"To chyba największa anty-reklama M[uzeum] P[owstania] W[arszawskiego] od momentu powstania Muzeum", "Najbardziej żenująca 'sztuka' jaką dane mi było oglądać",  "Zeszłoroczne przedstawienie też było skandaliczne, a i w tym roku koncert "Zakazane piosenki" z niestosownymi skeczami Kabaretu Moralnego Niepokoju po prostu nie na miejscu! Czy naprawdę nikt z MPW nie jest w stanie pomyśleć nad sensownym udostępnieniem ogromnych przecież zbiorów publiczności?! Przecież wszyscy przychodzimy do tego miejsca po wiedzę, naukę, wzruszenie, a ostatnio to, co proponują organizatorzy imprez to żałosny cyrk! - takie komentarze zostawili czytelnicy profilu Muzeum Powstania Warszawskiego na Facebooku.

Jeszcze ostrzej wypowiedział się Jarosław Wróblewski, związany kiedyś z portalem Fronda.pl, dziś dziennikarz portalu niezależna.pl: "To było naplucie w twarze dyrekcji i pracownikom tego muzeum. Homoseksualne wyznania Radosława (?) i Gustawa (?) w stylu - cytuję - "wyliżemy się w domu". Ponadto proaborcyjne deklaracje czy lesbijskie pocałunki. Historia tożsamości Warsa, który jest "ekologicznym rybakiem" i Sawy, dla której Wars ma dobry profil "na TW" pisana na nowo. Kurczę, gdzie je żyję? Generalnie ostra polewka z tego heroicznego miasta. Jakieś tańce w schronie, strzelanie do siebie nawzajem, zdrady... walka z korzeniami rodzinnymi. Boże, ależ to muzeum zeszło na psy. Wystarczyło tylko 9 lat."

Pytanie tylko czy było to naplucie w twarz dyrekcji, czy brak kontroli nad programem obchodów, a może wyraz woli samej dyrekcji?

Znów wraca do mnie przekonanie, że brakuje szerszej katolickiej krytyki Muzeum Powstania Warszawskiego, a konkretnie krytyki idei polityki historycznej. Czym bowiem jest polityka historyczna, jeśli nie pogańskim pomysłem wedle, którego historia to zespół narracji, którymi można swobodnie manipulować, narracji bardzo luźno lub wcale niepowiązanych z rzeczywistymi wydarzeniami. Kiedy tak rozumiana polityka zaczyna dominować nad prawdą możemy być pewni, że prędzej czy później to uzależnienie spowoduje metafizyczny upadek.

Przedstawienia serwowane w Muzeum pokazują, że służba, bohaterstwo, wolność, patos, pozbawione zasad społeczności powstańczej, która wyrastała z Polski katolickiej stają się swoją karykaturą. Wartości są wywrotne jeśli nie zostają zakorzenione w konkretności tego co nadprzyrodzone i metafizyczne. Służyć można występkowi, w wolności deprawować, bohatersko wspierać nieprawość, patetycznie mówić o złu, itd. 

Mówiąc obrazowo - nie da się bronić polskiej wolności, bez chrztu Mieszka - wartości, bez formy polskości, którą jest katolickość, będą się degenerować. Nie ma Polski pogańskiej - ponieważ nie ma prawdziwej pogańskiej pamięci. Przynajmniej nie w naszych ponowoczesnych czasach. Sa pogańskie fantazje.

Bez polskiej katolickości Powstanie może być choćby opowieścią homoseksualnej rewolucji. Przypomnijmy słynną reinterpretację Elżbiety Janickiej z Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauka wedle której homoseksualny związek miał łączyć bohaterów jednej z ważniejszych książek o polskim podziemiu, czyli "Kamieni na szaniec". Znamienne, że takie zabieg jest możliwy tylko jeśli osób z przeszłości nie traktuje się jako realnie żyjących, ale jak postacie z powstałe wyłącznie w głowie twórców literackich. Podobnie absurdalne reinterpretacje dotyczyły chociażby Marii Konopnickiej, czy bł. kardynała Johna Henry'ego Newmana. Nie będą one nas jednak dziwić w świecie, gdzie wszystko traktuje się jak instrumentalnie rozumianą politykę, a prawdę jakociągiem metafor i metonimii. 

Cel wymaga odpowiednich środków - zatem i promowanie prawdy nie może się odbywać na "polityczną" metodę. I nie chodzi tu o normalne środki polityczne, ale o sposób myślenia, w którym nie wiadomo będzie nawet o jaką wolność walczyli Powstańcy. O jaką Polskę. Czy w ogóle o Polskę? A może o nierząd? To też jakaś wolność. Skuteczność popularyzacji podobnie jak inne watości nie może być bożkiem, cele - bo jes tylko środkiem do przekazywania prawdy.

Przedstawienie "Kamienne niebo zamiast gwiazd" jak sie zdaje dobrze pokazuje co może zostać po Powstaniu jeśli miałoby ono być po prostu fajne. Tymczasem jak Kato o Kartaginie powtórzę - "Nigdy więcej płonącej Warszawy". Chyba o to a nie o rozrywkę chodzi?

Tomasz Rowiński

Oto filmowe zapowiedzi spektaklu: