Na takie rozwiązanie wpadł Erland Wiborg z partii FrP. Niby chodzi o uczciwą wypłatę świadczeń i ograniczenie eksportu pieniędzy z Norwegii (na przykład na dzieci imigrantów, które jednak pozostały w ojczystych krajach), ale tak naprawdę norwescy politycy zamierzają uderzyć wyłącznie w... Polaków!

Wiborg uważa, że to niesprawiedliwe, że cudzoziemcy w innych krajach otrzymują takie same świadczenia, jak Norwegowie. Tłumaczy, że kwoty te są dostosowane do kosztów utrzymania w Norwegii,  a te są znacznie wyższe niż na przykład w Polsce.

Wiborg grzmi w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” (całość tekstu TUTAJ), że 1000 koron zasiłku na dziecko w Norwegii ma zupełnie inną wartość w Polsce (to równowartość 480 polskich złotych). Polityk FrP podkreśla, że pieniądze norweskich podatników nie mogą być przeznaczane na finansowanie życia rodzin w Polsce...

Podobne refleksje prezentował już David Cameron. Premier Wielkiej Brytanii jakiś czas temu uznał za niesprawiedliwość płacenie polskim imigrantom zasiłków dla rodziny, która pozostała w Polsce. Podobne głosy formułowali przedstawiciele rządu niemieckiego i szwajcarskiego.

To ciekawe, że politycy FrP zapominają o tym, że problem wysyłania pieniędzy z norweskich zasiłków dla rodzin, które zostały w Polsce dotyczy tak naprawdę marginalnej części imigrantów. Wielu Polaków decyduje się na stałe zamieszkanie wraz z rodziną w Norwegii, płaci w tym kraju podatki, to uznani fachowcy. Co więcej, Polacy  wciąż chętnie przyjeżdżają do Norwegii pracować sezonowo, czym przyczyniają się do wzrostu PKB tego kraju.

Zastanawiające najbardziej jest jednak to, że pomysły FrP są kierowane wyłącznie przeciwko imigrantom z Polski, a przecież w kraju tym nie brak przybyszów z innych części świata. Wielu jest tam imigrantów wyznania islamskiego, ale nie słyszymy skarg polityków FrP, że wyciągają oni zasiłki dla swoich rodzin, przebywających poza terytorium Norwegii. Czyżby to wynikało z poprawności politycznej?

MaR/Gospodarka.dziennik.pl