W Senacie trwają prace nad przegłosowaną w poniedziałek ustawą Prawa i Sprawiedliwości wprowadzającą głosowanie korespondencyjne w tegorocznych wyborach prezydenckich. W przeprowadzeniu głosowania ma pomóc m.in. wojsko. Tymczasem politycy opozycji cały czas krytykują ten projekt. Poseł PO Sławomir Nitras wezwał nawet wojsko do…  buntu.

-„Te wybory będą fałszowane. Ten system wyborczy, który nam szykuje PiS, to jest system wyborczy, którego nie powstydziłby się generał Jaruzelski. Pod butem wojskowym i pod bagnetem wojskowym. Mam nadzieję, że wojsko się tak naprawdę zbuntuje w tej sprawie i nie weźmie w tym procederze udziału. Nam się szykuje jakąś farsę wyborczą” - powiedział polityk w programie Onetu.

Te słowa zaszokowały nawet prowadzącego rozmowę, Tomasza Siekielskiego, który odpowiedział:

-„ Ale co, pan namawia wojsko do buntu? Panie pośle, jest pan posłem na Sejm. Naprawdę pana słowa zabrzmiały bardzo niebezpiecznie. Pan wzywa żołnierzy do buntu. Pan powiedział, że żołnierze mają się zbuntować”.

W odpowiedzi poseł stwierdził, że nie wzywa wojska do buntu, ale chce, aby broniło ono konstytucji:

Nitras odniósł się również do decyzji marszałek Sejmu, która nie dopuściła go do reprezentowania klubu w Sali Posiedzeń:

-„Jestem posłem wybranym przez ludzi. Głosowało na mnie chyba więcej ludzi, niż na panią marszałek Witek w ostatnich wyborach. Jako poseł mam prawo. Tzn. jestem odsunięty od pełnienia obowiązków. Można taką sprawę zlekceważyć, ale jeśli można wykluczyć jednego posła, to można wykluczać i 10, potem 30 posłów” –stwierdził.

Na koniec polityk zaskoczył jeszcze bardziej, porównując tę sprawę do sytuacji Niemiec z lat 30.:

-„Idziemy moim zdaniem drogą bardzo podobną. Nie mówię, że skończymy w ten sam sposób, mam nadzieję, że nie” – stwierdził.

kak/ Onet.pl