WOŚP ma swoje niezaprzeczalne plusy. Zmobilizowanie tak wielkiej ilości ludzi do akcji zbiórkowej, to jest tworzenie społeczeństwa obywatelskiego. Tam dokąd dotarł sprzęt czy lekarstwa należycie wykorzystane, to tylko się cieszyć rzeczywistą korzyścią dla potrzebujących. Wiele ludzi młodszych i starszych ma dzięki tej akcji lżejszy żywot. Oczywiście to, że ktoś się pod zbierających podszywał, że miały miejsce machlojki, to jest nieuniknione. Zawsze się znajdą ludzie, którzy lubią łowić ryby w mętnej wodzie i wykorzystać każda nadarzającą się po temu okazję. Samej akcji to nie uwłacza. Natomiast problemem jest wydatkowanie zebranych pieniędzy. Ponoć Jerzy Owsiak się gdzieś publicznie co do grosza rozliczył, ale ja się z tym nie spotkałem.. Natomiast prowadziłem kiedyś talk show, w którym J. Owsiak był gościem . Dziennikarka pytała go, czy i ile z zebranych pieniędzy idzie na Woodstock. Na to nie udzielił odpowiedzi, choć żeśmy go przez paręnaście minut przypierali do muru, nawet się poirytował, że wszyscy się czepiają Woodstocka, a na nam wcale nie chodziło o sam Woodstock, tylko o procent sumy odprowadzanej ze zbiórki. Dziennikarka mówiła: chcę wiedzieć na co daję. Zresztą moje programy z Jurkiem odbywały się w pokojowej atmosferze i rozstawaliśmy się zawsze serdecznie. Modlę się za niego.


Natomiast Caritas. Mieliśmy tutaj podane, ile zbiera rocznie i to jest imponujące. Około dziesięć razy tyle, co WOŚP. Narzekają mądrzy ludzie na Kościół, że w tym wypadku za bardzo trzyma się hasła „niech nie wie prawica, co czynu lewica i nie nagłaśnia swej działalności jako świadectwo dla sceptyków i przeciwników Kościoła.. Na ogół pracują tam ludzie oddani i sensowni bez względu na to, czy etatowi, czy wolontariusze. Ale absolutnie nie będziemy bronili tych, którzy nadużywają swego stanowiska, źle się odnoszą do podopiecznych, a tu i ówdzie dopuszczają się malwersacji pieniężnych. Nie bronimy tego, ale i nie uogólniamy. Caritas nie jest ani tylko dobra ani tylko zła. Jest i taka i taka. Jeśli ktoś natrafił na coś dobrego, a ktoś inny na coś złego, nie powinien z tego wyciągać sądów uogólniających. Bo potem trzeba wyjaśniać i przepraszać.


A jeśli chodzi o dysponowanie pieniędzmi przez Kościół, to podaję za portalem Forsal. pl. W 2010 było w Polsce 724 tysiące urzędników, którzy mieli do dyspozycji na wydatki publiczne prawie 700 miliardów złotych. Na jednego urzędnika przypadało więc ponad 950 tysięcy złotych. Księży jest około 30 tysięcy i dysponowali w tym czasie sumą około 1,4 miliarda złotych. Na jednego księdza wypadło więc z grubsza ok. 47 tysięcy zł.. A jeśliby uwzględnić dotacje do nauki religii oraz do szkół i uczelni katolickich, to wtedy na księdza wypada około 100 tysięcy złotych. Czy księża gorzej wydają, a urzędnicy tak wspaniale, że naród skacze do góry z radości, jak to mu jest dobrze?


Ostrożnie więc z tymi rozmaitymi oskarżeniami i uogólnieniami…


Na razie kończę, o reszcie w najbliższym czasie.


Życzę radzenia sobie z zimą, zwłaszcza jeśli ktoś ma chłodne mieszkanie i braki w ubraniu. Pamiętajmy o tych, którzy mają mniej od nas i o ptaszkach.


z pozdrowieniem i błogosławieństwem, 

 

br. Leon Knabit OSB

 

eMBe/Tyniec.benedyktyni.pl