Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co sądzi Ojciec Profesor o akcji „Różaniec do granic”?

o. prof. Dariusz Kowalczyk SJ: Jestem dumny, że ktoś to w Polsce wymyślił, zrealizował, i że tak wiele osób odpowiedziało na wezwanie. Ludzi, którzy tego dnia w sensie fizycznym pojawili się na granicach Polski, by tam się modlić, i tych, którzy łączyli się z nimi duchowo w kościołach i domach, były miliony. Ja odmawiałem różaniec na tarasie Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. „Różaniec do granic” był inicjatywą oddolną, ale został poparty przez biskupów. Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski wydał Komunikat, w którym czytamy m.in.: „Prosimy wszystkich wiernych, aby licznie włączyli się w tę inicjatywę. Módlmy się wspólnie: duchowni, osoby życia konsekrowanego i wierni świeccy, dorośli, młodzież i dzieci. Niech w modlitwę różańcową włączą się również ci, którzy nie będą mogli udać się nad granice Polski. Rodziny niech modlą się w swoich domach, chorzy w szpitalach, a wspólnoty parafialne w swoich kościołach”. Nie mam wątpliwości, że Stefan Kardynał Wyszyński i Jan Paweł II całym sercem poparliby taką akcję.

Portal Deon.pl, jak i księża o liberalnych poglądach krytycznie wyrażają się o tej akcji. Czy sprawa taka jak odmawianie różańca, nie powinna być jednak bezdyskusyjna między katolikami?

Nie wiem, czy to księża o rzeczywiście liberalnych poglądach. Ich zapiekłość w atakowaniu „Różańca do granic” nijak nie wskazuje na umiłowanie wolności, do której autentyczny liberalizm się odwołuje. Wręcz przeciwnie! Czuję tu swąd jakichś lewackich obsesji. Niestety, są katolicy, którzy wciąż traktują „Wyborczą”, TVN24, „Newsweeka” jako autorytety, a potem tylko powtarzają, co tam usłyszeli. A w tym przypadku prawdopodobnie usłyszeli, że inicjatywa jest przeciwko Rosji i biednym muzułmanom. A może i przeciwko Unii Europejskiej. Że w ogóle modlący się nienawidzą itp. Tymczasem na oficjalnych stronach „Różańca do granic” można było przeczytać: „Zapraszamy wszystkich na wielką modlitwę «Do Granic» Polski, modlitwę do granic naszych możliwości, naszych lęków, naszych pragnień. Poza granicę komfortu, codzienności i naszych przyzwyczajeń. […] Chcemy też przepraszać i wynagradzać, za wszelkie bluźnierstwa, zniewagi przeciw Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. Pragniemy błagać przez wstawiennictwo Matki Bożej o ratunek dla Polski i świata”. Piękne intencje! Tymczasem internet zatrząsnął się od ataków, drwin, że średniowiecze, zaścianek, że kompromitacja, że świat się śmieje. Tzw. otwarci katolicy straszyli nawet piekłem, bo w sposób sobie wiadomy doszli do wniosku, że „Różaniec do granic” zgromadził tych, co nie chcą pomagać biednym ludziom z Azji i Afryki.

Czy może jest tak, że liberałowie mają rację i w pewnym sensie akcja ta była upolityczniana?

Co pan znowu z tymi liberałami? Nawiasem mówiąc ja np. bardzo cenię liberalny konserwatyzm. Przy czym słowo „liberalny” odnosi się tutaj do gospodarki, a „konserwatywny” do wartości. A wracając do pytania, jeśli ktoś próbował upolitycznić „Różaniec do granic”, to robili to od początku wrogowie tej inicjatywy. A ostatecznych przyczyn tej szokującej wrogości upatrywałbym w działaniu Złego Ducha.  Szatan – o czym świadczą egzorcyści – bardzo boi się wstawiennictwa Maryi. Nienawidzi modlitwy różańcowej. Wobec takiej inicjatywy, jak „Różaniec do granic” Zły zawył. I zaczął kontratak, wykorzystując – jak zwykle – ludzi złej woli, ale także tak zwanych – że użyję tu sformułowania ukutego przez Lenina – pożytecznych idiotów, którzy mają nawet dobre intencje, ale brakuje im kontaktu z rzeczywistością.  

Dziękuję za rozmowę.