W londyńskim South-bank Centre trwa eskpozycja "Bajeczne trumny". Czy ktoś chciałby zostać pochowany w przygotowanym do tego kontenerze na śmieci, albo łodzi wikigów? Może i tak. Wszystko, co tam jest eksponowane oswaja śmierć, jej grozę, poprzez intensywny kolor, kształt, zabawną wymowę. Śmierć w ten sposob nie jest jednak traktowana do końca poważnie? A może jednak ten humor czasem jest potrzebny?

 

Zobacz zdjęcia: www.digtriad.com

www.huffingtonpost.co.uk

 

Dla przypomnienia w Europie zwyczaj pochówku w trumnach upowszechnił się w XIV w. Naukowcy sądzą, że związane to było z epidemią dżumy, która wtedy panowała w Europie. Mogły stanowić one dodatkowe zabezpieczenie przed rozprzestrzenianiem się choroby. Stosowano wówczas trumny sosnowe, dębowe, malowane lub obciągane czarnym materiałem. Jeżeli zmarły zginął w boju, jego trumna zamiast czerni miała kolor  czerwony. Były też trumny w kolorze szarym, które oznaczały pokorę.

 

W XVII w. trumny były metalowe i bogato zdobione. Wstawiano w nie również przeszklone okienko. Zmarłych ubierano w bogato zdobione szaty. Wśród polskiej szlachty tradycją stało się, że trumny przybijano portret trumienny, malowany na blasze cynowej, srebrnej lub miedzianej, przedstawiający chowaną osobę, tzw. portret „osoby nieboszczykowskiej”. Po uroczystościach pogrzebowych portret wieszano w kościele lub kaplicy.

 

Z uwagi na wysoki koszt trumny, w polskich miastach, a zwłaszcza na wsi, ciała chowano owinięte jedynie w całun; praktyka taka była powszechna aż do XIX w., pochówki całunowe zdarzały się jeszcze na początku XX wieku. Podczas targów funeralnych w Nowym Orleanie jeden z wystawców zaprezentował trumnę dwuosobową - podaje Wikipedia.

 

JW