Portal Fronda.pl, Tomasz Wandas: Co oznaczają skróty: K+M+B?

o. Prof. Dariusz Kowalczyk SJ: Piękny jest zwyczaj pisania na drzwiach K+M+B z dodaniem bieżącego roku. Większość odnosi te inicjały do imion trzech królów (Mędrców): Kacper, Melchior i Balthasar. Ostatnio coraz częściej wskazuje się na inny sens trzech liter, można je bowiem odczytać jako skrót łacińskiej formuły Christus Mansionem Benedicat (Niech Chrystus błogosławi to mieszkanie) lub Christus Multorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu). Stąd niektórzy piszą nie K+M+B, ale C+M+B. To zresztą nie jedyne możliwe tłumaczenia tej wielowiekowej tradycji.

Kiedy wspomniałem o tym na Facebooku, niektórzy zareagowali tak, jakby poczuli, że do tej pory byli oszukiwani. Bo skoro są różne interpretacje, skoro jeden mówi tak, a drugi inaczej, to może „to wszystko nieprawda”. By nie popadać w tego rodzaju rozczarowanie, warto uświadomić sobie, jaki jest sens różnych tradycji, które w ciągu wieków ukształtowały się wokół opowieści ewangelicznych i świąt liturgicznych. Innymi słowy, jaki jest związek między wiarą a zwyczajami religijnymi.

Czy mędrcy ze Wschodu byli postaciami historycznymi?

Zauważmy najpierw, że ewangelista Mateusz, który opowiada o Mędrcach ze Wschodu, nie wymienia ani ich imion, ani liczby. Stąd w starszych tradycjach mówi się o dwóch, sześciu lub dwunastu Mędrcach. Trudno też precyzyjnie określić, kim byli owi Mędrcy. Na pewno nie byli królami. Należeli raczej do stanu kapłańskiego lub grupy ówczesnych uczonych. Jeśli jednak tak się sprawy mają, to dlaczego – mógłby się ktoś oburzyć – mówimy powszechnie o trzech królach i wymieniamy ich wymyślone imiona? Czy to nie jest jakieś opowiadanie bajek, przekazywanie nieprawdy? Wiele tradycji, które narosły wokół prawdy o narodzeniu Jezusa Chrystusa w Betlejem, zostało wymyślonych. Co więcej, tradycje są różne i czasem sprzeczne ze sobą. Ale z tego nie wynika, że są nieprawdziwe. Bo ich celem nie jest przytaczanie faktów historycznych, ale niesienie prawd wiary, które zostały nam objawione. Wiara jest niesiona przez kulturę, w tym kulturę ludową. Dogmaty są przekazywane w formie opowieści, w których nie wszystko jest historyczną prawdą, ale które są prawdziwe co do istoty rzeczy, sensu teologicznego. Wiara, która nie zakorzenia się w kulturze, m.in. poprzez zwyczaje, jest bardziej narażona na zły wpływ kultury zlaicyzowanej, wrogiej chrześcijaństwu.

Ile jest zatem prawy w tradycjach?

Z tradycjami jest tak, jak z obrazami o tematyce religijnej. Weźmy na przykład Sąd Ostateczny Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej. Byłoby absurdem oburzać się, że to nieprawda, bo przecież nikt nie wie, jak wygląda Sąd Ostateczny. Dzieło Michała Anioła nie jest reportażem, ale wizją artystyczną, która zawiera głęboki sens teologiczny. Mówi prawdę o pewnym aspekcie relacji między Bogiem i Jego stworzeniem. Istnieją prawdopodobnie setki obrazów Mędrców ze Wschodu. Są w nich elementy wspólne, ale są też znaczące różnice. Giotto ukazuje trzech skromnych wędrowców. A Gentile da Fabriano namalował trzech króli w otoczeniu pełnego przepychu orszaku. Każdy z tych obrazów podkreśla coś innego. I wszystkie są „prawdziwe”. Nie w sensie historycznym, ale z punktu widzenia zawartej w nich zbawczej prawdy wiary. Tradycje, zwyczaje są właśnie swego rodzaju obrazami, które nie stanowią fotografii wydarzeń, ale wskazują na różne aspekty tej samej prawdy. Prawda jest symfoniczna – stwierdził szwajcarski teolog Urs von Balthasar. To znaczy nie sprowadza się do jakiegoś jednego „dźwięku”, ale jest wielością dźwięków, które razem układają się w akordy i ostatecznie tworzą harmonijną symfonię.

Czy jest sens, przejmować się różnorodnością tradycji?

Nie ma zatem powodu, by niepokoić się tym, że litery K+M+B można różnie interpretować i że nasze dotychczasowe ich rozumienie nie jest jedynym możliwym. Wręcz przeciwnie, trzeba cieszyć się wielością tradycji, bo każda z nich ma nam do przekazania jakiś aspekt prawdy o Bogu, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia.

Dziękuję za rozmowę.