O tym, że Bóg wciąga w swoje odwieczne plany także ludzi, którzy z Nim walczą, możemy się łatwo przekonać, śledząc wydarzenia, jakie rozegrały się w związku z beatyfikacją Ojca Pio. Koniec jego ziemskiego życia otworzył całkiem nową sytuację. Nie było wcale pewne, czy pamięć o nim wytrzyma próbę czasu. Mogło się okazać, że wraz ze śmiercią cudotwórcy, zainteresowanie jego życiem znacznie spadło albo przybrało jakieś dziwne formy, dalekie od katolickiej tradycji religijnej. Ojciec Pio nie musiał przecież zostać świętym. Mógł pozostać tylko ludzkim fenomenem, nad którego nadzwyczajnymi zdolnościami zastanawialiby się z pewnością liczni parapsychologowie.

Mądrość Kościoła uczy cierpliwie rozeznawać owoce, jakie rodzi oddolnie rozwijający się kult. Nic więc dziwnego, że po śmierci Ojca Pio biskupi nie próbowali krzewić kultu zmarłego. Zwykle w takich sytuacjach Kościół oficjalnie dystansuje się od działań mogących mieć choćby pozory manipulacji. Próby sterowania wierzącymi, odgórne rozdmuchiwanie i podsycanie kultu zawsze rodzi wątpliwości co do szczerości intencji. Dlatego także tym razem biskupi zachowali dystans, nie próbując wpływać na sytuację.

Wtedy, gdy biskupi czekali na oznaki autentycznego kultu, do akcji wkroczyli włoscy komuniści. W charakterystyczny dla tej formacji sposób postawili się w roli orędowników uciśnionego ludu. Tym razem zarzucali hierarchii kościelnej opieszałość, nieliczenie się z pobożnością wiernych, ignorowanie kultu Stygmatyka, a nawet oskarżali o próby jego zniszczenia. I domagali się natychmiastowego rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Występując w roli obrońców prawdziwego Kościoła, przeciwstawiali sobie nieczułych na głosy wiernych kurialistów watykańskich.

Szum informacyjny, który się podniósł, zaowocował publiczną dyskusją nad życiem Ojca Pio. Bez względu na intencje komunistów wielu ludzi szczerze oddanych Bogu i Kościołowi głośno zapewniało o swojej miłości do Ojca Pio. Nie było potrzeby opóźniać daty rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Nie rozpoczął się on oczywiście pod presją środowisk najbardziej wątpliwych moralnie. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że kolejna podjęta przez komunistów próba osłabienia autorytetu Kościoła przyczyniła się – wbrew ich intencjom – do podjęcia decyzji, które wzmocniły misję ewangelizacyjną Kościoła. Pełen humoru Bóg realizował swój plan zbawienia – w którym przewidział szczególne miejsce dla Ojca Pio – wykorzystując w tym celu swoich adwersarzy.  


Fragment książki
„Ojciec Pio i zapach fiołków”
Ksawery Knotz OFMCap
Wydawnictwo Serafin, 2007