Błażej Strzechmiński OFMCap
Ojciec Pio, duchowy syn św. Franciszka, doświadczał radości doskonałej [perfetta letizia]. W jego życiu radość mieszała się z cierpieniem, podobnie jak uśmiech ze łzami. Czytając z uwagą listy Stygmatyka, łatwo zauważyć, że owa radość niejedno miała imię. Korespondencja zawiera bowiem wiele określeń takich jak: allegrezza, gaudio, gioia, letizia, które na język polski zwykło się tłumaczyć jako radość, mimo że różnią się one nieznacznie między sobą swoistym zabarwieniem emocjonalnym. Przyjrzyjmy się zatem tym odcieniom radości.
Poszukiwania zrozumienia istoty radości u Ojca Pio rozpoczynamy od listu z 10 sierpnia 1911 roku, który skierował do ojca Benedetto. Pisał w nim o duchowej radości, którą odczuwał od kilku dni. Co prawda nie znał jej przyczyn, ale trafnie zauważył, że jej pojawienie się związane jest zarówno z poddaniem własnej woli – woli Bożej, jak i z łatwością w odpieraniu ataków złego ducha: „Jestem ustawicznie dręczony pułapkami wroga. Jednakże zauważyłem w sobie, od kilku dni, niewyjaśnioną duchową radość [gioia]. Jestem nieświadomy przyczyn tego faktu. Nie odczuwam już więcej tych wielkich trudności, które miałem poprzednio, w poddaniu się woli Boga. Faktycznie odpieram szkodliwe ataki wroga z taką łatwością, że nie czuję się ani strapiony, ani znużony”.
Radość przez łzy
Do duchowej radości zrodzonej z dobrowolnego poddania się woli Bożej i skutecznej walki z wrogiem duszy, który nie szczędził zakonnikowi utrapień i napełniał go znużeniem, już wkrótce dołączyła radość płynąca z otrzymanych szczególnych darów łaski. W liście do ojca Agostino, datowanym na 18 kwietnia 1912 roku, Ojciec Pio opisywał, jak podczas dziękczynienia po Mszy Świętej dostąpił łaski stopienia serc, która zrodziła w nim radość i łzy szczęścia: „Serce Jezusa i moje własne – pozwól użyć mi tego wyrażenia – stopiły się. Nie było już więcej dwóch serc, które biły, ale tylko jedno. Moje własne serce zniknęło, jak kropla wody ginie w morzu. Pan Jezus był Rajem, Królem. Moja radość [gioia] była tak intensywna i tak głęboka, że nie mogłem się opanować; łzy szczęścia zalewały mi twarz”.
Ojciec Pio był przekonany, że kieruje nim Boża Opatrzność, która prowadzi go do doskonałości, do zjednoczenia z Bogiem, a czyni to poprzez „radość ze łzami” [‘miscens gaudia fletibus’]. Ojciec Agostino w liście z 20 czerwca 1915 roku mógł przeczytać taką oto relację o stanie duszy swego duchowego syna: „Tak to jest, Ojcze, gorycz próby jest osładzana balsamem dobroci i miłosierdzia Pana Boga. Chwała Bogu, który umie tak cudownie przeplatać radość [gioia] i łzy, aby prowadzić duszę drogami nieznanymi do osiągnięcia doskonałości; doskonałości, którą On potrafi wydobyć także z tego, co duszy wydaje się i co uważa za zło; doskonałości będącej kwiatem, który dzięki miłosierdziu Boga puszcza pąki wśród cierni bólu; rzeczywiście jest podlewany łzami duszy, która cierpliwie znosi cierpienie, która pokornie dostosowuje się do woli Boga i modli się z zapałem i z żarliwością”.
W bardzo plastyczny sposób charyzmatyczny zakonnik opisał tu swój rozwój duchowy, który dzięki dobroci i miłosierdziu Bożemu prowadził go ku chrześcijańskiej doskonałości. Tę doskonałość porównywał do kwiatu wydającego pąki wśród „cierni bólu” i podlewanego „łzami duszy”. A droga do doskonałości wiodła poprzez ufne znoszenie cierpienia, pokorne poddanie się woli Bożej i gorliwą modlitwę.
Zaproszenie do radości
Radość, choć zaprawiona cierpieniem i łzami, nie była zarezerwowana tylko dla Ojca Pio. Zakonnik zachęcał również własnych kierowników duchowych do tego, by nią żyli na co dzień. W jednym ze swoich listów do ojca Agostino przypominał mu o serdecznej, ojcowskiej i pasterskiej miłości do tych, których dobry Bóg przysyłał do niego po porady duchowe lub do sakramentu pojednania. Zachęcał go w prosty sposób, by nie zapominając o „miodzie miłości”, żył radością. 15 grudnia 1917 roku napisał: „Żyj więc w świętej radości [santa gioia] pośród tych synów ojczyny”. W podobny sposób próbował podnieść na duchu dręczonego skrupułami ojca Benedetto, kierując jego duchowy wzrok na służbę Bogu. W liście datowanym na 31 stycznia 1918 roku prosił go: „[...] służ Panu Bogu radośnie [allegramente] i w wolności ducha”.
Zachęta do służby w świętej radości była kierowana przez Zakonnika nie tylko do kapłanów, ale również do świeckich. W liście z 14 grudnia 1919 roku adresowanym do Erminii Gargani Ojciec Pio udzielił jej następującej rady: „Strzeż ducha świętej radości [allegrezza], którą pokornie rozgłaszaj Twoimi czynami i słowami, przynoś pocieszenie ludziom, synom Bożym, aby oni dzięki niej uwielbiali Boga, w myśl przykazania danego nam o tym przez naszego Boskiego Mistrza”. Apel Stygmatyka o wytrwanie w radości miał być dla jego duchowej córki jednocześnie gorącą prośbą o podjęcie misji krzewienia ducha radości i pocieszenia. Ta misja miała się realizować poprzez jej czyny i słowa, które niosąc radość bliźnim, pobudzałyby ich do uwielbienia Boga.
Radość i jej siostry
By lepiej poznać, jak charyzmatyczny Zakonnik rozumiał naturę radości, warto sięgnąć po korespondencję z Raffaeliną Cerase, która w latach 1914-1915 korzystała z jego porad duchowych. W liście z 23 października 1914 roku, wyjaśniając istotę doskonałości chrześcijańskiej opartej na miłości, napisał do niej: „Miłość ma za przyrodnie siostry radość [gaudio] i pokój. Radość [gaudio] rodzi się z rozkoszy posiadania tego, co się kocha. Otóż, od chwili, w której dusza poznaje Boga, jest naturalnie popychana do miłowania Go; jeśli dusza idzie za tym naturalnym porywem, który został wzniecony przez Ducha Świętego, ona już kocha to Najwyższe Dobro”. W ten sposób Ojciec Pio wyraźnie wskazał swej duchowej córce źródło prawdziwej radości, którym jest sam Bóg, ponieważ posiadanie Najwyższego Dobra, tzn. Boga, rodzi w duszy radość. Wyjaśniał również, że przez poznanie Boga stopniowo dochodzi się do umiłowania Go, a to jest działaniem Ducha Świętego, podobnie jak jego owocami są: miłość, radość czy pokój, o których zakonnik pisał, że są siostrami.
Śmiać się z siebie
W korespondencji Ojca Pio, obok krótkich wypowiedzi o radości lub zachęt do trwania w niej, możemy odnaleźć również pełne dobrego humoru stwierdzenia. Miały one na celu nie tylko bawić, budzić radość, ale przede wszystkim, dzięki ukrytej w nich mądrości, uczyć dystansu do własnej osoby. Możemy się o tym przekonać, czytając list z 31 grudnia 1920 roku skierowany do Annity Rodote. Stygmatyk z Gargano, idąc za myślą św. Dominika Savio, zachęcał w nim swoją duchową córkę do tego, by miała dystans do swoich bolączek i umiała śmiać się z siebie: „Czemu się zamartwiasz? Śmiej się ze swych utrapień, tak jak wiele razy śmiałaś się z moich. Tak każde z nas płacze i śmieje się, urzeczywistniając w ten sposób powiedzenie Dominika Savio: „Uśmiech miesza się z bólem”. Jeśli to możliwe, śmiej się wraz ze mną z siebie samej i módl się, żebym i ja mógł śmiać się z samego siebie wraz z Tobą”. W tych słowach Zakonnik wyraził swoją wielką życiową mądrość: umiejętność śmiania się z własnych słabości i bolączek jest najlepszą szkołą doskonałości.
Humor na co dzień
Ojciec Pio lubił żartować, szczególnie z braci, którzy opowiadali mu o swoich snach lub zabawnych sytuacjach. Przykład tego znajdujemy w liście z 8 czerwca 1918 roku skierowanym do ojca Basilio z Mirabello Sanntico. Ojciec Pio, odwołując się w nim do opowiedzianego mu przez ojca Basilio snu, w którym jako nowy papież miałby zajmować się jego procesem beatyfikacyjnym, żartował sobie z tego zakonnika, choć znał go jako poczciwego doktora filozofii oraz profesora i dyrektora kleryków. Utrzymana w tonie żartobliwym przygana dotyczyła wielokrotnie składanej obietnicy odwiedzin Ojca Pio w San Giovanni Rotondo, której przez zaniedbanie lub zapomnienie ojciec Basilio nie dopełnił. Ojciec Pio natrząsając się z przywar filozofów (tzn. miłośników mądrości), jak i samej filozofii, udzielił mu takiej lekcji: „Współczuję Ci, ponieważ filozof mówi wiele, lecz słyszy mało. Filozofia rzadko stwarzała prawdziwych miłośników, i nie pomylę się, jeśli „w ogólności” powiem, że miłośnicy filozofii nigdy nie będą ascetami, lecz nieco mistykami. Mylę się? Osądź to sam w subtelności swego umysłu i jeśli błądzę, nie czyń mi tego tytułem oskarżenia, kiedy znajdziesz się na wyżynach [władzy], rozpoczynając procesy: beatyfikacji i kanonizacji”.
Radość chrześcijańska
Nietrudno zauważyć, już po przeczytaniu kilku listów, że rozumienie radości przez Ojca Pio jest odmienne od spotykanego powszechnie. Radość według niego ma bowiem swoje źródło w umiłowaniu Najwyższego Dobra – którym jest sam Bóg – i towarzyszy człowiekowi na drodze ku doskonałości, co wcale nie oznacza, że jej obecność zwalnia od zmagań związanych z poddaniem się woli Bożej i od walki z wrogami duszy. Ojciec Pio uczy, że do zjednoczenia z Bogiem dochodzi się poprze radość ze łzami [‘miscens gaudia fletibus’], a nieocenioną pomocą w jej osiągnięciu jest posiadanie umiejętności śmiania się z własnych słabości i niedomagań.
„Głos Ojca Pio” (nr 36/2005)