Nie jest tajemnicą, że Kraków jest coraz popularniejszym miejscem na studiowanie. Ludzie z całej Polski ze wszystkich sił starają się dostać tu na studia, nie bez przyczyny, Kraków jest miejscem szczególnym, ma duszę. Nie ma się też co dziwić, że młodzi ludzie również spoza naszych granic chcą tu studiować. Ci, którzy nie są w stanie przyjechać i odbyć tu całość programu, przyjeżdżają na wymianę z polskimi studentami na tzw. Erasmusa. Pierwsze pytanie jakie się nasuwa to dlaczego akurat wybrali Kraków, dlaczego akurat Polska? Otóż głównym argumentem wydaje się być argument finansowy, ciągle na „nich” tutaj jest taniej. Dla większości - nie wiele taniej - ale jednak.

Aby móc więcej się dowiedzieć, lepiej ich poznać, uzyskać odpowiedź na te pytania udałem się do źródła czyli do nich samych. Kilka dni temu „erasmusi” z całej Europy zjechali do Krakowa. Poza wzajemnym poznawaniem - mam na myśli między sobą czyli między ludźmi tej samej kultury języka -  zorganizowali wieczór zapoznawczy, międzynarodowy. Jednego wieczoru, studenci z całej Europy, głównie z Hiszpanii, Włoch, Finlandii, Norwegii, Niemiec, Anglii i Portugalii spotkali się aby móc się poznać, porozmawiać. Na spotkaniu mówili w różnych językach, byli nawzajem na siebie otwarci, uśmiechnięci i podekscytowani. Ludzie różnych kultur i języków, jednak z korzeniami chrześcijańskimi, mimo iż kilku uważało się za ateistów. Bardzo cenne są ich pierwsze skojarzenia, pierwsze emocje i sytuacje z jakimi się tu spotkali.

Polacy wydają się być dla nich ludźmi zamkniętymi; są niedostępni, silni fizycznie i mogą być agresywni. Ciekawe. Zapytałem czy ja na takiego wyglądam i grupa hiszpańska odpowiedziała, że życzyłaby sobie na swojej polskiej drodze spotkać więcej ludzi mojego pokroju. Kiedy odpowiedziałem, że nie różnie się wiele od ogółu, że właściwe jestem bardzo Polski w swoim zachowaniu, bardzo się ucieszyli. Wniosek pierwszy jaki się nasunął to fakt, że mało poznali Polaków a więcej o nich słyszeli. Gdzie i dlaczego, skąd? Można powiedzieć, że na tle Europejskim, nie jesteśmy medialni, jeżeli się o nas mówi - najczęściej mówi się źle. Jeżeli nie jest to zgodne z prawdą to ciekawego dlaczego?

Co sobie cenią, jak się zachowują? Cenią otwartość co nie dziwi. Sami są otwarci i jej oczekują. Jeżeli mówimy o wieczornym spotkaniu i późnych porach w jakich się spotykają to wniosek nasuwa się jeden – pijaństwo. Otóż nic bardziej mylnego. Jako Polak ale z hiszpańskiej perspektywy, gdyż mentalność „południowa” jest mi bardzo bliska muszę zaświadczyć, że oni obiad jedzą około godziny 22:00, czasem później. Potem potrafią w dużych grupach siedzieć nawet całą noc przy jednym piwie! W naszej mentalności może być to trudne do „ogarnięcia”. No ale to fakty. Mimo, iż sami o sobie woleli by usłyszeć, że bawią się i piją jak nikt.

Konkretnie chciałbym się skupić na podejmowanych przez nas tematach. Rozmowy, wszystkie słowa, które padały były dobre, ciepłe i wyrażały głębokie pragnienie znalezienia odpowiedzi na przeróżne dylematy, od najbardziej ogólnych i „podstawowych” jak piłka nożna, gdzie najczęściej padało słowo „Lewandowski” aż po tematy najbardziej intymne, sprowadzające się do sensu życia, wiary bądź powodów jej braku.

Wnioski jakie wyciąłem to na pewno fakt, że nie każdy młody, „ciemny” mężczyzna jest z ISSIS (kilku Włochów spotkało się już z taką opinią na Krakowskim rynku - co nie było dla nich miłe - a co my obróciliśmy w żart).

Raczej nie słusznie boimy używać się swojego angielskiego - ich jest znacznie słabszy. Co więcej bardzo mile widziane jest używanie jakiegokolwiek innego języka nawet na zasadzie „kali jeść kali pić”, to wydaje się sprawiać im największą radość, czują się jeszcze bardziej u siebie.

Wcale nie są pijakami, lowelasami i nierobami jak często o nich myślimy. Są ciekawymi świata ludźmi, którzy mają swoje uczucia i emocje a które my często nieświadomie deptamy poprzez różne lęki względem nich. A wystarczyłoby się uśmiechnąć i powiedzieć „co tam u Ciebie?”. Oni więcej nie potrzebują.

Tomasz Wandas