Pierwszy radca generalny w zarządzie generalnym pallotynów, ks. Józef Lasak podzielił się w rozmowie z Polską Agencją Prasową swoimi wspomnieniami o zmarłym w piątek abp. Henryku Hoserze. Duchowny z arcybiskupem znał się blisko 40 lat.

- „Abp. Hosera poznałem będąc jeszcze młodą osobą, kiedy pracował jako misjonarz w Rwandzie. Był człowiekiem niezwykle zintegrowanym wewnętrznie, którego charakteryzowała głęboka wiara. Emanował z niego ogromny spokój, świadomość tego kim jest, do czego został powołany, jaki sens i cel ma jego życie”

- wspomina ks. Lasak.

Podkreśla, że przez 40 lat znajomości abp Hoser był dla niego punktem odniesienia w momentach trudnych, kiedy przeżywał różne wątpliwości i zadawał pytania dotyczące wiary.

Abp Hoser jako swoje biskupie zawołanie wybrał dewizę: „Maior est Deus” (Bóg jest większy). Te słowa, opowiada ks. Lasak, pozwalały mu przyjmować i akceptować codzienne trudności. „Urodziłem się w piątek, dlatego krzyż jest mi bliski, jakby przeznaczony” – powtarzał arcybiskup.

Tych trudności w życiu abp. Hosera nie brakowało. Miał zaledwie rok, kiedy w czasie Rzezi Woli Niemcy zamordowali jego ojca i dziadka. Przez całe życie jednak „swój krzyż niósł z ogromną godnością i spokojem ducha”.

- „Mimo to, nie narzekał. Nie słyszałem z jego ust żalu, ubolewania. Nic go nie zrażało. Widział w tym, czego doświadczał Boże działanie. Cierpienie, które przeżywał było jedną z form jego apostolstwa”

- mówi ks. Lasak.

Pallotyn podkreśla, że odejście hierarchy jest ogromną stratą dla Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego.

- „Poprzez pełnione funkcje, jako misjonarz, lekarz, przełożony (trzy lata w nowo utworzonej Regi, wcześniej, kiedy była jedna prowincja był delegatem prowincjała) na naszych spotkaniach międzynarodowych, formacyjnych dał się poznać jako człowiek o ogromnej wiedzy i umiłowaniu św. Wincentego Pallottiego, którym był zafascynowany”

- wskazuje.

Dodaje, że arcybiskup nigdy nie bał się śmierci:

- „Traktował ją jako naturalny element życia, jako przejście. Zawsze był pogodzony z Bożą wolą. Miesiąc temu odwiedziłem go. Choć nie ukrywał, że cierpi, był w dobrej kondycji duchowej i mentalnej; żył myślą, że jeszcze wróci do Medjugorie, by kontynuować otrzymaną przez papieża misję”.

kak/PAP