,,Gazeta Wyborcza'' opublikowała wywiad z ,,mamą pierwszej Polki z in vitro''. To przejmujący pokaz tego, jak bezsensowna jest krytyka lewicy kierowana w stronę Kościoła i tych polityków, którzy otwarcie mówią o niemoralnym charakterze tej metody.

W wywiadzie usłyszymy bardzo dużo o tym, jak to ,,zranił'' rodziców dzieci z in vitro nowy rzecznik praw obywatelskiej. Rzeczik powiedział dosłowni, że ,,od strony prawno-moralnej [in vitro] to niegodziwa metoda''. ,,Wyborcza'' i jej rozmówczyni lansują tymczasem tezę, że... nie można ,,oddzielać czynu od owocu''. To znaczy, jeżeli mówimy o miłości wobec każdego dziecka, to musimy też w pełni akceptować metodę, przy użyciu której został poczęty.

Trudno o większy absurd logiczny. Mamy tu do czynienia z emocjami, a nie faktami. By to wykazać, wystarczy odwołać się do przykładu gwałtu. Czy dziecko urodzone z ciąży z gwałtu jest kimś złym? Nie. Ale czy tym samym należy uznać gwałt za godziwy? Oczywiście nie - i nikt nie odmówi temu rozumowaniu słuszności. Dlaczego w przypadku in vitro ta logika miałaby nagle przestać obowiązywać?

Metoda in vitro polega na technicznym manipulowaniu zarodkami ludzkimi. Jest niegodziwa, bo w jej ramach tworzy się wiele ludzkich zarodków, ale w macicy umieszcza się tylko wybrane, te, które rozwijają się najlepiej. I to pierwszy fundamentalny problem, bo zarodek to w istocie człowiek na najwcześniejszym etapie rozwoju. Musi tylko rosnąć. Nie jest w pełni ukształtowanym człowiekiem, podobnie, jak nie jest w pełni ukształtowane dziecko choćby w 7. miesiącu życia. 

Druga rzecz, która powinna przemówić nawet do czytelników mających kłopot ze zrozumieniem istotowego człowieczeństwa zarodka. In vitro sprowadza ludzkie życie do przedmiotu, którym można manipulować. Wybiera się tu zarodki lepiej i gorzej się rozwijające. Przeniesiona na nieco inny grunt, ta sama idea leży u podstaw zbrodniczej eugeniki. Słyszymy też, że w Chinach naukowcom udało się dzięki metodzie in vitro doprowadzić do narodzin dwójki dzieci o zmodyfikowanych genach. Metoda in vitro jest zatem narzędziem, które może być wykorzystywane do tworzenia ludzi na zamówienie. Brzmi to nazbyt futurystycznie? Nie, to już się dzieje.

Pytanie: czy chcemy żyć w takim świecie, gdzie człowiek jest traktowany jak produkt, który należy zoptymalizować, odrzucając wadliwe egzemplarze? Czy to jest rzeczwiście moralnie godziwe, jak chciałaby ,,Gazeta Wyborcza''?

Na marginesie: w wywiadzie ,,Wyborczej'' pojawia się też pewien brutalny motyw. Rozmówczyni gazety Michnika argumentuje za in vitro mówiąc, że metoda ta jest dobra, bo dzieci poczęte dzięki niej są tanie. No bo za 260 mln zł wydanych na program in vitro urodziło się 22 tys. dzieci, a w porównaniu - za 30 mln zł wydanych na naprotechnologię jedynie 70 dzieci. 

A zatem... dziecko za 22 tysiące złotych z in vitro. Dziecko, które wybrano jako najlepszy zarodek, inne odrzucając i niszcząc. Być może już niedługo dziecko, które genetycznie zmodyfikowano, by odpowiadało życzeniom rodziców, na przykład było odporne na choroby.

Tak - to dziecko, człowiek, dobry i chciany w oczach Boga. Ale nie zmienia to faktu, że metoda in vitro jest niegodziwa moralnie. Tak samo, jak niegodziwy jest gwałt, choć dziecko z gwałtu jest równe każdemu innemu.

bb