Niewątpliwie, mocny głos abp. Gądeckiego był słyszany i brany pod uwagę podczas obrad synodalnych. Synod działa jednak według pewnych procedur – procedur w dużej mierze demokratycznych, także trudno tutaj mówić o tym, aby jedna osoba coś zdziałała. Wypowiedź naszego przewodniczącego Konferencji Episkopatu na temat pierwszego tekstu synodalnego, ogłoszonego po pierwszym tygodniu obrad, była dość ważna. Ona była cytowana nie tylko w Polsce, ale także we Włoszech i w Stanach Zjednoczonych, dotarła do różnych Kościołów lokalnych na świecie. To, że po pierwszym tygodniu obrad, zaczęto używać innej retoryki, jest w dużej mierze zasługą abp. Gądeckiego. W ramach tego, co może zrobić jednostka na synodzie, abp Gądecki zrobił bardzo wiele. Oczywiście, jedni będą oceniali, że to było dobre, inni, że niesłusznie coś zablokował. Mnie się podoba stanowisko abp. Gądeckiego, jestem mu wdzięczny, że miał odwagę tak jasno mówić.

Mam nadzieję, że po zakończonym synodzie, będzie teraz „trochę rabanu w Kościele”, by zacytować papieża Franciszka. Moim zdaniem, pewne kwestie trzeba wyjaśnić, doprecyzować, przekazać Kościołowi jakiś jasny komunikat. Uważam, że obecnie panuje duże zamieszanie, duże zaniepokojenie – w samym Kościele, jak i poza nim. Oczywiście, w historii Kościoła bywały mocne spory, również dogmatyczne, jednak zawsze znajdowały one jakieś rozwiązanie. Uważam, że mamy teraz do czynienia z realnym sporem - nie takim, aby mówić o jakimś rozłamie w Kościele, ale jest to spór dość wyraźny i dla wielu duchownych, bardzo niepokojący.

Czeka nas więc rok gorących dyskusji. Wierzę, że Duch Święty wykorzystując ludzkie procedury, prowadzi nas jakoś do całej prawdy. Nie chodzi o to, aby rządziły nami sztywne, bezduszne normy, ale na pewno potrzeba większej jasności odnośnie kwestii, które były poruszane. Niedobrze jest, jeśli doktryna w imię fałszywie pojmowanego miłosierdzia staje się niejasna, tak, że każdy może ją interpretować według własnych upodobań.

Not.ed