Modlitwa o pokój jest cały czas zadana każdemu z nas, każdemu człowiekowi na świecie, bez różnicy, czy jest chrześcijaninem, żydem, muzułmaninem, hinduistą, czy wyznawcą innej religii. Cały czas ta modlitwa i staranie się o pokój jest aktualne. I chodzi tu o pokój nie tylko między narodami, ale także w sercach ludzkich, w rodzinach, w życiu codziennym. Myślę, że to ogromne spotkanie, jakie dzisiaj się tu odbywa, jest takim płomieniem dla tego świata, wskazującym, żeby codziennie na nowo starać się o ten pokój.

 

Inicjatywa, jaką jest to spotkanie asyskie, czy też inne spotkania asyskie, mają także za zadanie wzmocnić nas, jeśli chodzi o naszą tożsamość. Np. mnie, jako franciszkanina, jako chrześcijanina, jako człowieka wierzącego, ma to jeszcze bardziej utwierdzić, żebym był znakiem dla innych w swojej wierze. Obecność na tym spotkaniu także ludzi niewierzących to też jakiś sygnał, że mamy być dla nich znakiem.

 

Natomiast jeśli chodzi o zarzuty stawiane przez niektórych wobec spotkania: myślę, że ani 25 lat temu nie było tu żadnego synkretyzmu, ani nie ma go tu teraz. Wspólne modlitwy przedstawicieli różnych religii nie mają miejsca - każdy idzie do swojego pokoju i ma możliwość osobistej modlitwy. Przeciwnicy inicjatywy asyskiej zwracają także uwagę na rzekomy brak ewangelizacji. Ale pamiętajmy, że ewangelizacja polega nie tylko na mówieniu. Oczywiście trzeba głosić, bo przez głoszenie rośnie wiara, ale - tak jak cały czas powtarzał bł. Jan Paweł II - chodzi o świadectwo życia, które ma przyciągać innych ludzi do Chrystusa, będącego źródłem pokoju. Dzisiaj cały czas są potrzebni świadkowie i świadectwo ich życia, czyli znaki miłości i jedności przemawiające do ludzi, czy to niewierzących, czy też przedstawicieli innych religii. Jeśli tego nie będzie wśród nas chrześcijan, to nie będziemy wyrazicielami pokoju Chrystusa.

 

Not. MO