Stany Zjednoczone nie wykluczają, że rosyjski samolot został zniszczony w wyniku ataku terrorystycznego. Amerykański wywiad wnikliwie bada sprawę. Hipoteza o zamachu jest jednak bardzo prawdopodobna.

Jak podaje "New York Times", Barack Obama mówił wczoraj w radiu o "możliwości" ataku terrorystycznego na rosyjski samolot. Jego zdaniem na pokładzie mogła znajdować się bomba, jednak Obama nie poszedł w swoich przypuszczeniach tak daleko jak Brytyjczycy, którzy sugerowali wprost atak islamskich terrorystów.

"Myślę, że jeszcze tego nie wiemy" - powiedział Obama w rozmowie z radiem KIRO w czwartek wieczorem. "Zawsze, gdy rozbija się samolot, najpierw mamy do cyznienia z tragedią, trzeba upewnić się, że jest śledztwo. Myślę, że na pokładzie mogła być bomba. Podchodzimy do tego bardzo poważnie" - dodał.

"Zamierzamy spędzić mnóstwo czasu upewniając się poprzez naszych śledczych i nasz własny wywiad, co tak właściwie działo się wcześniej, zanim wydamy jakieś definitywne oświadczenie" - dodał Obama. "Jest jednak naprawdę możliwe, że na pokładzie była bomba" - stwierdził raz jeszcze.

Rozbił się rosyjski samolot - w Egipcie. Tymczasem amerykański wywiad od razu sprawdza, co się stało. I zapewne już to wie. Jak było w przypadku Smoleńska? Nie mamy wątpliwości, że w Waszyngtonie, Tel Awiwie, Londynie czy Berlinie dobrze wiedzą, kto stoi za tamtą tragedią. Czas, by polski rząd upomniał się o te informacje.

kad/Polskie Radio/New York Times/Fronda.pl