Wśród ocalonych z Rzezi Wołyńskiej znajduje się wiele osób zasłużonych dla naszego kraju. Taką osobą jest pierwszy Polak, który poleciał w Kosmos - Gen. Mirosław Hermaszewski.

W wywiadzie dla serwisu natemat.pl Hermaszewski opowiadał o swoich wewnętrznych odczuciach o doświadczeniach związanych z odziedziczoną traumą po pogromie Polaków na Wołyniu. Gdy UPA zaatakowała jego rodzinną miejscowość Lipniki, miał tylko półtora roku, więc nie może niczego pamiętać, ale wie jedno - żyje tylko dzięki temu, że uratowała go matka.

"Gdy wypadałem z rąk postrzelonej mamy, nie zauważyli mnie. Albo przykryła mnie własnym ciałem, albo wpadłem w zaśnieżone zarośla" - przedstawia przerażające fakty Hermaszewski.

Według relacji Hermaszewskiego w okresie poprzedzającym rzeź panował nastrój wielkiego poruszenia, niepewności i trwogi. Jego rodzina była stale gotowa do ewentualnej ucieczki. Mimo tego fatalnej nocy zostali zaskoczeni.

Jak wspomina, ku ich domowi szły całe oddziały - jedni uzbrojeni w broń palną, inni w kosy i widły. Gdy rodzina zaczęła uciekać, napastnicy zaczęli atakować. Matka Hermaszewskiego została postrzelona, kula przeleciała jej obok głowy i rozerwała ucho. Upadając, osłoniła swoje dziecko - przyszłego astronautę.

Matka Hermaszewskiego przeżyła tylko dlatego, że oprawcy uznali, że została zabita. Gdy się ocknęła, pobiegła do sąsiedniej wsi, gdzie znajomi Ukraińcy ją opatrzyli. Szczęśliwie ocalała cała najbliższa rodzina Hermaszewskiego. Jednak z dalszej rodziny zginęło kilkanaście osób.

Zginął m.in. dziadek Hermaszewskiego. Nie chciał uciekać. Nie wierzył, że może się stać coś złego...

emde/natemat.pl