Zdaniem generałów rezerwy Jirzego Szedivego oraz Andora Szandora odkrycie złóż gazu w Europie spotka się z reakcją strony rosyjskiej. Stary kontynent jest bowiem zależny od surowców z Rosji, a Moskwa - jak podkreślają eksperci - nie będzie się biernie przyglądać próbie uwolnienia się z tej zależności.

 

Energia i źródła surowców pełnią w Rosji funkcję broni politycznej. A źródła gazu łupkowego to dla niej "ewidentnie mocna konkurencja" – podkreślają wojskowi.

 

- W kontekście budowy kolejnych gazociągów Rosjanie muszą poważnie traktować informacje o pojawieniu się nowych źródeł gazu. Będzie to kwestia zainteresowania wszelkich służb wywiadowczych, nie tylko rosyjskich, które będą obserwować, co się dzieje w obszarze bogactw naturalnych" - zauważa Szandor, były szef czeskich wojskowych służb informacyjnych (VZS).

 

Szedivy - szef Sztabu Generalnego czeskiej armii w latach 1998-2002 - dodaje, że Moskwa nie może korzystać z "instrumentów bezpośrednich", gdyż przyniosłoby to skutek odwrotny od zamierzonego. - Jednak tajne możliwości wykorzystuje z całą pewnością. Na przykład na wspieranie ruchów ekologicznych i innych. Mamy z tym doświadczenia z okresu, kiedy miał zostać wybudowany (w Czechach, w ramach tarczy antyrakietowej USA) radar. Kierunkiem, który obrali w stosunku do radaru, będą dalej podążać, aby utrzymać pozycję dostawcy - zauważył generał.

 

Dodaje, że choć dla Rosji sprzedaż surowców do Europy jest bardzo korzystna, nie jest dla niej przymusem, gdyż ma już gotowe połączenia z Chinami, a więc i konkurencyjny rynek. - Rosjanie nie są zależni od Europy - dodał Szedivy. - Oczywiście nie chcą tracić kontaktów, ale gdy tylko w grze będą pieniądze, będą grać chińską kartą – uważa.

 

Generałowie podkreślili, że największym wsparciem Rosji w UE będą Niemcy. - Niemcy będą narzędziem utrzymania rosyjskich wpływów. Działający gazociąg North Stream da im całkowitą wyłączność na dystrybucję gazu - powiedział Szedivy.

 

żar/Niezalezna.pl