Salon III RP nie cofnie się już przed niczym, by zohydzić obecną partię rządzącą. Lepiej byłoby po prostu pogodzić się z przegraną i oddaniem władzy, ale opozycja wybiera inną drogę- obrzydliwe manipulacje i opluwanie przeciwników politycznych.

Ostatnio wśród "opozycji totalnej" modne jest "upominanie się o bohaterów". Jednak niekoniecznie w dobrym stylu i z dobrym smakiem. To np. zakłócanie ich pogrzebów demonstracjami politycznymi. Ale nie tylko.

Dariusz Rosati insynuował ostatnio na Twitterze, że wyrok śmierci na rtm. Pileckiego podpisał Henryk Świątkowski, "wujek Kaczyńskich, minister sprawiedliwości w rządzie Bieruta". Pod memem z grafiką na poziomie mało rozgarniętego gimnazjalisty polityk PO napisał "Czy to może być prawda?"

Kłamstwa i manipulacje Rosatiego obnażył genealog, Marek Minakowski. Postanowił sprawdzić czy Świątkowski ma cokolwiek wspólnego z rodziną Kaczyńskich (babcia prezesa PiS i zmarłego tragicznie prezydenta wywodziła się z rodziny Świątkowskich). 

"Mitem jest informacja o Janie Świątkowskim, ojcu Henryka. Henryk urodził się jako bękart, syn niezamężnej panny Leokadii Świątkowskiej. Rzekomego ojca Jana dopisano do aktu chrztu dopiero w roku 1951, gdy Henryk był ministrem sprawiedliwości"- ustalił Minakowski w rozmowie z portalem Niezależna.pl. Ponadto, matka komunistycznego ministra nie ma nic wspólnego z Franciszką ze Świątkowskich Kaczyńską, babcią Jarosława i Lecha.

Trzeba przyznać jedno: rząd PiS czyni cuda, gdyż o pamięć o Wyklętych zaczynają upominać się ci, których byśmy o to nie podejrzewali. Dariusz Rosati ma bowiem czerwony "epizod" (no, niekoniecznie epizod) w życiorysie. W latach 1966-1990 był gorliwym członkiem PZPR, a w 1978 r. został zarejestrowany jako kontakt operacyjny komunistycznej bezpieki. 

Potwierdza się stara prawda: "złodziej najgłośniej krzyczy: łapać złodzieja". Jednak taka gra wokół bohaterów jest co najmniej niesmaczna.

JJ/Fronda.pl