Łukasz Wojtusik: Zacznijmy Mertonem: „Mnich nie może siedzieć cicho. Klasztor nie jest muszlą ślimaka ani też wiara religijna nie jest schronem atomowym, do którego można skoczyć, by uciec przed zbrodniczymi realiami apokaliptycznego wieku”.

Leon Knabit OSB: Pięknie.

Mocne. Myśląc w duchu Tomasza Mertona-pacyfisty, czy katolik może zabijać podczas wojny?

Nie powinien. Ale zabija. Postawmy sobie jeszcze inne pytania: dlaczego zabija? Broni się czy atakuje? Z zemsty, czy żeby przetrwać? Logika postępowania sądowego znajduje tu dobre zastosowanie. Musimy skupić się na motywach działania człowieka, spróbować odgadnąć, co nim kierowało. Śmierć jest dla wszystkich jednakową tragedią, nie tylko dla katolików. Jeśli zabijamy nawet w samoobronie, zadajemy cierpienie rodzinie zabitego. Jestem orędownikiem pokoju, ale widzę, że poziom ludzkiej zawiści i złych emocji jest wysoki, dlatego trudno o stabilizację nastrojów wojennych na świecie. Proszę zwrócić uwagę, że w Europie od kilkudziesięciu lat żyjemy bez wielkiego konfliktu zbrojnego. Oczywiście zdarzają się ogromne tragedie, jak choćby wojna na Bałkanach, ale wielkiej wojny, angażującej wszystkie narody Unii Europejskiej, nie było.

Ja w wojnę bawiłem się na podwórku, robiliśmy karabiny z patyków. Ojciec chyba się nie bawił.

A teraz dzieciaki zabijają się w wirtualnej rzeczywistości, grając w internetowe gry z kolegami na drugim końcu świata. Wyrzynają się w pień.

Anders Breivik, terrorysta, sprawca masakry na wyspie Utoya, nie poczuł skruchy. Jest przekonany o słuszności swojego postępowania.

Pamiętam, jak mówił, że stanął w obronie kraju, broniąc ojczyzny przed zalewem obcego elementu. Okropne. Wiele wskazywało na to, że Breivik ma problemy psychiczne, ale jemu samemu zależało, by biegli uznali go za osobę poczytalną. Inaczej cały misternie tkany przez niego plan eksterminacji ległby w gruzach. Nikt nie wziąłby na poważnie ostrzeżenia szaleńca. Przez to, że jest uznany za poczytalnego, uwiarygodnił motywację swoich działań.

Nie potrafimy chyba podać tylko jednego powodu, który pchnął Breivika do zaplanowania akcji terrorystycznej. Czy zaszczepiona w człowieku ideologia potrafi wypaczyć rozumienie dobra i zła?

Oczywiście, wymieńmy choćby stalinizm, komunizm, faszyzm, nazizm.

Próbujemy przepracować błędy, nauczyć się omijania ślepych uliczek, ale historia powraca.

Nie uczymy się. Nie wyciągamy wniosków.

Dlaczego?

Wracamy do początku: człowiek ma w sobie pierwiastek niszczenia. Niszczy przymierze z Bogiem, sprawdza siebie, próbuje sam sobie radzić, bez niczyjej pomocy. Myślę, że dopiero świętość wyzwala człowieka od potrzeby zabijania. Pozostaje dylemat: bronić się, czy próbować przetrwać, zginąć za wiarę i przekonania bez walki, czy polec w bitwie. Dlatego do dziś niektórzy historycy spierają się, na przykład, co do zasadności wybuchu Powstania Warszawskiego czy powstań w żydowskich gettach. Pamiętajmy, nie ma bezkrwawych rewolucji. Może za wyjątkiem przewrotu w Polsce w 1989 r.

Motyw krwi, ofiary, przewija się często w Biblii. W Starym Testamencie mamy na przykład paschalną ofiarę z baranka.

Są ofiary ze zwierząt, ale są też oczekiwania ofiar z ludzi! My składamy Ci dar, a Ty wyniszcz wszystkich naszych wrogów! Nie tak łatwo zgadnąć, kto tu się kim posługuje, Bóg nami czy my Bogiem.

A Bóg może się zemścić?

Nie. Bóg się nie mści – wymierza sprawiedliwość. Mamy wolną wolę, decydujemy sami, czasami chcemy nawet, żeby nas Bóg powstrzymał, ale nic z tego! Dopiero po wszystkim przychodzi czas odpłaty, często dzieje się to już po śmierci. Pan Bóg mógłby neutralizować swoich wrogów na zawołanie, na przykład usypiając ich, jak uczniów w Ogrójcu.

Kiwnąłby palcem i wszyscy przeciwnicy padliby na twarz. Marzą nam się rozwiązania spektakularne, ostateczne.

W Starym Testamencie Pan Bóg pomaga Mojżeszowi wyprowadzić naród wybrany z Egiptu. Prorok ostrzegł egipskiego władcę przez plagami. Nastraszył go boską interwencją, potem Bóg zesłał na Egipcjan siedem plag, zginęło wielu ludzi.

Przetrwał Jego naród wybrany. Później Bóg pomógł mu przejść przez morze, w którym utopili się egipscy żołnierze. Czemu oni byli winni? Stanęli po niewłaściwej stronie?

Po chrześcijańsku powinno nam być ich szkoda. Jeśli byli niewinni, siedzą już w niebie.

A rzeź niewiniątek po narodzinach Jezusa Chrystusa?

Po raz kolejny pojawia się motyw ofiary. Dzieci, które wtedy zginęły, po pierwsze – są ofiarami brutalnej zbrodni, po drugie – są czczone jako święte, ponieważ nawet nie zdążyły zgrzeszyć, kiedy przyszedł ich koniec. Nie były ochrzczone z wody, tylko zostały ochrzczone własną krwią.

Wierzy Ojciec w teorie spiskowe?

Na przykład, czy Jan Paweł I został otruty, czy umarł śmiercią naturalną? Nie wiadomo. Tłumaczmy to, co można rozwikłać, ale nie produkujmy teorii, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Sądzę jednak, że pytać warto, nawet jeśli to bardzo niewygodne, w końcu pytamy po to, by się czegoś dowiedzieć.

Śmierć rodzi nienawiść?

Prowadzi do zbiorowej nienawiści. Zaczyna się niewinnie, od pogłębienia obiegowych opinii, wyjaskrawienia stereotypów. Śmierć może być pretekstem do wybuchu nienawiści, która uwypukli jeszcze bardziej różnice między ludźmi. Znamy przecież przypadki linczów na mniejszościach narodowych czy etnicznych. Punktem zapalnym wielkich konfliktów zbrojnych jest często pojedyncze zabójstwo. Śmierć nie rodzi nienawiści, śmierć ją uaktywnia.

fragment książki – „Dusza z ciała wyleciała. Rozmowy o śmierci i nie tylko” – Leon Knabit OSB, Łukasz Wojtusik/blog.tyniec.com.pl