogromnie gorliwie oszczędzać Mu najmniejszych zniewag. W tym właśnie duchu nasz Pan wypędził przekupniów ze świątyni, w tym duchu święty Jan Chryzostom chce, aby wierni upominali, a nawet bili przechodniów, nieznajomych, od których usłyszeli bluźnierstwa.

6,11. „Chleba naszego ponadistotowego daj nam dzisiaj” [Jest to jedno z możliwych tłumaczeń terminu, który w greckojęzycznych źródłach znany jest tylko z Modlitwy Pańskiej: ἐπιούσιος (Mt

6,1; Łk11,3); przyp. tłum.]... O co tymi słowami prosimy, Boże mój? Na dziś i zarazem na całe to obecne życie, które trwa zaledwie dzień, prosimy o chleb, który jest ponad wszelką inną substancją, to znaczy chleby, jedyny niezbędny nam, jedyny, którego absolutnie potrzebujemy, aby dotrzeć do naszego celu. Tym jedynym koniecznym chlebem jest łaska... Istnieje jednak inny chleb, również nadprzyrodzony, który – nie będąc absolutnie niezbędnym jak łaska – jest dla wielu niezbędny i jest dobrem nad dobrami [oryg. „bien des biens”, termin z filozofii platońskiej; przyp. tłum.]. Ten inny chleb, o którym sama nazwa chleba poddaje nam myśl – to chleb jakże słodki, dobro najwyższe, sam Bóg, to jest przenajświętsza Eucharystia. Prosząc o chleb nadprzyrodzony, który najbardziej jest nam niezbędny, o nią z pewnością prosimy... Dwóch rzeczy zatem upraszamy prosząc o nasz chleb ponadistotowy: najpierw o łaskę, a potem o świętą Eucharystię... Ponad wszystko jednak trzeba zaznaczyć, że prosząc o ten dwojaki chleb łaski i Eucharystii, nie proszę o niego dla mnie samego, lecz dla nas, to znaczy dla wszystkich ludzi... Nie zanoszę żadnej prośby dla mnie samego. O cokolwiek proszę w pacierzu, proszę albo dla Boga, albo dla ludzi. Zapomnieć o sobie, myśleć tylko o Bogu i bliźnim, a o sobie jedynie ze względu na Boga i w tej samej mierze, co inni, jak przystoi temu, kto kocha Boga ponad wszystko, a bliźniego, a bliźniego jak siebie samego, oto co uczy mnie praktykować nasz Pan w każdej prośbie pacierza... W każdym więc artykule pacierza nie prosić tylko za mnie, lecz zadbać się o prośby za wszystkich ludzi, za „nas”, za wszystkie dzieci naszego Pana przez Niego ukochane, za „nas” wszystkich, których On odkupił swą krwią.

6,12. „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy”... Zaniósłszy modlitwy do Boga o to, co stanowi cel życia naszego Pana i naszego życia, poprosiwszy Go o to, co najbardziej nieodzowne, żeby ten cel osiągnąć, i poprosiwszy Go o to dla wszystkich ludzi, wzniósłszy ku Niemu westchnienie pragnienia prosząc Go o ten chleb Eucharystii, którym jest On sam, wyniesieni tak wysoko przypominamy sobie, czym jesteśmy, przypominamy sobie o niezmierzonej nędzy naszej duszy, która ma takie aspiracje, takie pragnienia, takie potrzeby, taki cel... I, ujrzawszy to, powiadamy: „Miej litość nad nami, bo jesteśmy grzesznikami”. Prosimy z całej duszy o odpuszczenie zarówno dla nas, jak i dla tych, którzy znieważyli Boga. Widzimy, jak straszne są nasze grzechy, jak odrażające są dla Boga, jak bardzo Go obrażają, znieważają, jak bardzo Pan nasz w swym Sercu wycierpiał każdą tę zniewagę uczynioną swemu Ojcu, jakie cierpienia zechciał znieść, aby za nie odpokutować, jak wiele Go kosztowały... i teraz wchodząc w uczucia naszego Pana prosimy Boga o przebaczenie z pokorą i skruchą, o przebaczenie naszych zbrodni. Myśmy sami Go obrazili, inni Go obrazili i ból z tego powodu wyrywa się z naszych ust krzykiem: „Odpuść nam nasze winy!”... I jednocześnie – ponieważ czujemy, że nie można poważnie prosić o

przebaczenie drugiego, jeśli samemu się nie przebacza, ponieważ zresztą jasno widzimy, że wszystkie obelgi, którymi można byłoby nas znieważyć, są niczym w zestawieniu z tymi, którymi myśmy znieważyli Boga – zapewniamy, że przebaczamy, że za nic uznajemy zło, które ktoś mógł nam wyrządzić, że spoglądamy na nie, żeśmy o nim zapomnieli... I błagamy Boga, by i On odpuścił nam nasze bezmierne zniewagi względem Niego... O przebaczenie, jak i o łaskę, prosi się nie dla siebie tylko, ale dla wszystkich ludzi.

6,13. „Nie pozwól nam popaść w pokusę”... Panie mój, wyjaśnij mi, co chcesz, abym tą prośbą wypraszał i dlaczego chcesz, żebym o to prosił bardziej niż o co innego... Ta prośba jest krzykiem, krzykiem każdej godziny, każdej minuty, krzykiem Na pomoc!”. Musi mieć swoje miejsce w pacierzu, bo jako prośba konieczna we wszystkich momentach życia, ten krzyk musi znaleźć się w każdej modlitwie. Do tego stopnia jestem otoczony przez nieprzyjaciół, że nie tylko nie mogę osiągnąć swojego celu, nie wołając w każdej chwili: „Na pomoc”, ale nie mogę nawet wypowiedzieć krótkiej modlitwy bez krzyku: „Na pomoc”... Nasz Pan każe mi zanosić tę prośbę w pacierzu z tego względu, że jest mi ona nieodzowna w każdej chwili, że musi się znaleźć, jak krzyk duszy, sto razy w każdej modlitwie i z tego też względu, żeby nauczyć mnie słać ku Niemu bezustannie, w każdej godzinie, ten krzyk: „Na pomoc!”.

6,13. „Zbaw nas ode złego”... Wyzwól mnie od grzechu, jedynego prawdziwego zła, jedynego zła, które Ciebie obraża, które Ciebie boli! Oswobodź od grzechu wszystkich ludzi; w ten sposób będą święci, a ich świętość Ciebie otoczy chwałą. Twoja chwała się objawi, ich zbawienie zostanie zapewnione, a niczego innego nie chcemy. Zbaw nas zatem ode złego, od grzechu, mój Boże, abyś Ty doznał chwały, aby ludzie zostali zbawieni... Prośba ta obejmuje – jak trzy pierwsze – wszystko, o co mamy prosić, wszystko, co stanowi nasz cel, cel Kościoła, cel życia naszego Pana tu, na ziemi... Lecz zawiera wszystko na sposób pośredni i powracając do nas samych, przez prośbę o jedną z rzeczy niezbędnych do urzeczywistnienia naszego celu, podczas gdy trzy pierwsze zdania są prośbą wprost o nasz cel ostateczny – o chwałę Bożą. 

 

Przedstawiamy fragmenty książki „Duch Jezusa”, Karol de Foucauld, Instytut Globalizacji 2016. Książkę można zamawiać poprzez http://globalizacja.org/node/648 lub pisząc na adres: instytut@globalizacja.org lub dzwoniąc pod nr kom. 510 223 686