Tomasz Wandas, Fronda.pl: Kto wypowiada słowa "nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" i do kogo je kieruje?

o. Kamil Szadkowski OFM: W centrum życia chrześcijańskiego znajduje się osoba Jezusa. Ewangelista Marek przytacza słowa, które On wypowiedział na początku swojej działalności, tuż po uwięzieniu Jana Chrzciciela: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" (Mk 1, 12-15)

Wraz z przyjściem na świat Jezusa wypełnił się czas, nastała pełnia czasu. Tym samym bliskie jest Królestwo Boże. Jezus przekazał nam świadectwo Miłości, która się nieustannie udziela i pragnie by wszyscy tej miłości pragnęli, by się nią dzielili. Królestwo miłości jest na wyciągnięcie ręki, jest w sercu i oczach każdego człowieka, tylko trzeba je odkryć. Proste rzeczy, sprawy przychodzi najtrudniej dostrzec czy realizować w życiu. Tym co nas oddziela od innych, nie daje okazji do dzielenia się jest nasza miłość własna. Człowiek jest jej wierny aż do ostatnich chwil swojego życia. I tutaj trzeba zwrócić uwagę na to co jest ważniejsze: czy moje JA jestem? Czy boskie JA („Ja Jestem”).

Na czym polega "nawrócenie się", jaka jest jego istota? Czy jest to impuls czy proces długotrwały?

 Jakoś tak tkwi w nas jakiś gotowy schemat nawracania. We wczesnym okresie życia pierwszych chrześcijan ważną rolę odgrywała żywa wiara, ogromny potencjał miłości przekładał się na poświęcenie siebie sprawie Ewangelii. Ewangelia była odczytywana dosłownie. Koleje losu „nawracania” były raczej nieprzychylne dla samego pojęcia. W średniowieczu dokonywano nawracania za pomocą siły, jeden edykt potrafił „z dnia na dzień” z pogan uczynić chrześcijan. Oczywiście nawracał się włada a wraz z nim cały lud. Tylko tkwił w tym istotny problem. Mimo, że taki schemat postępowania w tamtym czasie raczej nie dziwił miał on swoje słabości w postaci powierzchownego, bo narzuconego przyjęcia wiary. Dlatego też praktyki pogańskie mimo że zniknęły jako powszechne, stały się na pewno bardziej obecne w życiu codziennym, towarzyszyły i towarzyszą wielu pokoleniom. Jakoś tak człowiekowi trudno oderwać się od różnych guseł i przyjąć orędzie Ewangelii w pełni.

Co dziś zmieniło się od czasów Jezusa względem rozumienia tych słów? Czy rozumiemy je tak samo? Czy ludzie wierzący, również potrzebują nawrócenia?

Nawrócić się, to stanąć w prawdzie. Jezus stawiał pytania swoim rozmówcom, pragnął aby sami doszli do poznania Prawdy. Aby sami stanęli w prawdzie. W prawdzie o sobie a w świetle ewangelii. Już współcześni Jezusowi mieli trudności z przyjęciem innej, bożej perspektywy patrzenia na człowieka. Człowiek mimo, że od zawsze mówi, pisze, śpiewa o miłości, jakby tak naprawdę nie znalazł tej prawdziwej Miłości. Bo i Miłości nie da się w pełni odnaleźć z dala od Boga. Oczywiście będą to jakieś ścieżki, jakieś poszukiwanie, ale nie będzie to pełnia. Nawrócenie się to powolny proces. Serce człowieka może się przemienić, jednak też musi się ugruntować. Zazwyczaj neofici przejawiają skłonności do gorliwości. Ta praktyka nie tylko obecna jest w chrześcijaństwie ale i w islamie. Widzimy wówczas takiego gorliwego nowego wyznawcę, który ma pragnienie nawrócenia wszystkich. Tu trzeba pokory i pokoju w sercu, aby samemu wytrwać w łasce wiary a dopiero później, długo, długo później można pomyśleć o nawracaniu innych. Święta Teresa z Kalkuty radziła bardzo poważnie, zawsze zaczynać od siebie. Jak już osiągniemy ten sukces to i następne są niemal gwarantowane.

Często rozmawia Ojciec z ludźmi zagubionymi, poszukującymi sensu. Czego oczekują? Co im Ojciec mówi?

W naszych ośrodkach rekolekcyjnych – w Dursztynie i Pińczowie, mamy okazję spotkać różnych ludzi. Dziękować Bogu że przyjeżdżają, to mogę przyznać cud, że mamy nie tyle tylu zagubionych co poszukujących. Ojcowie pracujący w Sekretariacie Ewangelizacji dokonują wielkiego dzieła, ich podróże ewangelizacyjne po Polsce i świecie przynoszą wspaniałe owoce. Wypada też wspomnieć o braciach: bracie Krzysztofie i bracie Marku. Bracia mają równie ważne zadania, Ewangelizują dosłownie w pierwszej linii. Oni przyjmują zgłoszenia na rekolekcje, rozmawiają z ludźmi niosąc im radość franciszkańskiego pokoju serca. Jeśli człowiek cały czas poszukuje to jest to bardzo dobre. To znaczy że cały czas pracuje z łaską bożą. Zaczął i nie może już skończyć. Jeśli gdzieś tam utknął, bo wydaje mu się że już wszystko poznał, osiągnął to widocznie zatrzymał się w tej współpracy. Bóg nie zakończył procesu stwarzania, On nieustannie stwarza, tak jak i stwarza nam nieustannie sytuacje do tego abyśmy stanęli w prawdzie. Ale to jest mozolny proces. Nie łatwo jest stanąć w prawdzie. Wolimy ciemność, wydaje się nam że w ciemności, zwłaszcza tej duchowej, nie będzie widać naszych błędów, upadków, grzechów.

Czego oczekują uczestnicy rekolekcji?

Zapewne zrozumienia, usłyszenia, że są Dziećmi Bożymi, że są ważni dla Boga.

Najtrudniej odkrywa się dobro i miłość w sobie. Mówię uczestniczącym w rekolekcjach aby odkryli dobro w sobie, aby je dostrzegli. W natłoku trudności pojawiających się w życiu, nieszczęść, człowiek gubi w sobie to że ma w sobie niesamowicie dużo dobra. Dobra, którym powinien się dzielić. Piękna, którym powinien się dzielić. Miłości, którą powinien się dzielić. Zapoczątkowałem taki cykl rekolekcji, które mają pomóc odkryć te ważne sprawy. Pierwszym tematem są przestrzenie walki duchowej, drugim, zranione serce, trzecim pęknięcia w życiu duchowym i formacja która scala te nasze pęknięcia w piękne naczynie. Zapraszamy do Dursztyna i Pińczowa.

Dziękuję za rozmowę.