"Gazeta Wyborcza" opublikowała wywiad z matką śp. Moniki Zbrojewskiej oraz kolegami z pracy. Dowiadujemy się, że przed śmiercią wiceminister miała dużo problemów w ministerstwie i nie bardzo sobie z nimi radziła. 

Matka byłej wiceminister sprawiedliwości zwraca uwagę na to, że Monika Zbrojewska komuś się naraziła. "Wiem tylko, że był tam jeden z doktorów, który cały czas podkładał jej świnie. Podobno przyjmując stanowisko wiceministra, uraziła jego ambicję. W jednym z ostatnich SMS-ów napisała: „Bóg jeden wie, ile ja łez przez tego człowieka wylałam”. 

Z wywiadu dowiadujemy się również, że w ministerstwie sprawiedliwości pod rządami PO-PSL nie działo się dobrze. Miała tam istnieć grupa hamująca zmiany, która w ostatnim czasie stała się coraz silniejsza. A Monika Zbrojewska w resorcie sprawiedliwości chciała wiele rzeczy zmienić. "W ministerstwie jest mnóstwo osób, dla których wiedza prawnicza nie ma znaczenia. Liczy się siła i kontakty" — opowiada „GW” jej kolega z wymiaru sprawiedliwości. I dodaje: "Chciała redukcji zatrudnienia. Widziała, że jedna z wpływowych prokuratorek w ministerstwie przyjmuje kolejnych asystentów, mimo że nie ma dla nich pracy. Chciała to zmienić, a oczywiście ludziom, którzy pobierają kasę za nic, zależało, by dalej ją dostawać. Denerwowało ich, że przyszła jakaś młoda idealistka, która powtarza, że emerytów na leki nie stać, a w ministerstwie marnotrawią pieniądze.

"W ostatnich miesiącach popadła w konflikt z pracownicą komisji kodyfikacyjnej, która demonstracyjnie ignorowała jej polecenia. Była bardzo liberalnym szefem i chyba nie zdawała sobie sprawy, że wszędzie są pracownicy, którzy cię nie szanują, póki nie weźmiesz ich za pysk. Ostatnio została odsunięta od nadzoru nad komisją kodyfikacyjną.To ogromna porażka, bo przegrała wewnętrzną walkę w ministerstwie. Widziałem, jak się z tym wszystkim szamoce, i pomyślałem, że w polskiej polityce nie ma miejsca dla ludzi, którzy nie idą po trupach" - mówi kolega Moniki Zbrojewskiej.

mdk/wyborcza.pl