Każdemu chyba człowiekowi,  bez względu na opcję czy ideologię, zdarza się, że uczynione przez niego dobro spotyka się nie tylko z uznaniem, ale wręcz przeciwnie – z krytyką i podejrzliwością. Znane  jest zresztą takie  sarkastyczne przysłowie: Dobre uczynki mszczą się na tych, którzy je spełniają. O pewny księdzu, który zachowuje się, jak należy, powiedział ktoś: O, ksiądz, a takie ma dobre serce. I było to nawet bez szczególnej złośliwości.

Jeśli normalni ludzie robią coś, do czego nie są zobowiązani, np. lekarz zadzwoni wieczorem do chorego pacjenta, by się poinformować o stanie jego zdrowia, dyrektor banku zinterpretuje przepisy na korzyść klienta, nauczyciel odwiedzi dom trudnego ucznia, (może raczej trudny dom!) i postępuje potem względem niego ze zrozumiałą wyrozumiałością, wtedy zamiast uznania często słyszymy: Dlaczego on to zrobił, w jakim właściwie celu, ile on po cichu na tym zarobi? A jak się przydarzy coś dobrego dzisiejszej opozycji, a niedawnym jeszcze rządzącym?

Kwestionuje się istnienie takiego dobra, albo podważa jego wartości, bo ci masoni, targowiczanie do niczego dobrego nie są zdolni.

A jak coś się uda aktualnemu rządowi? No, wiadomo, pisiory,  obłudnicy i nieudacznicy, a chodzi im tylko o utrzymanie się przy władze, dzięki której zniszczą wszystko – gospodarkę, wojsko, sadownictwo, Polskę w ogóle. Czy zjawiska tego rodzaju można zaliczyć w poczet polskiej bezinteresownej zawiści?

A lekarstwo? Bądźmy bardziej transparentni w czynieniu dobra i przyjmujmy  z dojrzałą prostotą wszelkie dobra, których jesteśmy czy uczestnikami.

kol/ps-po.pl