O. Dariusz Kowalczyk SJ: Jakub Wojewódzki był na na pogrzebie Anny Przybylskiej. Potem wybulgotał z siebie publicznie stek głupot i bluźnierstw przeciwko Bogu i Kościołowi.

Oburzył się m.in. tym, że ksiądz na początku Mszy powiedział "Przeprośmy Boga za nasze grzechy" (każda Msza się zaczyna od aktu pokutnego). A kiedy klechy przeproszą za swoje grzechy - pieklił się autorytet III RP. W Kościele starożytnym nie można było być na Eucharystii bez uprzedniego przygotowania i dania jednoznacznych oznak nawrócenia. Jak widać była to mądra zasada. Bo w przeciwnym razie zbliży się taki do Stołu Pańskiego i wszystko zarzyga.

A Anna Przybylska, po pogrzebie której Wojewódzki dostał katofobicznego ataku, w jednym ze swoich ostatnich wywiadów wyznała: „Wyspowiadałam się pierwszy raz od 13 lat. Teraz znowu kumpluję się z Panem Bogiem, chodzimy co niedziela na kawę. Bardzo dobrze mi z tą przyjaźnią, lecz nie narzucam nikomu mojej wiary, nie manifestuję jej i nie zmuszam innych, aby razem ze mną na tę niedzielną kawę chodzili. Ale uwierz mi, że po tych spotkaniach jest mi naprawdę o wiele lżej. I myślę, że dostałam swoją lekcję od Niego w jakimś celu. Po coś”.

Zachęcam do szczerej modlitwy za Wojewódzkiego...

Oprac. m