Jerzy Stuhr jest bardzo zmartwiony i zasmucony postawą polskich katolików. Chodzi o to, że Polacy nie chcą przyjmować uchodźców. Tak, właśnie tak. W wywiadzie dla gazetakrakowska.pl aktor wyjaśnia, co mu się nie podoba w zachowaniu rodaków, którzy „słuchają tylko pana prezesa”.

Pan Stuhr na początku rozmowy pochyla się nad „osamotnioną panią Kopacz”, która zgodziła się na narzucenie Polsce obowiązkowych kwot uchodźców, a której teraz prawica zarzuca „zdradę grupy”. "Nagle się okazało, jakimi marnymi jesteśmy katolikami!" - ubolewa Stuhr. I dodaje: "Gdzie św. Faustyna? Gdzie „Łagiewniki”?" Stuhr chce by każda parafia powinna wyremontować jeden pustostan, a wtedy przybywający do naszego kraju imigranci mieliby gdzie mieszkać.

Jerzy Stuhr powołuje się na to, co wyczytał we włoskich gazetach na temat napływających imigrantów. Media włoskie piszą, że uchodźcy mogą być szansą dla wyludniającej i starzejącej się Europy. Stuhr więc mówi: "Czyli, być może, ci uciekinierzy są dla Europy szansą? Pracują i „robią dzieci”. To jest dla nas bardzo cenne. Dlatego dla ekonomistów - oni są zachętą i wyzwaniem". 

No i oczywiście Jerzy Stuhr mówi również, że musimy przyjąć imigrantów, gdyż Polska jest odpowiedzialna za wojnę w Iraku. 

No cóż, miejmy nadzieję, że rady pana Stuhra zostaną tak szybko zapomniane jak wypowiedziane.

michal/gazetakrakowska.pl