Przed samą Wigilią minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska zaprezentowała nowy darmowy podręcznik do klasy II pod nazwą „Nasza szkoła”. W odróżnieniu od podręcznika dla klas pierwszych, ten ma się zdecydowanie różnić „Zdecydowaliśmy się na wyodrębnienie części matematycznej, więc język polski, przyroda i społeczeństwo będzie w jednej części, natomiast matematyka będzie wyodrębniona” – powiedziała szefowa MEN.

Jeżeli rodzice uwierzyli zapewnieniom MEN i już się ucieszyli, że w nowym roku szkolnym nie zapłacą za podręczniki nie tylko do pierwszej klasy, ale i drugiej, mogą się bardzo rozczarować. Terminy uciekają, rok szkolny się powoli kończy, a resort edukacji jeszcze nie wybrał drukarni, która darmowy podręcznik wydrukuje. Jak na razie mamy do czynienia z podręcznikiem widmo, chyba że MEN wyposaży każde dziecko w czytnik e-booków i w ten sposób uczniowie będą korzystać z podręcznika. Cyfrowa szkoła w praktyce.

Żeby każdy uczeń dostał podręcznik (a w zasadzie kilka podręczników, ponieważ ten składa się z kilku części), potrzeba wydrukować, spakować i rozwieźć do 13 tys. szkół prawie 5 milionów egzemplarzy. Na ten cel MEN zarezerwowało 15 milionów złotych. Jedyny oferent, który stanął do przetargu, żąda za to wszystko ok. 90 mln złotych, czyli sześciokrotnie więcej niż zakładał resort edukacji. I jest pat – informuje „Rzeczpospolita”.  „Jak się okazało, wykonanie usługi stało się kwestią trudną, ponieważ z jednej strony MEN zapewniało sobie trzyletnią gwarancję na wymianę wadliwych egzemplarzy książki, z drugiej narzuciło ostry reżim dotyczący terminów dostaw. To oznacza, że drukarnie mogły się obawiać, że nie otrzymają zapłaty za druk w sytuacji, gdy zawiedzie firma logistyczna, i odwrotnie , dystrybutorzy bali się konsekwencji,  gdyby zawiodły drukarnie” – pisze dziennik.

MEN szuka w popłochu drukarni. Zgodnie z warunkami przetargu pierwsza transza książek miała trafić do szkół 15 czerwca. Niby jeszcze trochę czasu jest. Niemniej jednak samo ministerstwo zobowiązało się, że najpóźniej 60 dni wcześniej, a więc 16 kwietnia, dostarczy wykonawcy materiały do druku. A na razie MEN może pisać na Berdyczów, bo, choć czas ucieka, nadal nie wiadomo, kto podręcznik wydrukuje.

Nawet jeśli MEN szybko znajdzie chętnego, może się okazać, że podręcznik drukowany na chybcika będzie kolejnym bublem. Bublem, z którego uczyć się będą nasze dzieci. W przyszłym roku znów czeka nas pewnie powtórka z rozrywki, bo na darmowe podręczniki czekać będą rodzice trzecioklasistów. Aż na usta ciśnie się hasło Stowarzyszenia „Rzecznik Praw Rodziców”: „Pani Minister, dajmy spokój z tą reformą”.

Małgorzata Terlikowska