Jeżeli gdzie, to w historii krucjat stwierdza się prawda słów wyrzeczonych przez jednego z nowoczesnych historyków (H. Leo): "Dzieje Kościoła chrześcijańskiego są od czasów Konstantyna Wielkiego duszą i pierwiastkiem życiowym dziejów powszechnych". Wyprawy Krzyżowe nazwano wędrówką ludów zachodnich, i nie bez słuszności, gdyż istnieje pewne podobieństwo między nimi a wędrówką ludów V wieku. Jak owa wędrówka ludów usunęła z widowni historycznej wyrodzonych chrześcijan Zachodu i dała Kościołowi niezliczone zastępy nowych synów, tak również krucjaty oczyściły, podniosły i uszlachetniły Europę. Tego rodzaju zjawiska, jak wojny Krzyżowe, z dwóch stron rozpatrywać należy: ze względu na okoliczności, jakie je poprzedziły, i na stan rzeczy, współczesny ich powstawaniu. Ponieważ dla miłości wszystko jest drogim, co z umiłowanym przedmiotem w jakim bądź pozostaje stosunku, przeto tęsknota do Palestyny i jej świętości nigdy w sercach chrześcijańskich nie wygasała. Tym się objaśnia, że po wszystkie czasy odbywały się do niej wędrówki, a szczególniej od czasów Konstantyna Wielkiego i św. Heleny. Wędrówkom tym kalifat nie stawiał przeszkód, gdyż czcił on miasto święte, jego świątynię i Chrystusa jako proroka. Rozkwit nauk i sztuk za kalifatu wywołał nawet na czas niejaki pewne zbliżenie z Zachodem chrześcijańskim, dość tu wspomnieć Haruna Arraszyda. Książęta zachodni VI, VII i VIII wieku utrzymywali stosunki z Jerozolimą, odwiedzali ją i pobożne w niej stanowili fundacje. Odkąd wszakże dynastia egipska Fatymidów podbiła Palestynę i Syrię, zmieniło się położenie chrześcijan wschodnich, gdyż Fatymidzi inne względem nich zajęli stanowisko niż kalifowie. Pod panowaniem barbarzyńskich Seldżuków, jak wiemy, jeszcze gorszy był los chrześcijan palestyńskich i tych wszystkich, którzy do Ziemi świętej pielgrzymowali. Wtedy nie tylko pojedynczym wędrowcom źle się działo, lecz nawet liczniejsze zastępy pielgrzymów, jak na przykład zastęp, któremu przewodniczył biskup Otton z Bamberga, wraz z znacznym oddziałem zbrojnych, smutny koniec znalazły. Dlatego już Grzegorz VII myślał o formalnej wyprawie krzyżowej lecz inna walka dostała mu się w udziale, której pomyślny rezultat obrócił się na pożytek krucjat. Coraz częściej dochodziły do Europy skargi pielgrzymów i jęki chrześcijan palestyńskich, a na soborze w Placencji 1095 po raz pierwszy ukazali się posłowie cesarza Aleksego z prośbą o pomoc przeciwko Turkom. Tak więc drogę wojnom Krzyżowym torowały poprzednie stosunki i boje chrześcijan z muzułmanami.

Chrześcijaństwo i mahometanizm tak są sobie przeciwne, że wyprawy Krzyżowe stały się od razu walką o zasady i religię, a więc walką na życie i śmierć, podobnie jak to niegdyś miało miejsce między Izraelitami i ludami Chanaanu. Lecz ani lud wybrany ani krzyżowcy nie dopięli wolą Bożą wskazanego celu: brak odwagi, szukanie własnych korzyści, błędna polityka i stygnący zapał religijny tamowały poświęcenie i energię wybitniejszych osobistości. Główną myślą wojen Krzyżowych było zwycięstwo chrystianizmu nad islamem, który rozmyślnie profanował świętości chrześcijańskie i chrześcijan okrutnie uciskał. Panowała jeszcze wówczas jedność najwyższych zasad i wszystko pozostawało w bliższym lub dalszym związku z wiarą. W sprofanowaniu przez islam miejsc świętych chrześcijanie ówcześni widzieli ciężką karę za grzechy a pokutą za nie było przyłączenie się do wielkich wypraw, podejmowanych ku wyzwoleniu Ziemi świętej z rąk niewiernych. Najczystsza idea chrześcijańska przewodniczyła więc wojnom Krzyżowym, które były wspólnym aktem zapału religijnego, wdzięczności, pokory i pokuty, aktem, w którym wszystkie stany brały udział i który wszystkie stosunki przenikał. Popęd wyszedł z Kościoła; Kościołowi też należy się zasługa podtrzymywania przez tak długi czas całego szeregu zbrojnych wypraw na Wschód daleki. On to bowiem wydał rycerstwo chrześcijańskie, świeckie i duchowne, i we wspaniały sposób połączył z nim masy orężnego ludu. Porównywając między sobą oddzielne wojny Krzyżowe, dostrzegamy, że czystość zapału religijnego głównie w pierwszej panowała, że już w drugiej zmniejsza się on widocznie a natomiast występują przepych, duma i ufność we własne siły, że klęski dotkliwiej oddziaływają, ofiarność stygnie i że tylko najwyższa władza kościelna mogła usunąć trudności, ociężałe masy w ruch wprowadzić i tak długo je w nim utrzymywać. Inicjatywa pierwszej wyprawy wyszła z Francji, druga była głównie dziełem szczepu niemieckiego. I jeżeli wojny Krzyżowe rozpoczyna piękna postać prawdziwie chrześcijańskiego rycerza (Godfryda de Bouillon), który zdobył Jerozolimę i nie chciał tam nosić korony ziemskiej, gdzie Zbawiciel nosił koronę męczeństwa, a kończy taki król jak Ludwik święty, to oczywiste, że wielka co do nich była zasługa Kościoła. Patrząc na tłumy różnorodne, które na Wschód dążyły, rozważając ich dzikość a niekiedy nawet rozkiełznanie, niepodobna nie podziwiać mądrości Kościoła, który potrafił je ująć w karby i uporządkować. Wrogów w braci zamieniając, Kościół musiał nadto mozolną walkę prowadzić z uporem i ambicją możnych; używał łagodności i klątw, nagród i kar, aby wszystkich do służenia jednej wielkiej myśli zniewolić. Wreszcie Kościół ponosił największe ofiary materialne. Nie tylko obudził ducha ofiarności w masach ale przeznaczał sam dziesięciny, dary, zapomogi wszelkiego rodzaju na sprawę wojen Krzyżowych i przodował nie tylko słowem natchnionym ale własnym przykładem i poświęceniem. Jakich bowiem nie szczędził on ofiar, z jaką gorliwością gromadził środki i jak czuwał nad ich użyciem! Zarzut samolubstwa jest tak bezzasadną potwarzą, że już żaden poważny historyk nie ośmieli się z nim wystąpić. Takie zaś pytania, czy nie więcej by na tym zyskała Europa, gdyby wojen Krzyżowych wcale nie było, należą do kategorii marzeń fantastycznych i na poważny rozbiór nie zasługują.

Innego rodzaju jest pytanie o pożytkach wojen Krzyżowych i szkodach, jakie one wyrządziły. Tak wielki wypadek jak wojny Krzyżowe może być ocenionym tylko ze względu na skutki, jakie wywarł na Europę ówczesną. Wiadomo, iż wówczas zaczął się gromadzić materiał do niebezpiecznej walki społecznej, wywołanej wzrastającym rozdziałem między panami i niższymi warstwami ludności. Walce tej zapobiegły wojny Krzyżowe, zwracając w inną stronę potęgę rycerstwa i zapewniając wolność ludowi. Nadto ulżyły one ubóstwu mas i przeszkodziły utworzeniu się proletariatu. Smutek przejmuje wprawdzie na myśl o tych tysiącach, które wyginęły wówczas, lecz może to być niejaką pociechą, że na ziemi ojczystej nie lepszy los je czekał. Zbrojne tłumy dopuszczały się wprawdzie niekiedy nadużyć lecz w ogóle dostępne były wpływowi wyższych uczuć. Kogo nudziło życie europejskie, ten z chęcią śpieszył w towarzystwie podobnych sobie na daleki Wschód; bogobojność znajdowała tu pole do praktykowania cnót chrześcijańskich a męstwu otwierały się szranki do popisu. Obudził się zapał do apostołowania; miejsce nienawiści wzajemnej zajęła miłość ku Chrystusowi, z rozdwojenia powstała jedność.

Wojny Krzyżowe przyłożyły się także do urzeczywistnienia idei katolickiej, zbliżając ze sobą ludy europejskie i jedną myślą je przenikając. Wymiana pojęć i wiadomości rozszerzyła horyzont umysłowy Zachodu, powstawały nowe miasta, szerzyło się chrześcijaństwo, rozwijały się języki romańskie. Zachód nauczył się wielu rzeczy od Wschodu, czyny męstwa wywoływały podziwienie, budziła się poezja, sztuka arabska oddziaływała na sztukę europejską, ożywił się handel, mianowicie w miastach włoskich. Pojawiła się dążność do odkrywania nieznanych krajów, która nie tracąc odtąd swego charakteru religijnego, z biegiem czasu do odkrycia Ameryki doprowadziła. Ułatwiło się działanie misyjne tak w Azji jak i w Afryce. Ascelin ze swoimi franciszkanami dotarł do Persji a Carpino (1246) przez Azję północną dostał się do Tybetu, Andrzej i Wilhelm de Rubruquis (Ruisbroek) udali się do Mongolii jako wysłańcy Ludwika IX, a nawet wędrówki Marco Polo przez Syrię, Persję, Indie aż do Pekinu były w związku z ogólnym ruchem, wywołanym przez krucjaty.

Niektórzy dowodzą, że przyczyną przejścia Konstantynopola pod panowanie tureckie były także wojny Krzyżowe. W tym tyle jest wszakże prawdy, iż wiarołomstwo greckie samo sobie grób podczas wojen Krzyżowych wykopało; odtąd też Bizancjum utraciło wszelką sympatię na Zachodzie, który, z wyjątkiem Rzymu, prawie obojętnie patrzał na upadek państwa Greckiego. W rzeczy zaś samej Krucjaty powstrzymały upadek ten na parę jeszcze wieków, a istotnych przyczyn ostatecznego pogromu Greków szukać należy w całkowitym zdemoralizowaniu wszystkich klas narodu. Prawda, iż wojny Krzyżowe nie zdobyły Azji dla chrześcijaństwa i że islam nie ustąpił wówczas przed nauką Krzyża, czy to dlatego, że słabość ludzka nie dość wytrwale miała wielki cel przed oczyma, czy też że nad Ziemią świętą już nie miało po raz drugi zajaśnieć światło nauki zbawienia; lecz Kościół ani na chwilę nie przestawał modlić się i pracować.

Krzyżowe wojny ustały ku końcowi wieku XIII; przeszedł też wówczas już period rozkwitu scholastycyzmu i rycerstwa. Miejsce gorącej pobożności i zapału zajęły egoizm i niskie wyrachowania. Tylu ofiarami okupione królestwo Jerozolimskie krótko istniało. Nic zresztą nie było w tym dziwnego. Źródło, z którego mogło ono i powinno się było zasilać, znajdowało się zbyt daleko; w łonie samego królestwa i naokół niego pełno było pierwiastków, które się z sobą pogodzić nie mogły. Chrześcijanie wschodni i zachodni, Żydzi, Turcy ścierali się tu ze sobą, wszędzie panowały stronnictwa i sekty. Resztek podboju chrześcijańskiego nie broniło już rycerstwo, ożywione entuzjazmem pierwszych krzyżowców, a tymczasem wzrosła odwaga i potęga nieprzyjaciela. Do tego przyłączyła się zawiść między Łacinnikami i Grekami.

Wszystko więc prowadziło do upadku sprawy krzyżowców. Racjonalistowscy historycy wyprowadzają stąd wniosek, że wojny Krzyżowe wcale nie były jakimś wielkim wypadkiem. Podług doktryny racjonalizmu nie idea lecz sukces jest uwieńczeniem dzieła. Aby rozumowanie swoje poprzeć, historycy racjonalistowscy na miejscu idei stawiają politykę i przebiegłość. Lecz kiedy przebiegłość potrafiła takie siły powołać do walki, tak ciężkiej i tak długiej? Inni przyczynę wojen Krzyżowych upatrują w przesądach, które popchnęły ciemne umysły ówczesne na bój śmiertelny. Lecz jest to kryterium przeżytych epok, dla których przesądem wydaje się entuzjazm religijny. W końcu, aby oszpecić religijną dążność wojen Krzyżowych, starano się wykazać, ile to żywiołów nieczystych z nimi się połączyło. Że brały w nich udział także pierwiastki ujemne, temu nikt nie zaprzecza. Wielu awanturników, wielu z niespokojnej szlachty, która sarkała na Pokój Boży, ludzie ubodzy, spodziewający się polepszenia losu, niektórzy książęta, chciwi zaborów, niejeden zakonnik, któremu ciążyła cela klasztorna, łączyli się z krzyżowcami. Lecz czy tego rodzaju pierwiastki tylko w wojnach Krzyżowych dają się dostrzegać? czy nie było ich przedtem i potem? Czy pozostawszy na ziemi rodzinnej, lepiej by się sprawowały, czy łatwiej je tam można było poprawić? Uczestniczyły one w wojnach Krzyżowych lecz jako czynniki podrzędne. Nic się nie dzieje na ziemi bez przymieszki ludzkich słabości. Bądź co bądź Europa przebyła w wojnach Krzyżowych wspaniałą epopeję, z niezliczonym mnóstwem świetnych epizodów.

HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM IV. WIEKI ŚREDNIE. CZĘŚĆ DRUGA. PRZEWAGA NIEMIEC W EUROPIE W X WIEKU. CESARZE Z DOMU FRANKOŃSKIEGO I PAPIESTWO. CZASY WOJEN KRZYŻOWYCH. Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1882, ss. 481-485. (a)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:

(a) Zob. Czasy Wojen Krzyżowych. 1) Pierwsza Wojna Krzyżowa. Królestwo Jerozolimskie. 2) Zakony rycerskie. 3) Rycerstwo średniowieczne. (Przyp. red. Ultra montes).